FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 WIĘZY KRWI - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 6:02, 13 Wrz 2010 Powrót do góry

Will zastanawiał się tylko chwilę. Wprawdzie strach był silny, ale sytuacja w jakiej się znaleźli nie należała do najłatwiejszych.

- Hm. Też mi się tak wydaje. Przydało by się przyjrzeć temu artefaktowi bliżej. Nie wiem czy możemy pokazać to komuś innemu więc pewnie będę musiał zrobić to sam.


Przez krótki moment zastanawiał się nad szczegółami planu i już po chwili wprowadzał w szczegóły Kyle’a.

- Mam pomysł, trochę niebezpieczny, ale chwilowo nic innego mi nie przychodzi do głowy. Pojedziemy do szpitala, tam gdzie się spotkaliśmy. Założysz mi kaftan bezpieczeństwa. Przywiążesz do łóżka i pokażesz pióro. Postaram się tym razem opanować jak najdłużej i przyjrzeć temu przedmiotowi. Ty będziesz wtedy obserwował co się ze mną dzieje.

Tremere zawahał się na chwilę jakby oceniał szansę.

- Generalnie jeśli mnie dobrze zwiążesz to powinieneś być bezpieczny. W razie co będziesz stał blisko drzwi, jeśli zacznie się robić gorąco to szybko spieprzysz z pomieszczenia.

- Chyba, że masz jakiś inny plan.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 14:31, 13 Wrz 2010 Powrót do góry

Kyle przyglądał się bacznie lusterku samochodu.
- Można by i tego spróbować. Ale najpierw wolałbym sprawdzić bezpieczną metodę. Czyli przyjrzeć się piórku samemu najpierw w ciemności, potem ewentualnie w blasku księżyca, czego mam się wystrzegać...
Spojrzał na Boba.
- W razie czego może Bob coś zauważy, jeżeli ja niczego nietypowego nie wychwycę...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 6:03, 15 Wrz 2010 Powrót do góry

Will wahał się tylko chwilę i skinął głowa.

- Ok. Rozsądny plan. Zróbmy najpierw tak jak mówisz.

Zerknął na odbicie Kyle’a w lusterku i zapytał.

- To co. Jedziemy do szpitala, czy myślisz, że tam nie będzie bezpiecznie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 11:06, 15 Wrz 2010 Powrót do góry

Kyle spojrzał na lusterko wzrokiem mówiącym "Już nigdzie nie jest bezpiecznie!".
- Myślałem raczej o miejscu, gdzie dostałem to piórko... No ale Ty prowadzisz.
Po czym zaczął nerwowo rozglądać się przez okna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 12:52, 15 Wrz 2010 Powrót do góry

William wzruszył ramionami.

- W sumie miejsce dobre jak każde inne. Zresztą może trafisz tam na jakiś trop.

Zastanowił się przez chwilę.

- To zdaje się koło fundacji. W takim razie będę musiał uważać, żebyśmy nie wpadli na kogoś z moich. Chociaż teraz to chyba nie jest nasz największy problem.


William obrał kierunek na fundację i wiedziony wskazówkami Kyle'a dojechał na miejsce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 22:07, 21 Wrz 2010 Powrót do góry

Kyle wysiadł z Bobem z samochodu.
- Tylko nie patrz w naszą stronę. - rzucił na odchodnym.
Poszedł w kierunku, gdzie pierwszy raz spotkał Lyncha.
A konkretnie w jakieś miejsce, gdzie nie docierało światło księżyca.
Wyciągnął z kieszeni piórko.
- Gdybyś coś zauważył, mów. - powiedział Bobowi.
I zaczął samemu przyglądać się "artefaktowi".


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 10:33, 27 Paź 2010 Powrót do góry

Kyle

Malkavianin w szalonym (a może nie?) i desperackim pomyśle zaszył się w mroku drzew, których drapieżne gałęzie rzucały długie cienie. Księżyc jakby na niemą komendę Kyle'a skrył się za chmurami. Wampir chwycił pióro w dłoń i koncentrując się na nim czekan na... coś.
Przez chwilę wydawało mu się, że nic z tego nie wyjdzie, ale nagle noc zafalowała. Kyle spojrzał na Boba. Ten stał tuż obok jak zawsze z lekko niepewną miną. Gdy Kyle spoglądał wcześniej w czarną toń piórka został wyrwany z tego transu. Teraz jednak ukryta w dziwnym przedmiocie moc poczęła żyć własnym życiem. Rzeczywistość była wręcz zasysana przez 'wyrwę' jaką stanowiło piórko. Wampir chciał to przerwać ale gdy wypuścił przedmiot z dłoni zasysanie nie zostało przerwane. Wyglądało to jakby wszystko wkoło było wciągane przez czarną dziurę. Trwało to moment i gdy Kyla pochłonęła ciemność odkrył, że NIE MA Z NIM BOBA!!!
Panika trwała przez chwilę. Po niej malkavianin znalazł się w długim korytarzu, którego 'ścianami' były grube czerwone kotary, podłogę zaś pokrywał chodnik w tym samym kolorze. Kyle niepewnie rozsunął mały prześwit i ujrzał pokoik tonący w czerwieni. Przy niewielkim brydżowym stoliku na szkarłatnym fotelu siedział Bob. Nie przypominał tego szarego ponuraka, lecz poważnego człowieka w czarnym smokingu. Wskazał wzrokiem fotel naprzeciw siebie i gdy Kyle usiadł mógł lepiej przyjrzeć się Bob'owi. Rysy jego towarzysza wyostrzyły się wyraźnie. Dopiero teraz Kyle uświadomił sobie, że Bob, jego Bob był zawsze lekko rozmazany, jakby oglądany przez mokrą szybę.
- Kyle - rozległ się głos, który nie należał do JEGO Bob'a, a jednocześnie należał. - Znajdujesz się w dziedzinie marzeń, którą stworzyłem aby ratować się przed... nazwijmy to recyklingiem. W jakiś sposób udało mi się to co nie udaje się innym avatarom. Pewnie masz masę pytań. Nie jestem wszechwiedzący i nie znam ich, więc musisz je zadać...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 13:32, 27 Paź 2010 Powrót do góry

Wszystko co działo się tutaj było... cokolwiek dziwne. Tak, dziwne to dobre słowo. A najdziwniejszy był Bob. Który był Bobem, i jednocześnie nie był Bobem.
Wydawał się jakby dostojniejszy, wznioślejszy, lepiej ubrany, bardziej elokwentny (niekoniecznie inteligentniejszy, trzeba to sprawdzić) i... jakby po prostu inny.
Kyle postanowił najpierw zapytać o rzeczy bierzące, podstawowe.
- Przedewszystkim może chciałbym wiedzieć dlaczego ja, o co tutaj chodzi, jak on mnie namierza, jaki jest sekret wszechwiedzy, czy mag, o którym mówiła Lulu to ten sam mag, którego szukamy... Jak to wszystko ma się do naszej sprawy, dlaczego sie ukrywasz, zachowałeś swoje moce?
Cóż, Kyle lubił pytać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 15:41, 01 Lis 2010 Powrót do góry

Sen

Falcone rzucił się na ofiarę dosłownie jak głodny lew na owieczkę. Pił tak łapczywie, że przez moment wydawało się Chińczykowi, że Ojciec zacznie wyrywać zębami krwiste kawałki ciała i połykać je w całości. Tak się jednak nie stało. Szał i głód opuściły Vincenta tak samo jak życie opuściło tego biedaka ściągniętego z ulicy...
Falcone skupił wzrok na Li Yungu. Jego twarz wyglądała o niebo lepiej. Goła kość czaszki pokrywała się tkanką, nadal jednak pozbawioną skóry.
- Czas na wyjaśnienia, co? - bardziej wycharczał niż powiedział - Boję się jednak zacząć - w tych słowach Sena uderzył bardzo złowrogi wydźwięk słowa "boję". Po raz pierwszy jakikolwiek starszy użył go w jego obecności. W oczach Falcone malował się żywy strach. - Nie dlatego, że odkryłem prawdę, lecz dlatego, że nie jestem pewny po której stronie barykady zastałem ciebie... Sen... - dokończył jakby pytając.

Will

Siedział w aucie obserwując Kyle'a, który w jednej chwili był a w drugiej zniknął. Nie zniknął z pola widzenia Tremere lecz w spektakularnym błysku magii, którą tylko ślepy fizycznie i mentalnie Tremer w Fundacji mógł przegapić. William szykował już sobie co powie zgrai starszych na ten temat lecz zdał sobie po chwili sprawę, że:
a) albo w fundacji nikt niczego nie dostrzegł
b) każdy udawał, że niczego nie dostrzegł
c) j.w tyle, że postanowiono poobserwować jak młody (czyli on) z tego się wyplącze...

Tony

Barris siedział w swoim klubie gawędząc z jakąś Toreadorką, która słała "ochy" i "achy" w kierunku sceny n, której występowała urocza, drobna wokalistka.
- Szkoda, że jej talentu nie dane mi będzie zatrzymać na wieki - spojrzała porozumiewawczo w stronę Tony'ego. Barris zapomniał nagle co do niego powedziała. Nie pamiętał nawet już imienia piosenkarki, którą sam zatrudnił. Jego wzrok padł pod ścianę. Przy jednym z VIP'owskich stolików siedziała Ona - Sybil. Przez lata zdążył zapomnieć o traumatycznych wydarzeniach związanych ze śmiercią Ojca czy "seansem" u jakiegoś Malkavianina. Jednak tej posępnej i zimnej twarzy nie zapomni nigdy! Wstał aby rzucić się w jej kierunku, lecz po chwili stracił ją z oczu. Głuchy na próby wyjaśnienia sytuacji podejmowane przez Toreadorkę szukał wzrokiem Sybil. Dostrzegł wreszcie jej sylwetkę przy wyjściu...

Kyle

Bob nie spojrzał krytycznie na Kyle'a jak to miał w zwyczaju każdy zasypywany przez niego pytaniami. Poprawił się na fotelu i rzekł.
- Nie wiem dlaczego ty. Byłem z tobą od chwili narodzin przez cały czas. Czekałem na furtkę jaką otworzy mi los aby pokazać ci świat w odmiennych barwach. Gdy spotkała cię Suzy wręcz oszalałem na myśl o pewnej śmierci. Jednak w jakiś sposób przetrwałem twoje przeistoczenie... tutaj - Kyle ze zdziwieniem okrył pewną dawno niewystępującą u siebie... 'anomalię' - oddychał a nawet musiał przyznać, że przestał nie-nie-żyć!
- To złudzenie. - rzekł jego rozmówca - Jesteśmy w sferze snu... to tylko marzenie... moje marzenie. Sądząc po twoich pytaniach ściga cię coś co wydobyło się bardziej z koszmaru niż z różowego snu. Być może jest to jakiś mechanizm obronny... naturalna próba naprawienia błędu we wszechświecie jakim jest nieumarły avatar przypisany wampirowi... - potarł dłonią podbródek zorientowawszy się, że Kyle nie wie o czym on mówi... - Mówimy chyba o dwóch różnych sprawach a żaden z nas nie wie o czym mów drugi... kto cię namierza poza tą osobą... o której ja mówię bo mówię o jakimś koszmarze... być może nawet o duchu paradoksu...
Zamilkł aby wsłuchać się Kyle'a...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 15:51, 01 Lis 2010 Powrót do góry

Kyle coraz mniej rozumiał. A w jego przypadku mogłoby to przyprawić antyczny chór o zgrozę.
Padały jakieś dziwne określenia. Jakis koszmar, sen, paradoks... No cóż - avatar wyraźnie wykraczał poza jego formy rozumowania.
- Mam na myśli maga, pana L. Nie jestem pewien, czy tutaj można wypowiadać jego imię.
Przerwał na chwile, żeby złapać oddech. Niemalże zapomniał, jakie to fajne uczucie.
- A Bob, którego znam. Czemu jest Cie dwóch? I jak mogę się kontaktować z Tobą? I... dlaczego akurat przez to piórko i skąd Lynch je miał? Czy ono ma jakąś moc spełniania marzeń?
Starał się pojąć wszystko co się właśnie działo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 17:10, 01 Lis 2010 Powrót do góry

-Zaraz wracam. - oznajmił Tony Toreadorce. Szedł żołnierskim krokiem po balkonie, aż w końcu zszedł na dół i podążył w stronę wyjścia. Obserwował Sybil, aby nie spuścić jej z oka. Doszedł nareszcie do drzwi wyjściowych. -To Ty? - spytał Tony chwytając postać za ramię. Sybil nie widział tak długi okres, a teraz nagle się pojawiła? Czego chce? Tony obiecał sobie dowiedzieć się wszystkiego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Pon 17:11, 01 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:18, 01 Lis 2010 Powrót do góry

Sen nie wydawał się być zaskoczony pierwszymi słowami Falcone. Jednak gdy ten skończył drobne zdziwienie, a raczej zaskoczenie pojawiło się na twarzy chińczyka. Co on pionek może znaczyć dla Starszego ? A może to strach przed zabiciem mnie, jeżeli on stoi po drugiej stronie. Wiele możliwości przeleciało przez głowę lekarza: - O jakich stronach bliżej określonych mówimy ? - Sen co nieco się domyślał jednak nie był pewien. Jednak co do jednego był przekonany, jeżeli robił coś źle to zupełnie nieświadomie, bo Don Luca namieszał mu w głowie. Ale co znaczy w tym wypadku źle ? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 19:56, 02 Lis 2010 Powrót do góry

Kyle
- Nie znam "pana L" - rzekł sucho Bob i zmarszczył brwi słysząc o jakimś Linch'u i piórku - Pióro lekkie i delikatne jak marzenia... - nagłe olśnienie przebiegło przez twarz avatara, jakby przypomniał sobie dawno zapomniany sen... Jednak jego wyraz twarzy zmienił się w zatroskany [tak zapomniane sny zapomina się równie szybko] - Dwóch? Możliwe... Być może to jakaś emanacja, podświadome wołanie o pomoc. - wzruszył ramionami - Bardziej niepokoi mnie fakt, że od pewnego czasu jestem tu... SAM - wypowiedział to słowo z naciskiem - Coś się uwolniło. Jakieś mroczne alter-ego. Czy doświadczyłeś czegoś... niezwykłego? Pomijając fakt bycia wampirem...


Sen

Falcone zmierzył go wzrokiem.
- Mówimy o tym co odkrył Primogen a ja poczułem na własnej skórze. Byłem manipulowany... od kiedy, nie wiem. Granica zatarła się już dawno - Vincent wzruszył ramionami - Pytanie brzmi czy ty jesteś kontrolowany, czy działasz wpół czy całkiem świadomie - spojrzał w oczy Sen'owi jakby szukając potwierdzenia swoich obaw - Przyjmę daleko posuniętą ostrożność i uznam, że działasz na wpół nieświadomie. Zacznę od początku... przynajmniej to dla mnie jest początek. Noc gdy zdybały mnie ghule Primogena. Odstawili mnie do jego rezydencji, było to tej nocy gdy nakazałem ci w imieniu Don'a iść krążyć po Krzykaczach. Gdy zjawiłem się u niego kazał mi ugryźć jakiegoś wszarza, któremu potem skręcił kark. Wyraźnie wtedy się odprężył i spytał o resztę ludzi Luki. "Komu ufasz" rzucił a ja z nerwowym śmiechem odparłem, że Brujah z rodziny Don'a trzymają się zawsze razem i ufamy sobie... z rezerwą ale ufamy. Potem kazał wprowadzić Ferellego. Pamiętasz Ferellego? Wił się w łańcuchach i widać było, że trzymają go na granicy głodu. Potem Green kazał mi wypytać Ferellego na kilkanaście lat wstecz. Miałem pytać o rzezy,które wie tylko Ferelli i ja. Cóż, głupie to było ale w tym starym Brujah'u było coś co nie pozwalało odmówić... Wszystko runęło gdy Ferelli zaczął się po prostu śmiać bredzić, że nikt z nas nie wie w co się wpakowało. Zaczął wymawiać jakieś imię i nagle, znikąd pojawił się ten gość. Nie do końca pamiętam co się działo... - Falcone pokręcił głową - Pamiętam jak ten gość spojrzeniem posłał bezradnego Primogena na przeciwległą ścianę a potem przeszył go włócznią. Połowa ghuli padła od latającego w powietrzu oręża a druga uciekła. Jeden topór odciął mi twarz choć używałem krwi aby akcelerować! Nic. Dyscyplina mnie zawiodła. Moc krwi Brujah zawiodła... Co było potem? Istne piekło. Pojawiłem się w Weronie... w środku dnia! Ale nie to było najgorsze, choć ukryłem się to NIE MOGŁEM się leczyć. Cudem wróciłem do Londynu... Sam się zdziwiłem, że wybrałem twoje schronienie, ale poza rodziną don Luki, której mi ciężko zaufać nie mam zbyt szerokich pleców...
Falcone skończył. Widać nawet nie próbował o nic pytać Sen'a. Widział wszystko w jego oczach.


Tony

Kobieta odwróciła się do Tony'ego lekko przestraszona.
- Puszczaj dupku - wycedziła przez zęby a Tony dostrzegł, że poważnie się pomylił. Fakt było pewne podobieństwo, ale ta kobieta nie była Sybil. Ventrue skarcił się w myślach i puścił ją, lecz jakaś skrywana głęboko w jego umyśle cząstka mówiła mu, że nie był to przypadek. Czy ktoś sprawdzał Tony'ego?
Nagły dźwięk znajomego głosu wyrwał go z zamyślenia.
- A więc też siedzi ci w głowie?
Odwrócił się i ujrzał szalonego malarza, do którego zawiózł go kilka lat temu Arhur. Przed Toy'm stał Danko


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 20:28, 02 Lis 2010 Powrót do góry

Kyle próbował sobie przypomnieć coś niezwykłego, co ostatnio sie zdarzyło.
- Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że niedawno we trzech, z Senem i Williamem straciliśmy przytomnośc, a odzyskaliśmy ją cali we krwi, w jakiejś piwnicy, przed freskiem namalowanym krwią, przedstawiającym gargulca. Tak, to chyba było dziwne.
Kyle był pewien. Ten tutaj Bob jest zdecydowanie inteligentny. I coś wie. I na pewno sporo potrafi.
Trzeba. To. Wybadać!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 13:33, 03 Lis 2010 Powrót do góry

-Przyszedłeś przenieść mnie w czasie? - rzekł szyderczo Tony. Pamiętał jego wschodni akcent i przeniósł go do wydarzeń z przeszłości. -Witam w moim raju. - rzekł Tony podając rękę Danko. -Czego u mnie szukasz drogi przyjacielu? Chyba nie przyszedłeś pooglądać tych pań? - spytał wskazując na tańczące dziewczyny. -Chodźmy do mnie do gabinetu. - zaproponował Barris wskazując palcem na schody. Czego mógł chcieć Danko? Tony'ego ciekawiło, czy kobieta podobna do Sibil, a pojawienie się kolegi Sheltona to nie zwykły zbieg okoliczności.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Śro 13:34, 03 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 19:36, 03 Lis 2010 Powrót do góry

Słuchał Falcone opierając się o rękoma o kolana. Bardzo zaskoczyły go słowa wampira o tym, że był kontrolowany. Zdaniem Sena kontrolowanie wampira, nawet najsłabszego, było niemożliwe, aż do teraz, oczywiście gdyby wierzyć Włochowi. Chińczyk nie bardzo wiedział czy może wierzyć Falcone. Przecież mogła to był kolejna gierka Don Luci, który przez takie zagranie mógł chcieć sprawdzić lojalność młodego wampira. Jedno by się zgadzało. Doktor usłyszał od kogoś, teraz nie bardzo mógł skojarzyć od kogo, że Falcone jest we Włoszech. Proces pamięciowy pozwolił Senowi przypomnieć sobie, że słyszał to z ust Don Luci, jednak ten zapewniał go, że Falcone nic nie grozi i że nie długo wróci, bo pojechał tam w celach "służbowych". Na pewno użył takiego słowa ? Teraz Sen nie był i nie mógł być niczego pewien.
- Moment. Co ty mi próbujesz powiedzieć ? - wstał z fotela i przeszedł się po pokoju. Wyglądął na lekko poddenerwowanego - Że byłeś kontrolowany przez Greena ? Po co ? Na czyje zlecenie kazałeś mi werbować krzykaczy do Don Luci ? Na jego własne ? - nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Oparł się rękoma o blat komody, głowę opuścił między ramiona stając tyłem do Falcone, kontynuował - Chcesz mi powiedzieć, że ja niczego nie robię z własnych woli i chęci ? - zawiesił głos.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 13:52, 09 Lis 2010 Powrót do góry

Mimo, że miał nie patrzeć Will podglądał przez palce. W jednej chwili widział Malkawiana pochylającego się nad piórkiem, a w drugiej już nie. Tak po prostu znikł mu z oczu. Jak w bajkach.

„No tego to się nie spodziewałem. I gdzie ja go cholera teraz mam szukać.”

Wiele myśli kłębiło mu się po głowie, jedna jednak wysunęła się na prowadzenie. Spieprzać! Spieprzać stąd w podskokach zanim miejsce namierza jego bracia lub lub prześladujący ich mag.

„Kyle umie o siebie zadbać i nie potrzebuje niańki. Jeśli go przeniosło w miejsce skąd może dzwonić to pewnie da znać.”

Korzystając z bliskości Fundacji, Will postanowił zajrzeć tam na chwil. Ostatnia awantura w parku i wtargnięcie Lothara zwiastowało jakiś rozłam w klanie. Oczywiście Tremere zawsze podkładali sobie kłody pod nogi w nieustającym wyścigu szczurów, ale to czego domyślał się William to było coś całkiem innego kalibru. Musiał delikatnie wybadać teren, żeby przypadkiem nie zrobić czegoś głupiego.

Szybko oddalił się z miejsca użycia magi i na wszelki wypadek pojechał do fundacji od strony przeciwnej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 18:47, 17 Lis 2010 Powrót do góry

Sen

Falcone spojrzał z wyraźną pogardą na wampira a potem zrobił ten ojcowski, pobłażliwy uśmiech
- Każdy z nas jet świadomie lub nie kontrolowany przez starszych, nawet on sami. to taki łańcuszek szczęścia - prychnął - Teraz reasumując. Nie sądzę abym był kontrolowany przez Greena lecz prze Don Lukę, który wcale nie jest tym za kogo się podaje. długo myślałem nad dziwnym testem, któremu poddał mnie Green. Wiesz, spicie tego człowieczka. Chciał coś sprawdzić. Istnieje klan... linia krwi Kaina we Włoszech zwą się Govanni. Ich ugryzienie powoduje bolesne doznania u śmiertelnych... w sumie prawie zawsze powoduje śmierć tychże. Jeśli się nie mylę klan Brujah został jakiś czas temu zinfiltrowany przez rodzinę Govanni a kilku z nich przeniknęło do klanu udając naszych. Być może zaczęło się to od Don Luki i postępowało jak jakiś rak - Vicent podrapał się po policzku - Dlatego Krzykacze podłożyli gardła, bo to raczej jasne po co Don, czy kimkolwiek on jest, kazał ich tam zaciągnąć. Teraz podstawowe pytanie brzmi: po co to wszystko? - spojrzał poważnie na Sen'a - Uprzedzę twoje i odpowiem od razu. Trzeba jak najszybciej zbadać dwie rzeczy. Co do cholery stało się z Primogenem. Po drugie musimy zebrać wkoło siebie jak największą ilość Krzykaczy, którzy pozostali przy życiu oraz wszelka hałastrę, nawet Anarchistów.

Kyle

Bob pokiwał smętnie głową.
- Możliwe, że to wówczas uwoli się ten... Koszmar, nazwę go tak z braku innych określeń. Musiał czerpać moc z waszej kwintesencji... z tego co pamiętam wampiry przechowują ją wraz z krwią. - Bob spuścił smętnie wzrok - Mówiłeś coś o jakimś magu i jego imieniu. Nie ukrywam, że w pewien sposób wzbudziłeś jakieś moje odlegle wspomnienia. Możliwe, że sprzed reinkarnacji. My avatarowie po śmierci swojego hmm... właściciela powracamy do Początku, do miejsca gdzie wszystko się zaczyna i kończy. Gdy zostajemy na powrót wysłani do śmiertelnych nie pamiętamy poprzedniej inkarnacji. Tak to mogę wyjaśnić w prosty sposób. Jednak być może sam fakt tego,że uniknąłem tego losu twoim przypadku wiąże mnie z karmą tego maga. Powiedz mi o nim więcej.

Will

W Fundacji uderzył go niespotykany spokój. Po tym co się wydarzyło w Thorpe Park spodziewał się czegoś odmiennego. Jednak już po chwili jakiś wampir szepnął mu na ucho "Phoenix chce cię widzieć". To było już coś z granic normalności klanu Tremere.
Ojciec widocznie uniknął kary, lub dopiero na nią oczekiwał. A może kara już została dlań wyegzekwowana? Czekał na niego w tym samym pokoju w którym rozmawiali ostatnio. William zauważył jednak, że obraz przedstawiający uwolnionego Gargulca zniknął a jego miejsce zastąpił jakiś posępny pejzaż.
- Siadaj - rzekł sucho - Doceniam to, że odpowiedziałeś na zew, gdy został on wydany. Podejrzewam, że to nasza ostatnia rozmowa. - splótł palce obu dłoni i znad nich mierzył wzrokiem swojego syna - Lord Lothar przenosi mnie do Sztokholmu. Mam tam objąć stanowisko Regenta jednej z Fundacji. Zważywszy, że aktywni tam są Gangrele to zaszczytna propozycja. - Gordon zacisnął szczęki dławiąc złość - Podejrzewam, że gdybyś nie zajmował się tym Świrem ciebie wysłał by w ślad za mną. Jak rozwija się sytuacja?

Tony

Danko przekrzywił swa sylwetkę na lewo i zatarł dłonie. Przypominał trochę jakiegoś paralityka, który naśmiewa się do rozpuku. Zachichotał ale nie poszedł z Tonym. Zatrzymał do chwyciwszy za łokieć
- Ona śni mi się co noc od tygodnia. Cały czas o niej myślę a gdy próbuje zapomnieć te myśli zaczynają krzyczeć. Chodź coś ci pokarzę.
Zaprowadził Toy'ego do czarnej taksówki i kazał się wieźć do swego domu, w którym kilka lat temu gościli z Arthurem. Gdy Tony wszedł Danko gestem wskazał mu ogromną ilość obrazów. Każdy przedstawiał postać Sybil. Danko malował ją wszędzie. Na płótnach, kartkach, brulionach a nawet ścianach. Po chwili Tony skonstatował, że stoi na ogromnej twarzy Sybil wymalowanej tuszem na dywanie!
- Ona mną zawładnęła. Powiedz. Powiedz, że ty też masz co do niej podobne przeczucia.
Tony stwierdził, że Danko myli się, gdyż od dzisiejszego incydentu z tą dziewczyną nic nie miało związku z Sybil. Lecz ta wizja, wizja jej twarzy była tak realistyczna, że Ventre musiał przyznać, że coś w tym jest.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 18:59, 17 Lis 2010 Powrót do góry

Kyle zamyślił się na moment. Mógłby myśleć dłużej, wprawdzie zapewne tutaj ma cały czas na świecie. Ale jednak wolał dowiedzieć się jak najwięcej, jak najszybciej.
- Chodzi mi o H.L. Maga, który zabił swoją żonę, która była jednocześnie magiem, do której to należałeś Ty. W pewnym sensie oczywiście. Ten sam mag teraz ściga mnie, bo ja mam Ciebie, a to Ty byłeś pierwotnym celem ataku na Twojego maga... Ponoć on je Avatary. Czy cos w tym stylu. Dlatego musimy sie przed nim bronić. Czy nawet sami go zaatakować. I dlatego myślałem, że Ty możesz pomóc.
Zastanawiał się dlaczego ten tutaj Bob jest taki smętny. Stary Bob miał poczucie humoru. Czarne, ale jednak zawsze miał!
Kyle wyraźnie chciał wiedzieć jak najwięcej. To było bez najmniejszych wątpliwości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 19:36, 17 Lis 2010 Powrót do góry

Tony spojrzał jeszcze raz na wszystkie obrazy, które w strachu i jakby z poczucia obowiązku namalował Danko. Zdał sobie sprawę, że to obłęd i po raz kolejny utwierdził się w przekonaniu, że Sybil to potężna osoba - zlepek greckich bogów. Rzucił spojrzeniem na Danko. -Wpadłeś w obłęd. Tylko dzisiaj miałem incydent w związku z Sybil. Przez resztę czasu odkąd wybrałem się z Tobą w podróż w przeszłość - nie spotkałem się z nią. Właściwie to tak jakbym teraz sobie przypomniał, że istnieje piłka nożna. Dzisiaj przypadkiem zobaczyłem ją w telewizji. - mówił i na chwilę przestał. Spojrzał jeszcze raz po tych obrazach. Wreszcie chyba zdał sobie sprawę z całej intrygi. -Nie mam pojęcia o jej zamiarach, ale muszę przyznać, że coś w tym faktycznie jest. - rzekł po głębszym namyśle.. Czuł potrzebę porozmawiania z Justice, choć od razu przypomniał sobie, w jaki sposób jego Matka uniknęła tematu. Został mu Howard. Howardzie, gdzie jesteś.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Śro 19:38, 17 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 11:52, 20 Lis 2010 Powrót do góry

Sen stał jak otępiały. Wszystko w co wierzył, komu ufał runęło jak domek z kart. Don Luca, przynajmniej w przekonaniu Falcone, był kimś innym za kogo się podawał. Gdyby ktoś chińczykowi wczoraj powiedział, że Don Luca jest kimś zupełnie innym, pewnie by nie uwierzył, ale teraz, w obiegu zaistniałych sytuacji, wszystko zdawało się być zupełnie inne od rzeczywistości. Pozostaje tylko jedna wątpliwość. Jak Falcone w takim stanie udało się dotrzeć tu, z Włoch ? Lekarz już nikomu nie mógł ufać i chyba też nie chciał, ale Falcone wydawał się być wiarygodny: - Kto zabił Greena ? Musisz coś pamiętać. - zastanowił się - Co ma siłę by tak okaleczyć wampira, aby ten nie mógł używać mocy krwi ? Na pewno gdzieś są o tym informacje. A może... - zamilkł i przeszedł się po pokoju - To krew tego człowieka, którego kazał ci spić Green, tylko kim on mógł być ? - Sen mówił jakby do siebie - Słuchaj, mamy przewagę o tyle na ile ufa mi Don Luca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 22:36, 21 Lis 2010 Powrót do góry

Wydarzenia z ostatnich dni sprawiły, że Will zmienił się diametralnie. Nic w tym dziwnego, obfitość wrażeń nawet na najbardziej opanowanym odcisnęło by swoje piętno. Nie był typem awanturnika przyzwyczajonym do nadmiaru wrażeń. Wprawdzie szkolenie w Fundacji kładło nacisk na stworzenie osobników mało podatnych na stres, ale nawet to nie przygotowało go na zderzenie z światem stworzeń, które w nocy dzieliły miasto razem ze Spokrewnionymi.

Wchodził do Fundacji mając wrażenie, że wkłada głowę w paszcze lwa. Czuł jednak spokój towarzyszący powrotowi do domu. Wiedział, że to miejsce wcale nie jest bezpieczne, wręcz przeciwnie, wiele wskazywało na istnienie spisku w jego Klanie i próbie przewrotu. William nie wiedział kto po jakiej stronie stoi, kto jest wrogiem, kto sojusznikiem. Wiedział na pewno, że nikomu nie może ufać. Mimo wszystko przyszedł tutaj. Wiele ryzykował, ale liczył, że uda mu się uzyskać choć rąbki informacji.

Szedł spokojnie, mimo zagrożenia które mogło spaść mu na głowę w każdej chwili. Nie był to akt odwagi czy brawury. Po prostu czuł się wypalony. Wydarzenia ostatnich dni, a raczej nocy ukazały mu jak jest mały i słaby w porównaniu do potęg rządzących miastem i pociągających za sznurki. Dodatkowo nabrał podejrzeń, że te potęgi to również pionki w rękach sił, o których istnieniu i mocy nie miał pojęcia.

Zapukał do kwatery ojca, wszedł i uzyskawszy pozwolenie usiadł. Wysłuchał krótkiego wstępu i jedynie na wzmiankę o Gangrelach po jego twarzy przebiegł grymas zrozumienia.

„Nie wiem czemu większość boi się zdenerwować Brujaha. Zgadza się, wpieniony Brujah bije szybko i mocno, ale sto razy gorzej wkurzyć Gangrela. Po laniu od Brujaha bym się pozbierał, ale po walce z Gangrelem pewnie wyglądałbym jak kotlet mielony”.

Mimo zrozumienia jakoś nie mógł się zdobyć na współczucie dla Gordona. Wzruszył ramionami zapytany.

- Gównianie – nie silił się na żadne kłamstwa – Ten mag, który interesuje się Świrem to zawodnik dużego kalibru.

William skrzywił się wyraźnie wkurzony – Sukinsyn bawi się z nami w kotka i myszkę. Na moich oczach załatwił dwu innych magów ot tak – Dla zilustrowania pstryknął palcami.

Opanował po chwili gniew i świadom, że ojciec pewnie nie takiej odpowiedzi oczekuje kontynuował.

- Na razie stosujemy taktykę partyzancką i staramy się nie siedzieć długo w jednym miejscu. Koleś chyba ma wtedy problemy z namierzeniem Świra. Staramy się pozyskać jak najwięcej informacji, znaleźć coś co nam pomoże w walce z Eutanatosem.


William pomyślał, że to może być dobra chwila i nie zwlekając zapytał.

- Wiesz coś może, Panie, co mogło by nam pomóc?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 12:40, 24 Lis 2010 Powrót do góry

Kyle

Bob posępiał jeszcze bardziej.
- Nie jest to możliwe. Mag potrafi zabić avatara, ale nie umie przejąć jego mocy. Być może twojemu magowi wydaje się, że posiada moc zabitych - wzruszył ramionami - W historii ludzkości znane są przypadki takiego postępowania. Dawni dzicy zjadali swoich wrogów aby posiąść ich siłę. Może ten mag jest szalony? To skomplikuje sprawę jeszcze bardziej - rzekł bardziej do siebie niż do Kyle'a
Wstał. Wampir (który tu nie był wampirem) dostrzegł, że ten Bob jest jakby wyższy. Wyraźnie różnił się od jego Boba. Jego gospodarz przesedł kawałek po pokoju. Kyle dostrzegł jakiś ruch za karmaynową zasłoną. Czyżby ktoś tu jeszcze był? Widać Bob również to widział.
- Musisz... musisz odejść. To coś, co zrodziło się z tej dziedziny właśnie cię znalazło. Wątpię czy jako wampir masz szansę przetrwać to spotkania a co dopero jako człowiek. Może przy naszym następnym spotkaniu uda mi się wymarzyć sobie ciebie jako maga. Ale nie teraz Kyle, nie teraz...
Świat, na ktory składał się pokój otoczony czerwonymi zasłonami począł się rozszerzać a Kyle, choć pewnie tego nie chciał.
Znalazł się znów w cieniu drzewa nieopodal fundacji Tremere. Dech w piersi mu ustał a przyjemne pusowanie krwi w żyłach zamarło. Znów był nieumarłym. Poszukał Boba, jego Boba ale nie dostrzegł go nigdzie. 'Wróci' - pomyślał, gdyż Bobowi zdarzało się znikać nie raz. Teraz trzeba wrócić do pana Tremere... ale, gdzie on się podział?

Tony

Barris wołał w myślach swego ojca. Nikt mu jednak nie odpowiedział. Danko spoglądał na niego trochę niepewnym wzrokiem.
- Te... teraz pokażę ci coś jeszcze.
Malkavianin rozzucił płotna stojące na przedzie. Oczom Tony'ego ukazał sie klejny obraz. Malowany pastelami na jakiejść grubej dykcie. Przedstawiał on wyjście z jego klubu. Przed wjściem Tony gonił jakąś kobietę. Nie, nie jakąś to był Sybil! W cieniu budynku zaś stał prypatrujący się temu Danko. Obraz spiorunował Tony'ego. To musiała by mityfikacja! Ale jak? Danko nie mógł go namalować teraz! Co to oznaczało?
- Ro... rozumiesz? W jakiś sposób związałem się z jej sposobem patrzenia na rzeczywistość. Tam w klubie to BYŁA ONA! Jednak to był ostatni obraz jaki namalowałem... szczerze powiem, że nawet nie pamiętam jak i kiedy go namalowalem... - Danko spojrzał w panice w oczy Ventrue...

Sen

- Myślisz, że ci ufa? - syknął Falcone - Co chcesz osiągnąć? Iść do Luki i zapytać go o wszystko?
Falcone przemyślał raz jeszcze słowa Sen'a
- Mówisz jak nasi przodkowie. Wiesz, że Brujah byli kiedś strażnikami wiedzy? Nasz upadek zaczął się wraz z upadkiem Babilonu. Smutne czym się stalśmy. Ale taką wiedzę, o której mówisz mogą mieć tylko Tremere. Masz jakieś znajomości u nich? Widziano cię z tym młodym jak-mu-tam Williamem. Od tego winniśmy zacząć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 13:29, 24 Lis 2010 Powrót do góry

- Wpadliśmy razem w jedno gówno i siedzimy w nim coraz głębiej . - rzekł posępnie - Spróbuję się czegoś dowiedzieć. - rzucił jakby chciał skończyć ten wątek. - Jak udało Ci się wrócić z Włoch ? W takim stanie. - spojrzał w oczy Falcone.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 17:09, 24 Lis 2010 Powrót do góry

Tony nie mógł się okrzesać. Podrapał się po głowie cały czas spoglądając w ten obraz. Czuł także potrzebę spotkania z Howardem, który na pewno miałby dla niego kilka wskazówek. Tymczasem zwrócił się do Danko: -Mówiłeś o tym klanowi? To poważna sprawa. Nie wiadomo co knuje Sybil i po co w ogóle się szwenda po moim lokalu. - odpowiedział. Dziwiło go, że się pojawia zupełnie bezcelowo. Mogłaby chociaż porozmawiać z Tonym. -Spadamy stąd i zwijamy się do Justice. Sami nic nie wykombinujemy. - zaproponował Barris.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Śro 17:13, 24 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin