FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 WIĘZY KRWI - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 8:51, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Poprzednie wrażenia, że dzieje się coś niedobrego zmieniły się w pewnik. Ojciec go chwalił. Niedobrze. Pnąc się w piramidzie trzeba było uważać. Nie można było się wychylać w żadną stronę. Komplementy z usta Gordona sprawiły, że nabrał pewności, iż jest uwikłany w coś bardzo niedobrego. O dziwo zamiast pogorszyć to jego nastrój, poprawiło. Niepewność zagrożenia działała na niego deprymująco. Teraz gdy był o tym przekonany jego zmysły przestały wariować i uspokoił się.

Gdy Gordon przyjął pozę wylewnego ojca i zaczął mówić o jakiejś tajemnicy, William był już opanowany. Słuchał z zaciekawieniem, a jego umysł pracował już na najwyższych obrotach.

„Zmiany? Szlag by to, mam nadzieję, że on nie planuje jakiegoś przewrotu w Fundacji. Wróć. Mam nadzieję, że jeżeli planuje takowy to mu się powiedzie. Jeżeli jego plany wezmą w łeb to mnie osądza razem z nim. Nikt nie będzie pytał czy maczałem w tym palce. Tak, ofiary zawsze muszą być. Tylko lepiej jak są po drugiej stronie barykady. Ciekawe co on wymyślił?”

Rozważania Williama, a co gorsza wypowiedź ojca przerwało czyjeś wtargnięcie. Młody Tremere widząc, że Gordon zrywa się z miejsca sam wstał równie szybko. Gdy odwrócił się do drzwi zadbał by jego twarz nie wyrażała zbyt wielu uczuć. Zgodnie z przewidzeniem ujrzał Lothara, więc skłonił się odpowiednio. Zanim się wyprostował obaj starsi zignorowali go zupełnie i bez słowa opuścili komnaty jego ojca.

William pozwolił sobie na lekkie sapnięcie, ale dopiero po chwili gdy był pewien, że go już nie usłyszą.

„Niech to, nie miał kiedy przyjść. Teraz właśnie wybrał sobie moment. Najgorszy z możliwych. No…. chyba, że to było ukartowane.”

Na jego twarzy pojawił się wyraz zwątpienia. Paranoja była wieczną towarzyszką Tremere. Po jakimś czasie już nawet jej nie rozpoznawali, była ich druga naturą. Zresztą nie sposób się dziwić, skoro największym wrogiem każdego czarodzieja był inny czarodziej.

William nie wiedział co myśleć, ale zdążył już się przyzwyczaić do tego uczucia. Towarzyszyło mu ono od zmierzchu do świtu. Poruszał się po omacku w świecie gdzie było setki pytań, a odpowiedzi jak na lekarstwo. Każda odpowiedź, która się pojawiała tworzyła kolejne pytania.

- Eh, kiedyś myślałem, że życie jest skomplikowane. Ale przy nieżyciu to mały problem.

Ruszył ku drzwiom by opuścić komnaty ojca, mijając jednak obraz nie mógł odmówić sobie przyjemności i zatrzymał się przy nim na chwilę. Szybko, ale uważnie studiował dzieło sztuki. Autor z widocznym kunsztem oddał dynamikę lecącego Gargulca. Co samo w sobie było nie lada wyzwaniem. Ten kto pierwszy raz widział Gargulca w ruchu był zaskoczony jak szybko może poruszać się kawałek skały. Często był to tez jego ostatni widok w życiu.

Niewesoła refleksja wyrwała go z zadumy, podrapał się po policzku i ruszył do drzwi. Nie wiedział w dalszym ciągu co jego ojciec wykombinował, ale postanowił, że będzie po zwycięskiej stronie barykady. Taka miał bynajmniej nadzieje.

Zamknął drzwi i ruszył szybko do swego pokoju. Jeżeli Gordon będzie chciał go wezwać to zadzwoni. Dosyć było trwonienia czasu, teraz musiał działać. Musiał zadzwonić w parę miejsc, ale nie chciał tego robić na terenie Fundacji. Zabrał plecak z pokoju i ruszył do wyjścia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 10:47, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Sen

Edith spojrzała na Brujaha zaskoczona. Lekkie wypieki pojawiły się na jej policzkach, jakby się wstydziła. Lecz oczy wpatrywały się ze zwierzęcym głodem w odsłonięty nadgarstek wampira. Oddech Edith zrobił się szybki i płytki, tak jakby ogarnęło ja wielkie podniecenie. Sen wpatrywał się w nią z fascynacją badacza. Wyglądała jak narkomanka na tygodniowym głodzie lub nawet gorzej. Sen rozciął lekko nadgarstek i nie musiał nawet podsuwać go Edith. Przyssała się do rany niczym pijawka. Brujah poczuł miłe uczucie jak wtedy gdy szczeki Falcone zacisnęły się na jego szyi spijając z niego życie. Gdy Edith piła poczuł namiastkę rozkoszy, która powoli przeradzała się w euforię. Pierwszy raz w nie-życiu poił krwią inną istotę. Uczucie to pozostawiało daleko w tyle sex i orgazm.
Nagle Sen poczuł, że Edith pije zbyt łapczywie. Jeśli tak dalej pójdzie nie będzie mógł ręczyć za siebie. Choć doznania jakie wywoływała spijając jego krew były zbyt cudowne to instynkt samozachowawczy wziął górę. Sen wyszarpnął rękę i mimowolnie krzyknął
- Dość!
Nie był to jednak jego głos. Był bardziej gardłowy i ... zwierzęcy. Sen ledwo opanował Szał.
Edith zaś podciągnęła nogi pod szyję i położyła w pozycji embrionalnej. Z kącika jej ust nadal leniwie spływała strużka krwi. Sen usłyszał ponownie odgłos ssania. Spojrzał na nią z przerażeniem i dostrzegł, że ssie ona swój kciuk. Wzrok miała nieobecny.
Bogowie! Co krew potrafi uczynić ze śmiertelnikiem! Sen nie miał najmniejszego pojęcia, że ghule służący na co dzień wampirom są tak fanatyczni! Nagle paranoiczne myśli ogarnęły wampira. Przecież... jeśli... jeśli oni tak pragną krwi to czy wampir jest bezpieczny w ich otoczeniu... za dnia?


Kyle

Gdy srebrny glob zniknął z pola widzenia Kyle'a ten obejrzał sobie dokładnie pióro, które pozostawił mu Linch. Bob zaglądał mu przez ramię jak nastolatek zerkający na starszego brata, który ogląda "świerszczyki".
Jednak nic niezwykłego się nie zdarzyło. Pióro zostało piórem a jedyna różnica polegała na tym, że lekko pociemniało. Jednak po chwili wpatrywania się w nie stało się ... coś. Pióro nabrało głębi. Kyle'owi poczęło wydawać się, że zmieniło sie jakby w małą wyrwę w przestrzeni gdyż ujrzał przez nie całkiem inny świat. Przez chwile nawet miał ochotę włożyć tam rękę i rozerwać rzeczywistość tak aby móc tam wejść. Jednak wszystko zniknęło jak sen nad ranem a wampira opanowało podobne uczucie niespełnienia i przytłaczającej rzeczywistości.

Will

Opuścił Fundację z mieszanymi uczuciami. Nadal nie dawały mu spokoju słowa Ojca. Gdy znalazł się znów na świeżym powietrzu poczuł, że ciężar, który wynosi po rozmowie z Gordonem wcale nie zelżał. Perspektywy nieco się zmieniły lecz cel na razie pozostawał ten sam. Pilnować Kyle'a. Gdzież on się podział? Nie było go w samochodzie ani w pobliżu. Will zirytował się tym wszystkim. Czy Kyle pogrywa sobie z nim w jakąś malkaviańską grę? A może po prostu jego dziwny umysł posłał go w jakieś interesujące z matematycznego punktu widzenia miejsce?
Wreszcie po chwili William gdyby mógł odetchnąłby z ulgą. Dostrzegł Malkavianina jakieś trzysta metrów dalej za drzewem. Wyglądał jak jakiś badacz, który wpatruje się z niesłabnącą ciekawością w trzymany w dłoni przedmiot.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 10:59, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Spojrzał na Edith. Pierwszy raz nie wiedział co począć, pierwszy raz czuł niezdecydowanie, złość, lęk ? Na pewno to pierwsze. Wtopił swój wzrok w leżącą na łóżku kobietę, którą nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w jakiś punkt przestrzeni. Stracił dużo krwi, jednak nie na tyle by musieć iść zapolować, teraz miał inne zmartwienie. Niepokoił go ten apetyt ghula na krew. Nie wiedział, czy spokojnie będzie mógł się położyć do łóżka za dnia. Jednak przypomniał sobie co powiedział mu Falcone. Ghule pilnują siedzib wampirów za dnia. Ale jak miał porozmawiać o tym z Edith skoro jest w innym świcie, w stanie nieświadomości. Opadł na fotel. Siedział przy niej tak długo aż się ocknęła.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:56, 28 Lut 2010 Powrót do góry

Sen

Wzrok kobiety stawała się powoli coraz bardziej normalny. Krew wampira, cokolwiek w sobie zawierała musiało to być bardzo uzależniające. Edith usiadła i odetchnęła głęboko.
- To... - jęknęła cicho - To było niesamowite co? - spojrzała na Sen'a ze szklistymi oczami. Mówiła to tak jakby przed chwilą kochali się i przeżyli coś czego wcześniej nie doznali.
- To był twój pierwszy raz prawda? - szepnęła. Znów jawiła się mu jak Dwie Twarze. Znów była pewna siebie. teraz dotarło to do Sen'a. Wszystko, cała ta jej otoczka niewinności, zagubienia to była gra. Gra pozorów prowadzona dla narkotyku, który napędzał jej żyły.
Edith wstała i przeciągnęła się jak kotka. Podeszłą do barku i nalała sobie szklankę whisky. Przechyliła ją szybko i z uśmiechem na twarzy odezwała się do Brujah'a
- Nie obawiaj się mnie. Mam na razie to co jest mi potrzebne aby powstrzymać tą kreaturę. Jestem twoją dłużniczką jednak spłacę wszystko dopiero jak pozbędę się tego potwora - zamknęła oczy i gdy znów je otworzyła dodała - Potem pogadamy. Teraz chciałabym się wyspać.
Jej ton był wręcz władczy. W Sen'ie znów zawrzała krew. Jak ona śmie mu rozkazywać w jego własnym domu?! Była tylko ghulem, podrzędnym sługą, który winien posłuszeństwo! Jeśli dobrze pamiętał nauki Falcone to był teraz jej Panem a ona była Sługą. Co było nie tak w tym układzie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 12:01, 28 Lut 2010 Powrót do góry

Nie musiał siedzieć długo, aby zobaczyć jak Edith dochodzi do siebie. Po przebudzeniu zmieniła się nie do poznania. Niewinną, niezdecydowaną, dziecinną, przestraszoną kobietę zastąpiła pewna siebie, władcza ... baba. Nie tędy droga. Sen zerwał się z fotela. Już miał eksplodować wściekłością, ale się powstrzymał w ostatniej chwili znajdując lepsze wyjście z tej sytuacji. - Nie zapomnij o tym. - rzekł i udał się do swojej sypialni na piętrze. Teraz on podjął grę. Coś tu nie grało. Coś było niezgodne ze wszystkimi prawami nie-życia. Napoił ją krwią, więc to ona powinna mu być Sługą. Postanowił się z tym przespać, a kolejne kroki podjąć później.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 6:50, 01 Mar 2010 Powrót do góry

Po opuszczeniu fundacji bez zwłoki udał się w umówione miejsce. Idąc poprawił paski plecaka, przy okazji oglądając się za siebie. Po chwili coś mu się przypomniało i nerwowo zerknął również w gorę. Przez chwilę lustrował pobliskie dachy, wytężając wzrok i szukając czegoś podejrzanego. Nie znalazł nic i ruszył dalej. Ponieważ samochód zostawił niezbyt daleko od Fundacji nie zajęło mu zbyt wiele czasu dotarcie do niego. Jeszcze zanim doszedł wyciągnął komórkę i wybrał numer Leviego. Nie musiał długo czekać na połączenie.

- Mam co chciałeś. Nie przez telefon. Powiedź gdzie jesteś i spotkamy się za pół godziny – rzucił nie siląc się na wstęp, ani uprzejmości. Kiwnął głową usłyszawszy odpowiedź i rozłączył się.

W międzyczasie doszedł już do samochodu i zauważył nieobecność Malkawiana. Pokręcił z dezaprobatą głową. Nie wiedział czy Kyle bawi się z nim w chowanego czy może po prostu poszedł na spacer. Nie tracił czasu na ceregiele, oparł się o maskę i wyciągnął telefon by wybrać numer Kyle’a. Zanim jednak zadzwonił zobaczył Malkawiana w zasięgu wzroku. Wrzucił telefon do kieszeni kurtki i już po chwil siedział za kierownicą. Podjechawszy kawałek, otworzył okno i zwołał towarzysza.

- Hej, Kyle. Mam coś dla ciebie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 13:48, 01 Mar 2010 Powrót do góry

Kyle nie odrywał wzroku od piórka. Stało się coś naprawdę dziwnego. Piórko zaginało czasoprzestrzeń.
To niedobrze. Zaginanie czasoprzestrzeni może się kłócić z prawami rządzącymi światem. Bo nic normalnego tego nie robi. Z pominięciem wszystkich istot nadnaturalnych, które są wyjątkami potwierdzającymi regułę.
Gdy podjechał Will, Kyle nadal dokładnie lustrował piórko. Nawet nie podniósł głowy.
Spytał jedynie:
- Co to jest i czy to jest ciekawsze niż zaginanie czasoprzestrzeni?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 14:33, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Sen

Edith wyszła zostawiając go samego z myślami. Jednak Dwie Twarze nadal pasowały jak ulał do niej. Może nie do jej wyglądu lecz do zachowania jak najbardziej.
Choc noc miała przed sobą jeszcze około trzech godzin życia Sen położył się i pogrążył w rozmyślaniach. Wcale go nie zdziwiło walenie do drzwi. Gdy tylko uniósł się na łokciach z zamiarem wstania w drzwiach jego sypialni pojawił się Ojciec. Wszedł bez słowa zamykając za sobą drzwi. Milcząc wziął sobie coś do siedzenia i usiadł. Patrzył przez chwilę na Sen'a. Drapiąc się za uchem powiedział:
- Gdzie jest Dwie Twarze? Nie ma jej w miejscu gdzie od lat mogłem ją zastać. Nie ma po niej śladu - pociągnął nosem w zamyśleniu i zmrużył oczy w dwie szparki - A może przygruchałeś sobie ją, hę? - na twarzy Falcone pojawiła się kwaśna namiastka uśmiechu - Nie pogrywaj sobie ze mną. Cała ta sprawa z kitajcem, śmierć Ventrue w Hiltonie a teraz jeszcze Dwie Twarze, ghul o niespotykanych zdolnościach. Wiesz, zaczynam podejrzewać, że ktoś na górze cię nie lubi i masz pecha, albo, że jakimś cudem przeoczyłem w tobie iskrę sprytu, jaką nabywa się trochę później w nie-życiu i pogrywasz zbyt sprytnie aby nie zauważyła tego reszta.
Falcone wyjął z kieszeni cygaro i zapalił je bez pytania. Drugą dłonią zaś bawił się kieszonkową wersją obcinarki do cygar. Zaciągnął się i spojrzał wymownie na Sen'a.


Kyle i Will

Will z lekkim rozbawieniem i zniecierpliwieniem patrzył na Kyle'a. Nagle jednak jego uwagę przykuł dziwny przedmiot trzymany przez Malkavianina. Zawirowanie mocy jakie jawiło się w tym miejscu było dość pokaźne. Tuż pod nosem Fundacji ktoś użył magii, wzór Taumaturgii był zbyt czytelny aby Will się mógł pomylić. Ale kto był tak zuchwały aby... Nagły blask bijący od Kyle'a oślepił prawie Tremere. Zasłonił on odruchowo oczy, gdyż blask ów porównywalny był jedynie do światła słonecznego. Bestia, tak skrupulatnie śledząca to co dzieje się wkoło przebudziła się z marazmu i dała o sobie znać. Rotschreck zawitał w duszy czarodzieja. Will próbował sobie wmówić, że to tylko złudzenie, iluzja, że to nie są prawdziwe promienie słońca gdyż nie czuł bólu jaki powinien trawić jego ciało. Jednak jego nieodłączny mroczny towarzysz nie uwierzył mu. A może uwierzył lecz chciał dmuchać na zimne... Skończyło sie. Nic złego się jednak nie stało a zdarzenie dobiegło końca tak nagle jak się zaczęło. Pierwotny strach odszedł w niebyt lecz pozostawił po sobie bliznę jak znak ostrzegawczy dla przyszłych pokoleń.
Kyle patrzył się na dziwne zachowanie Pana Tremere. Bob nawet cmoknął kilka razy na znak, że też go to ciekawi. Wampir spojrzał na pióro lecz nie wiedział czemu na twarzy Williama maluje się taka trwoga i czemu zasłania on oczy. Rozejrzał się dookoła czy czasem ktoś nie świeci mu w twarz reflektorem lecz nic takiego się nie działo. Kyle chciałby wiedzieć czemu William tak się przestraszył.
Co za noc!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 18:03, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Sena nie zdziwiło ani walenie w drzwi o tej porze, ani pojawienie się Falcone. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał z nim porozmawiać. Gdy Ojciec wszedł do pokoju Sen bez nerwowych ruchów usiadł na skraju łóżka: - Powiedz Falcone, Ty się zaliczasz do tej "reszty" ? - zaakcentował ostatnie słowo. Siedząc bokiem do wampira odwrócił w jego stronę w głowę. Miał kamienną twarz. Nie drgnął mu ani jeden mięsień twarzy gdy to mówił. Wiedział, że wszystko zabrnęło za daleko, żeby teraz próbować to odkręcać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 20:55, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Sen

Twarz Falcone również nie zdradzała emocji. Wyglądało to trochę na jakąś dziwną rozgrywkę w pokera.
- Słuchaj mnie chłopcze. Mam już trochę lat na karku i nie leć ze mną w ch**a, dobrze? Mogę - uniósł lekko obcinarkę do cygar - Ucinać ci twoje palce a one będą odrastały. I tak w nieskończoność. Prawo tego mi nie zakaże a ja dowiem się i tak wszystkiego - widać Falcone był porywczy jak każdy Brujah i nie przebierał w słowach - A gdy się dowiem to tylko od ciebie będzie zależało, czy spodoba mi się twoja współpraca.
Sen nie mógł być pewien niczego jak tego, że Falcone najbardziej zależy na Edith. Rok psychologii na studiach działał nawet w nie-życiu. Oczy zdradziły Ojca gdyż szukał on niby bezwiednie, jednak zauważalnie śladów bytności Dwóch Twarzy. Karta przetargowa jednak była w rękawie Sen'a... o ile dożyje jutra. Młody Brujah był prawie przekonany, że Falcone wyczuł zapach krwi w tym domu... Ale czy powiązał to z Edith? Być może? Gra toczyła się więc o ghula... bardzo zdolnego ghula.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 21:43, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Wpatrywał mu się w oczy. Trochę się wzdrygnął na słowa Falcone, ale on chyba tego nie zauważył. Bynajmniej tak myślał Chińczyk. Odezwał się: - Dwie Twarze uciekła gdy w szopie pojawił się Xu. Najprawdopodobniej mnie namierzył. - nie chciał jednak tego mówić. Nie powiedział wszystkiego i to dawało mu jako taką możliwość kontrolowania sytuacji, dzięki temu cały czas był krok przed Falcone.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 9:41, 04 Mar 2010 Powrót do góry

Pytanie Kyle’a jak zwykle wybiło go z rytmu. Co jest ciekawego w zaginaniu przestrzeni. Przecież każdy uzbrojony w większy młotek może to robić bez trudu. Cóż, nikt przecież nie twierdzi, że Malkawianie są normalni. Zresztą z książką w plecaku na pewno mógł odpowiedzieć na to pytanie twierdząco.

- Tak, na pewno, myślę, że zechcesz zerknąć na….

Zwolnił nagle i przerwał. Coś było nie tak. Bardzo nie tak.

„On zna taumaturgię!!?”

Gdy tylko rozpoznał znajome zawirowania otrząsnął się momentalnie z szoku. Paranoja, kochanka każdego Tremere wzięła górę i nawet nie wiedząc co czyni przygotował się do skontrowania.

„Bezczelny! Jak śmiał….”

I to była jego ostatnia myśl. Nagły błysk wbił mu się w źrenice niczym gorący nóż w masło. Zamknął oczy lecz mroczne plamy wirowały mu pod powiekami. Chciał się cofnąć, uciec od zagrożenia lecz pasy trzymały mocno.

„Pale się. Pale się, palesiępalesiępalesię”

Bestia ukryta gdzieś w środku, zawsze trzymana w ryzach teraz zwietrzyła okazję by móc się wydostać. Coś w środku wyło i szarpało się na uwięzi, które zdawały się puszczać. Instynkt zawładnął Williamem. Chciał, nie MUSIAŁ natychmiast stąd uciec. Jak najdalej od ognia, który palił jego oczy i całe ciało. Bólu, który wpijał się w jego brzuch i klatkę piersiową. Ból, który nasilał się im mocniej się szarpał.

„Nie szarp, przestań. To boli. Spokojnie. Nie szarp. Wtedy boli mniej.”

Jakiś głos, ostatni bastion rozumu szeptał gdzieś z tylnych rzędów. Szeptał lecz widząc, że nic nie wskóra również zaczął się drzeć jak opętany.

„Przestań. Przestań natychmiast. Przestań się ku@#a szarpać. To nie ogień. To pasy. Nie palisz się. Zobacz skóra nie boli, twarz nie boli. Boli bo napiąłeś pasy.”


Spanikowana bestia pozwoliła się okiełznać. William znów przejął kontrolę nad ciałem. Nie wiedział wprawdzie na jak długo, ale nie zamierzał ustępować. Klął, przymilał się, tłumaczył. Jednocześnie starał rozluźnić napięte mięśnie. Oddychał głęboko jakby skończył właśnie maraton lub nurkowanie na dno Rowu Mariańskiego. Zimny pot okrywał całe jego ciało. Drżał jak nigdy dotąd. Mimo tego na ustach pojawił się uśmiech. Uśmiech na widok którego każde dziecko rozpłakało by się natychmiast, a dorosły przeszedł na druga stronę ulicy. Uśmiech szaleńca z piłą motorową w ręku. Szaleńca, który o włos uniknął śmierci.

„Rotschreck. Znowu. Szlag by tego Malkawiana. Mało brakowało.”



William wiedział, że bestia jest teraz wyjątkowo silna i nie odeszła zbyt daleko. Wiedział bo gdy był młody, przez swoją głupotę i niechęć do picia z ludzi wpadł już w szał. Wiedział, że wszystko mogło się skończyć o wiele gorzej. tym razem miał farta. On, Kyle i wszyscy w najbliższym otoczeniu. Wyszeptał modlitwę dziękczynną do swego anioła stróża, wszystkich bogów i demonów, którzy mieli go dzisiaj łaskawie w swej opiece.

W dalszym ciągu nie bardzo wiedział co się wokół dzieje. Odwrócił się w stronę Malkawiana. Opuścił ręce, którymi się zasłaniał. Siedzenie żałośnie zatrzeszczało, a na piersi wisiał mu wyrwane mocowanie od pasa.

Spojrzał na Kyle. Chciał nawrzeszczeć na niego za to co mu zrobił. Otworzył usta. Spojrzał mu w oczy i zmienił zdanie. Na jego twarzy widział autentyczne zdziwienie.

„Jak to możliwe, że on nie wie co zrobił? Czyżby to nie on? Ale jak przecież to nie była iluzja. Widziałem, mało mi oczu nie wypaliło.”

Jego zmysły i umysł powoli wracały do normy. Wzrok prześlizgał się po sylwetce Kyle. Zatrzymał na chwile na jego ręce.

„Szlag, on coś trzyma, jak mogłem to przeoczyć. To musi być to. jakiś artefakt? Broń? Pewnie matka mu dała, żeby miał się czym bronić. Może jednak ci Malkawianie nie są tacy szaleni?”

- Schowaj to coś i wsiadaj – wychrypiał William. Odchrząknął lecz ściśnięta strachem krtań dalej odmawiała posłuszeństwa.

- Wsiadaj szybko. Spieprzamy stąd. Perturbacje mocy uruchomiły pewnie wszystkie alarmy w fundacji, a ja nie mam się teraz zamiaru tłumaczyć. Zbyt wiele czasu już zmarnowałem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 12:10, 04 Mar 2010 Powrót do góry

Kyle przerwał oglądać piórko w momencie, w którym Pan Tremere dostał ataku... agonii? Szału? Zaburzeń psychoruchowych?
Być może nie było to to ostatnie. Ale pewnym było jedno - rzucał sie po fotelu.
Gdy William skończył konwulsje i wyrzekł swoje spostrzeżenia na temat alarmów fundacji (ciekawe komu pomagają?) i pertubacji mocy (tego Kyle nie zrozumiał... może coś z Gwiezdnych Wojen?) Kyle wsiadł do samochodu, oczywiście na tylnym siedzeniu dając Bobowi miejsce po lewej.
W samochodzie znowu zaczął wpatrywac się w piórko.
- Hmm, jeszcze nie potrafię odgadnąć co to jest i jak to działa. Ale spytam jutro mamy, ona powinna wiedzieć. A jak nie ona to dziadek będzie wiedział na pewno. On wie wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 6:45, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Niezwłocznie ruszył przed siebie i obrał kurs na miejsce, w którym umówił się z Levim. Przez kilka zakrętów milczał, zdawało się skupiony na prowadzeniu. W rzeczywistości wykorzystał po prostu ten czas by dojść do siebie. Zanim ponownie się odezwał odchrząknął raz czy drugi by sprawdzić czy panuje już nad swym głosem.

- Co to był za przedmiot, którego użyłeś. Nie chwaliłeś się, że znasz Magię. Dostałeś go od swej Matki?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 8:48, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Zdziwiło go pytanie Williama.
Kyle i magia? Jakby nie patrzeć moce, które posiadał były w pewnym sensie magiczne. Ponadnaturalne. Metafizyczne! Ale, żeby od razu magia?
- Piórko. Srebrne. Ładne i nie-wiem-co-robiące. Ale zamierzam się dowiedzieć. Nie chwaliłem się, bo nie znam magii sensu stricte. Chyba, że Bob zna. I nie, nie od Suzy. Piórko dał mi Linch. Dzisiaj go poznałem. Ciekawe co to piórko robi...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 10:24, 05 Mar 2010 Powrót do góry

- Tylko go nie wyjmuj – prawie krzyknął. Bestia jeszcze nie odeszła daleko, czaiła się pod skórą gotowa uderzyć ponownie. Przełknął ślinę by zwilżyć gardło.

„Zaraz co on powiedział? Linch? Piórko? Dzisiaj poznałem?!!”

- Mógłbyś go opisać? Kiedy poznałeś? Jak mnie nie było? I co dał ci to piórko. Co mówił, opowiadaj.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 12:26, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Sen

Vincent zlustrował Sen'a ponownie zaciągając się cygarem. Potem skierował wzrok w nieokreślony punkt i wpatrywał się długo w ścianę. Wreszcie gdy odezwał się jego głos przypominał tarcie kamienia o kamień.
- Jesteś młody a co za tym idzie głupi. Jedyne czym możesz się podpierać to doświadczenia jednego żywota. Zapominasz, że stając przeciw Starszemu tak naprawdę stajesz przed wiedzą gromadzoną przez dziesięciolecia i wieki. Zwiesz się wampirem, ale naprawdę nie wiesz co znaczy nim być. To ciągła walka z cieniami, które cię otaczają, podsłuchują i próbują z tych dostrzeżonych strzępków informacji zrobić broń przeciwko tobie. Zwie się to Jyhad - lecz nie ma nic wspólnego ze świętą wojną. Jyhad to największa wojna partyzancka jaką widział świat, gdyż trwa od wieków. Najśmieszniejsze jest to, że ty i ja i cały ten burdel dookoła gra tak jak chcą tego Starsi. A jeszcze śmieszniejsze jest to, że ty nie zdajesz sobie z tego sprawy. Sznur się zerwał, lecz nadal masz pętle na szyi. Nie próbuj więc mnie urobić. - uśmiechnął się sztucznie - Na razie przyjmę twoje słowa jako część prawdy, jednak wiedz, że mam swoje sposoby aby uzyskać wszystkie elementy tej układanki.
Falcone wstał i przeciągnął się. Poprawił szarą marynarkę i rzekł jeszcze
- Tymczasem jutro w noc stawisz się w siedzibie Don Luki. Z pewnością nie słyszałeś jeszcze o dziwnych zgonach Spokrewnionych - Vincent zagryzł wargi - Primogen milczy, odcina się od tego. Anna szuka winnych. Tremere stracili jednego z swoich. Klan musi trzymać się teraz w jedności. Twoim zadaniem będzie przekonanie jak największej liczby Krzykaczy, tych punków i obdartusów aby stawili się u Dona. Skoro Primogen olewa nas ciepłym moczem Luca chce scentralizować władzę na sobie. Nie głupi to pomysł i może ugra stołek Starszego Brujah. - puścił oko do Sen'a - Jyhad mój drogi. Jyhad chwyta w swoje sieci nawet takich spryciarzy jak Don Luca. - wyjął kopertę z wewnętrznej kieszeni marynarki - Tu masz teoretyczne adresy gdzie możesz odszukać tych Krzykaczy. Jak któryś będzie uparty - odpuść. Jak któryś podskoczy obij mu ryj. - wzruszył ramionami - Jak przywleczesz choć kilku zyskasz o oczach Dona i moich.

Will i Kyle

Gdy wreszcie zajechali pod stację metra Levi czekał na nich w tej samej Masce upodobniającej go do Keanu Reevesa. Podszedł do auta. Z początku chciał rozmawiać przez okno lecz porzucił ten zamiar i okrążył wóz aby wsiąść od strony pasażera.
- Jedź - rzucił krótko - W ruchu trudniej będzie nas usłyszeć.
Gdy Will ruszył Levi milczał wpatrując się w lusterko i bacznie obserwując Kyle'a.
- Sądzę, że Świr ma usłyszeć to samo co ja - Keanu-Levi uśmiechnął się kwaśno i poruszył się nerwowo - Noce stają się niebezpieczne. Anna długo nie zatrzyma burzy. K***a!!! - walnął otwartą dłonią w schowek przed nim a ten otworzył się wysypując ze środka kilka drobiazgów. Levi spojrzał na Williama - Że też musiałem zahaczyć się w tym wszawym mieście. - machnął ręką - Powiem wam bo i tak za chwilę wszyscy będą o tym trąbić. Spokrewnieni giną na ulicach Londynu lecz na razie nikt nic nie wie. Uważajcie więc na siebie. No dobra koniec ostrzeżeń. Ponoć masz dla mnie informacje?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 12:36, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Kyle jechał sobie wesoło, jednak na ostrzeżenie schował piórko. Nie chciał oberwać latającym przedmiotem. A Pan Tremere rzucal przedmiotami prawie tak dobrze jak Suzy.
- Linch. Wyglądał troche na włóczęgę. Chyba był wampirem, bo miał kły i potrafił różne sztuczki. Poznałem go jak Ty poszedłeś fundować to co tam fundujecie w tej waszej fundacji. Jak poszedł, to zostawił to po sobie. Mam uważać na światło księżyca, tak powiedział.
Kyle nieomal wykrzyczał "NEO!!!" kiedy zobaczył... Keanu Reeves'a. Ale powstrzymał się, bo ten wlazł im do samochodu. A nie ładnie krzyczeć z bliska.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:07, 05 Mar 2010 Powrót do góry

Odebrał kopertę. Nic więcej nie powiedział. Nie chciał walnąć jakiejś gafy, satysfakcjonowało go to w jakiej obecnie znajdował się sytuacji. Nie potrafił oprzeć się jednak stwierdzeniu: - Jyhad to Jyhad, znam go z życia i tylko to dla mnie znaczy. Spojrzał raz jeszcze na Falcone. Gdy ten wyszedł, Sen otworzył kopertę. W kopercie znajdowały się adresy jakiś głupków, których miał namówić do stawienia się u Don Luki. Sen był pełen podziwu dla Don Luci, który próbuje wykorzystać zamieszania i skupić wokół siebie jak największą liczbę "poddanych". Tak, właśnie tak, poddanych, bo tak byli traktowani. Ubrał ciemne jeansy. Jasną koszulę na którą wcisnął sweterek. Koszula gustownie wystawała w okolicach szyi i nadgarstków. Narzucił na siebie czarną skórę sięgającą za pupę. Upewnił się, że katana spoczywa w opakowaniu do płóciennych malowideł i zarzucił je na plecy jak plecak. Tak ubrany zszedł na dół. Sięgnął po długopis i na karteczce wyrwanej z notesiku zaczął pisać: - Znajdziesz mnie. Wiem. - zapisaną tak kartkę położył na komodzie gdzie stała whisky, którą wczoraj piła Edith. Wsiadł do samochodu, ze skrytki od strony pasażera wyciągnął ciemne okularu i nałożył na oczy. Zapalił silnik, jedynka i ruszył pod pierwszy podany adres z koperty Falcone.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mali. dnia Pią 17:09, 05 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 7:41, 08 Mar 2010 Powrót do góry

„Jakbym miał mało problemów to jeszcze jakiś pieprzony Linch” – nerwowo bębnił palcami po kierownicy. Spojrzał we wsteczne lusterko by sprawdzić czy Kyle mówi prawdę czy fantazjuje. Skrzywił się w parodii uśmiechu do swego odbicia.

„No tak. Odbija mi. Próbuje zgadnąć czy Malkawian mówi z sensem. Cholera równie dobrze mógłbym spróbować wygrać pojedynek wzrokowy z kobrą.”

- Nie fundujemy nic. Fundacja to tak jakby schronienie, szkoła, miejsce spotkań i ćwiczeń dla wszystkich z klanu. Wiesz, reszta nieszczególnie nas lubi i bezpieczniej jest gdy mieszkamy razem.

„No i naszym starszym łatwiej jest patrzeć młodszym na ręce”.

- A nie wyjaśnił ci ten Linch czemu masz uważać na światło księżyca?”

Zanim jednak uzyskał odpowiedź zobaczył Levi’ego. Podjechał do krawężnika, chciał wysiąść na chwilę, ale zanim to zrobił miał już pasażera. Skrzywił się usłyszawszy krótkie „Jedź” ale wyjaśnienia, które padły zaraz po chwili miały sens. Włączył się do ruchu i zdążył przejechać kawałek słuchając ostrzeżeń Nosferatu. Uśmiechnął się lekko przynajmniej wiedzieli już coś przed Szczurami. Zerknął przelotnie na swojego nowego pasażera zanim zaczął mówić.

- To już wiemy. Nasi też oberwali. Ty tez uważaj, szczególnie, że moi są teraz bardzo podejrzliwi.

Nie chciał mówić zbyt wiele o stratach w swoim klanie. Po prostu rzucił enigmatyczne ostrzeżenie, taka wymiana uprzejmości.

- Co zaś do spłaty mego długo. Nie było to łatwe, sam rozumiesz teraz nie jest dobry czas na zadawanie pytań.

Zawiesił głos na chwilę dla wywołania lepszego efektu.

- Ale mimo wszystko dowiedziałem się tego co chciałeś. Chociaż powiem szczerze
– znów zerknął na Levi’ego – nie wiem czy chciałem wiedzieć to co wiem.

- Do rzeczy. Transportujemy naszego starszego. W letargu.

Westchnął. W najbliższej perspektywie zapowiadało się, że ilość kłopotów będzie rosła w zastraszającym tempie.

„Może szczur ma racje. Może lepiej byłoby spieprzyć z miasta, zakopać się gdzieś i przeczekać?”

Zastanowił się chwile.

„Nieee. To nie mój styl. Uciekać od problemów. Musze tylko uważać, żeby nie związać się z frakcją, która przegra. No i uważać, żebym nie został kozłem ofiarnym. No i pilnować swojego dupska przed tym szalonym Nefandusem. I jeszcze do tego jakiś Linch. Noż szlag by to trafił."

- Wiesz co Levi. Mam takie przeczucie, że obecne problemy Anny to drobnostka. Jak nasz transport dotrze do celu to dopiero gówno trafi w wentylator.

Westchnął ponownie. Czuł się stary, a przecież nie miał nawet setki. Otrząsnął się z czarnych myśli.

- Ok. To gdzie cię wysadzić?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 14:09, 09 Mar 2010 Powrót do góry

[Nie piszę nic w wątku Samaela gdyż z tego co wiem powróci on na forum dopiero pod koniec kwietnia... a nie chce mi się tam pisac samemu do siebie Smile ]

Sen

Dzielnica w którą zajechał jeszcze za jego życia uchodziła za biedną. Teraz jej rozkład potoczył się po równi pochyłej w dół. Za życia Sen nie przyjechałby tu i nie zostawił auta samego. Teraz jednak nie miał innego wyjścia. Zajechał najbliżej jak się dało samochodem, teraz trzeba było ruszyć się pieszo. Minął kartony, pod którymi liczyli ostatnie dni z reszty swego parszywego życia bezdomni. Wszedł po rozpadających się schodach na klatkę schodową. dostrzegł tabliczkę "Uwaga. Budynek grozi zawaleniem" na której ktoś sprajem poprawił na: "Zwaleniem konia".
Dalej na ścianie przeciwległej dostrzegł symbol swego klanu odwrócone A wpisane w koło i napis "Wstęp wzbroniony - nasza ziemia"
Ze schodów spadła jakaś puszka po farbie. Za nią potoczył się jakiś pijak a za pijakiem stek wyzwisk.
Wreszcie po schodach zszedł punk w skórze, bojówkach i glanach. W dłoni miał kastet a na pasku ćwieki. Spojrzał na Sen'a jakby go skądś kojarząc. Sen też znał tego wampira. Widział go u Primogena pośród folgujących sobie Krzykaczy.
- Czego? - rzucił krótko i splunął na leżącego pijaka. - Tylko szybko bo muszę iść polować. Dziś trudno o dobrą krew.


Kyle i Will

Levi skrzywił się nieznacznie słysząc słowa Williama.
- Starszy powiadasz? - zrobił nieokreślony gest dłonią - Co się porobiło w tym mieście? Wysadź mnie tu. - rzucił krótko i wysiadajac dodał - Będziemy w kontakcie. Pamiętaj o Battersea.
Gdy Levi wysiadł Will odprowadził go wzrokiem. Nosferatu zniknął wreszcie w kolejnym zejściu do metra.
Co teraz? Battersea? William przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 14:52, 09 Mar 2010 Powrót do góry

Sen nie raz za życia przejeżdżał przez to miejsce, które budziło w nim odrazę i obrzydzenie. Postanowił nie tracić czasu i nastroju przebywaniem w tym marginesowym miejscu i od razu wziął się do działania. Gdy tylko spotkał panka od razu przeszedł do konkretów i przedstawił swoje najmocniejsze argumenty. Brudas nie mógł zobaczyć tego błysku w oczach chińczyka, ponieważ miał okulary. Następstwa błysku były następujące. Ruchem ręki chwycił go za tył głowy i mocnym energicznym ciosem ściągnął ją na barierkę na schodach. Miał czarne rękawiczki więc nie było możliwości aby poplamił sobie ręce. Po ciosie odezwał się: - Masz 3 godziny żeby stawić się u Don Luci, albo wrócę tu i to ty będziesz zwierzyną, a ja myśliwym. - odwrócił się i ruszył do samochodu. Nie odwracając się odezwał się raz jeszcze: - Pamiętaj, 3 godziny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mali. dnia Wto 14:56, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 11:41, 10 Mar 2010 Powrót do góry

„Battersea?” - zanim zdążył zapytać szczura już nie było. Jedyne co mu się kojarzyło z tą nazwą to dawna elektrownia zaprojektowana w stylu rodem z komiksów o Batmanie. Oglądał kiedyś ciekawy reportaż na BBC o tym „dziedzictwie narodowym”.
Wtedy uznał budynek za dziwactwo architektoniczne, zresztą nigdy nie przepadał za Art Deco.

„Jak się zwał ten świr-projektant? Sir Gilbert? Sir Gilles? Ah Sir Gilles Gilbert.“

Teraz jednak na wspomnienie ponurego gmachu o modernistycznych liniach nie czuł już niesmaku. W umyśle pojawiła się myśl, że teraz chętnie by zwiedził budynek i pooglądał jego sławne marmury i mozaiki. Oczywiście jak wszystko się uspokoi i będzie miał chwile dla siebie.

„O ile to nastąpi bo jakoś mam przeczucie, że nie prędko. Zresztą nie ważne. O co do cholery chodziło temu Levi’emu. Czy wszyscy musza mówić do mnie zagadkami. Czy to jakaś maniera starszych wampirów. Czy jeżeli dożyje ich wieku to też będę strzelał na około chińskimi przysłowiami, których nikt nie rozumie? Czy nikt w okolicy nie umie mówić po angielsku?!”


Spojrzał w lusterko na siedzących cicho Malkawian. Wziął się w garść, ale chwilę mu to zajęło. Miał ochotę wylądować swą frustrację, ale opanował się. Tracenie opanowania nad sobą przy świadkach to oznaka słabości.

„Spokojnie. Już dobrze. Policz spokojnie do stu. Najlepiej od tyłu. I w jakimś archaicznym języku.”

Westchnął i wziął się w garść. Odpalił silnik, spojrzał w lusterka i rzucił przez ramię.

- Dobra chłopaki. Koniec wczasów, zmiatamy stąd. Zdaje się, że dzisiaj wy chcieliście wybierać cel podróży – westchnął zrezygnowany.

- Aha, w plecaku jest obiecany prezent. Książka. Zacznij od poszukania rozdziałów o Nefandusach i Eutanatosach, całej pewnie i tak nie zdążymy przeczytać, wiec skupmy się na tym.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 16:42, 10 Mar 2010 Powrót do góry

Kyle siedział jeszcze chwilę cicho. Gdy Keanu zniknął, i pan Tremere przemówił, Kyle postanowił przerwać milczenie.
- Byłem niedawno w Battersea. Są tam cyganie. Dużo cyganów. I nawet król cyganów. Mama powiedziała, że to Ravnosi co brzmi troche jak Ramonsi. Szukaliśmy tam sześciopalcego maga.
Gdy dowiedział się o książce od razu rzucił się na plecak, wydobył owy wolumin i począł przeglądać nerwowo w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby go zaciekawić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 12:26, 11 Mar 2010 Powrót do góry

- Ravnosi w Battersea, a to ciekawe. I co znaleźliście tego maga?

Zaciekawiony zerknął w lusterko. Niestety Kyle już wściubił nos w książkę.

- Odpowiedź więcej, jak najdokładniej. Każdy szczegół może być ważny. Skąd dowiedzieliście się o magu. Co to za koleś. A Ravnosi, przyjrzałeś się im? Jak są do nas nastawieni?

„Cholera świrów pewnie wpuścili, ale mnie to na pewno nie. Zresztą sam nie mam zamiaru tam iść. Nie do Ravnosów. To trochę komplikuje sprawę elektrowni. Chyba, że napuściłbym na nich kogoś innego. Albo pogadał z kimś kogo oni wpuszczą. Tylko czy ja chcę wpychać nosa w miejsce gdzie urzęduje jakiś sześciopalcy mag?”


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin