FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 WIĘZY KRWI - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:37, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Nerwy Willa jeszcze nie wróciły do normy gdy drogę zajechała mu jakaś sportowa bryka. Nie czekając na rozwój wypadków złapał za spluwę odłożoną na siedzenie pasażera. Zanim odstrzelił sprawcy kłopotów głowę, ze zdziwieniem zauważył burze rudych włosów. Opuścił broń na kolana i czekał na rozwój wypadków. Zauważywszy jednak minę nadchodzącej kobiety przez chwilę zastanawiał się czy to nie była jednak błędna decyzja.

„Jej mina nie wróży nic dobrego. Niech to. Następnym razem nie będę czekał na złe wieści tylko od razu zastrzelę posłańca. O właśnie, tak zrobię.”

Nieznajoma ledwie się odezwała, a już udało jej się zadziwić Willa.

„Levi? BRAT!!! Ah. Laleczka też jest Nosferatu? Czyli ta ładna buzia to pewnie iluzja. Eh. Nigdy się nie przyzwyczaję.”

Pomimo jawnej nieuprzejmości kobiety William starał się być miły i uprzejmy. W końcu jakby nie było rozmawiał z kobietą. O ile można być uprzejmym rozmawiając z kimś przez okno i mierząc od niechcenia do niego przez drzwi wozu.

- Witam. Zaiste mam na imię Will. I bądź pani pewna, że jestem zaraz za tobą w kolejce osób, które chciały by wiedzieć, gdzie ukrywa się twój brat.

„O ile faktycznie jesteś jego siostrą. Choć w sumie historia zbyt głupia by była zmyślona”.

- Chętnie odpowiem na twe pytania, ale to miejsce nie jest bezpieczne. Jedź za nami swoim wozem, albo pakuj się do środka – wskazał lufą trzymanego pistoletu miejsce obok siebie i dopiero zauważył co robi.

- Oj. Przepraszam. Bez urazy. Nie chciałem ci grozić. Ale to naprawdę nie jest odpowiedni czas.

Spojrzał nieznajomej w oczy na ułamek sekundy, a następnie obejrzał się do tyłu. Widać było, że jest jeszcze zdenerwowany i nie zamierza prowadzić dyskusji na środku ulicy.

- Jedziesz czy nie?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:52, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Kyle i Will

- Trish - rzuciła przez ramię i wsiadła na miejsce pasażera. Uspokoiła się nieco ale nadal była widocznie spięta - Levi to mój brat. Nie brat z Krwi ale biologiczny brat. Zostaliśmy spokrewnieni w szyderczy sposób. On zamienił się w bestię a ja mam twarz klanu Toreador. Pomylone co? - spojrzała do tyłu na Kyle'a jakby zastanawiając się co to za jeden. Szybko jednak straciła zainteresowanie i rzekła ponownie do Tremere - Levi dzwonił do mnie tej nocy, której spaliście u niego w motelu. Ponoć odstawiliście tam niezłą szopkę i się przestraszył. Zaproponowałam mu aby po prostu was stamtąd wyrzucił. Potem kontakt mi się z nim urwał. Nie odbiera telefonu, nie ma go w Jamie, nie ma go w jego ulubionej knajpce. Nigdzie. Wsiąkł. Jakieś pomysły? Wy go widzieliście ostatni. Nawet reszta Nosferatu nic nie wie. Zniknął też jego ghul z motelu, a jeden pokój jest zdemolowany jakby przejechał przez niego czołg.
Bob spojrzał na Kyle całkiem poważnie i rzekł
- Mówiłem, coś się uwolniło tam w motelu. Coś co możliwe stworzyliście przy pomocy Linch'a.
Toreadorka odwróciła się do Kyle'a
- Mówiłeś coś? - Trish jakby zdawała się usłyszeć Boba!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 16:51, 24 Sie 2010 Powrót do góry

Kyle jechał sobie z Willem, gdy nagle... Nieomal zostali wciągnięci w słuczkę samochodową!
Sprawcą okazała się... Siostra Keanu Reevesa! Jaki ten świat mały!
Dużo mówi - pomyślał Kyle.
- Ja nic. Za to Bob mówił. I może mieć rację... Chociaż nie jestem pewien czy Linch ma coś z tym wspólnego... Muszę się zobaczyć, z Mamą, a potem z Dziadkiem. Dziadek na pewno będzie wiedział o co chodzi.
I uśmiechnąl się pogodnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 8:30, 25 Sie 2010 Powrót do góry

- Faktycznie, ktoś miał dziwaczne poczucie humoru – Will przytaknął i schował broń do schowka.

- Czyli Levi kontaktował się i twierdzisz , że był przerażony – dodał w zamyśleniu. Trochę mu to przejaśniło w głowie. Wcześniej podejrzewał o cała awanturę w motelu właśnie Leviego. Przynajmniej o współudział. Ale skoro facet był przerażony, to chyba świadczyło na jego korzyść.

- Hm. Trish – powoli zaczął, przeciągając jej imię, jakby smakując jego brzmienie – Wszystko się zgadza, oprócz kilka szczegółów. Faktycznie coś narozrabiało w tamtym pokoju. Nie jestem pewien do końca co, ale mogę się domyślać jak to wyglądało. Twój brat opuścił motel wcześniej. Razem z nami. Zanim to coś zrobiło tam burdel.

Zerknął na Toreadorkę siedzącą obok, ale z jej pięknego profilu niewiele mógł odczytać, skupił się więc na kierowaniu. Bez zbędnych uzgodnień kierował się na schronienie matki Kyla. Dopiero po chwili zanotował fakt, że Trish zdawała się słyszeć co mówił Bob do Kyle’a. Sam tego nie słyszał, ale gdy z ust Malkawiana padło ponownie słowo Linch, zaniepokoił się na serio.

„Cholera, powinienem go wypytać wcześniej o tego Lincha. Ale to piórko wyprowadziło mnie z równowagi.”

Milczenie przedłużało się niezręcznie wiec Will odezwał się by nie wyjść na gbura.

- Nie sądzę, że Levi był przerażony tym co widział w motelu. Rozmawiał z nami po fakcie i był zdziwiony, może poirytowany, ale moim zdaniem co innego napawało go strachem.

Tremere powziął już decyzję wiec nie zwlekał dłużej tylko wprowadził Trish w podejrzenia Nosferatu.

- Twój cwany braciszek znalazł zdaje się jakieś ślady spisku prowadzące naprawdę wysoko. Nie będę rzucał oskarżeniami i wymieniał imion bo nie podał mi żadnych faktów, a ja nie lubię plotkować. Cała awantura według niego ociera się o Primogenat w naszym mieście i mordowanie młodszych spokrewnionych.

Przerwał by znowu zerknąć na Trish i sprawdzić czy może już o tym słyszała.

- Po tym jak ujawnił nam te rewelacje doradził byśmy się ukryli naprawdę głęboko. Sam przyznał, że właśnie ma taki zamiar. Więcej nic ci nie potrafię powiedzieć.

Zerknął w lusterko wsteczne by podchwycić wzrok Kyle.

- Możesz powiedzieć Suzy, że do niej jedziemy. Zapytaj czy chce się spotkać u ciebie czy gdzieś indziej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 15:11, 25 Sie 2010 Powrót do góry

- Mamy być w Oxford Circus, w Soho... O północy.
Rzucił krótko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gavron dnia Śro 15:12, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 20:18, 25 Sie 2010 Powrót do góry

Sen

Siedząc w fotelu rozmyślał o całej sytuacji w którą się wpakował. A raczej w którą wpakowali go inni gdyż Sen aktynie nie uczestniczył w "wpi****aniu się w gówno".
Nie zaskoczyło go gdy zadzwonił jeden z jego ochroniarzy i poinformował, że ktoś chce się z nim widzieć.
Do biura Li Yung'a wszedł wysoki i chudy człowiek, którego wampir widział pierwszy raz w życiu. Zdziwiona mina Sen'a pozwoliła człowiekowi zacząć pierwszemu rozmowę.
- Przysyła mnie Marehrenis. Podobno chcesz wejść do Jamy.
Gdy Sen przytaknął mężczyzna powiedział
- Jestem Thijs z klanu Nosferatu i będę twoim przewodnikiem i łącznikiem z Jamą. Nie zasłużyłeś sobie niczym aby wejść do środka, ale Marehrenis i tak chce się z tobą spotkać. Zasady są proste. Zawsze wchodzisz do Jamy jedną i tą samą drogą. Nigdy nie bierzesz ze sobą niezaproszonych. Sam też przybywasz tylko na moją wyraźną zgodę. Jeśli kiedyś przywleczesz kogoś, kogokolwiek zginie on a nad toba zostanie zawiązany sąd Nosferatu. Kary są różne. Od zakazu wchodzenia do Jamy, przez zakaz pojawiania sie na terenach Nosferatu aż po Śmierć Ostateczną. Nikt nie znajdzie cię w Jamie bo jak wiesz robimy sporą selekcję. Jeśli wszystko zrozumiałeś to chodź.
Sen wstał i założył skórzaną kurtkę. Wyszli z kasyna. Najpierw Sen myślał, że idą do auta ale Thijs skręcił w jedną z wąskich alejek. Oddalili sie od kasyna o kilka przecznic i weszli na podwórze kamienicy w kształcie litery "L". Nosferatu wszedł do jednej z piwnic a Sen podążał cały czas za nim. Thijs nie odzywał się często poza kilkoma słowami nakazującymi doktorowi skręcić lub pospieszyć się.
Szli teraz długim korytarzem. Noferatu odsunął drzwi jednej z piwnic. Okazało sie, że maskowały one wybitą w ceglanej ścianie dziurę. Sen musiał się schylić aby wejść dalej. Było tam ciemno. Oczy Nosferatu zapłonęły czerwonym ,upiornym blaskiem. Sen słyszał, że to dyscyplina Transformacji pozwala wampirom widzieć w całkowitych ciemnościach niczym w dzień. Sam nie posiadał takich zdolności więc włączył kieszonkową latarkę.
Byli w korytarzu, który był o wiele starszy niż budynek stojący nad nim. Ciągnął się on pod miastem dobre dwieście metrów. Musieli schodzić nim coraz niżej gdyż przy samym końcu korytarza nie było już słychać przejeżdżających na górze samochodów.
Nosferatu dźwignął masywną klapę i zszedł jeszcze niżej. Tam już było światło. Prąd rozżarzał kilka lamp skrytych za metalowymi kratkami, zapobiegającymi ich stłuczeniu. Lekki odór zgnilizny i jakiegoś zdechłego szczura dotarł do nozdrzy wampira. Korytarz tutaj był już krótszy, ale nadal trzeba było przejść się kolejny kawałek.
Wreszcie weszli do Jamy. Była to ogromna jaskinia ze sklepieniem znajdującym się kilkanaście, może nawet dwadzieścia metrów nad nimi. Do mniejszych pomieszczeń prowadziły drewnie schody wsparte na drewnianych i metalowych rusztowaniach. Kilku Nosferatu spojrzało na przybyłych, ale żaden nie zawiesił zbyt długo wzroku aby okazać zainteresowanie. Thijs zrzucił przebranie Niewidoczności i jawił się teraz jako Potwór rodem z koszmarów. Miał zielonkawą skórę, przebarwioną miejscami na brązowo. Łysa czaszka pokryta była strupami i bąblami. Uszy miał całe owłosione. Był garbaty a stawy nóg wyginały mu się w drugą stronę jak u owada czy flaminga! Sen jako chirurg zapragnął zobaczyć zdjęcie rentgenowskie jego stawów.
Nosferatu bez słowa wskazał palcem w stronę oczekującego ich Marehrenisa.
Starszy Primogen przywitał Sen'a swoim makabrycznym uśmiechem.
- Kto to zawitał do domeny Nosferatu? Nie jesteś już w Kansas Dorotko - zaśmiał się szaleńczo i poklepał Sen'a po ramieniu
- Słyszałem, że się wydarzyło coś w Thorpe Park. Słyszałem też, że nie wszyscy zostali zniszczeni przez Lothariusa Jodłującego Lorda - kolejny śmiech - Opowiadaj. A potem przejdziemy do interesów.
Marehrenis zaprosił Sen'a do pomieszczenia na górze. Pomimo tego, że znajdowało sie ono w wydrążonej jaskini to meble i sprzęty wyglądały jak wyjęte z jakiegoś pałacu. Na ścianach wisiał płótna, w których dominowała czerwień. Stałą tam też sztaluga z niedokończonym malunkiem przedstawiającym jakąś kobiecą twarz. Gdyby nie była ona całą czerwona jak u jakiejś diablicy Sen uznałby to za arcydzieło. Tak wyglądało trochę jak komiksowa okładka.
- Zatem? - spytał Marehrenis siedzący już w fotelu. Wskazał dłonią drugi. Nalał czerwonego wina do dwóch kieliszków stojących na małym inkrustowanym srebrem stoliku i splótł dłonie na podołku
- Wybacz mój wygląd ale w Jamie panuje prosta zasada - Nie można nosić płaszcza Niewidzialności. To na wypadek ataku. Musimy odróżniać swoich - posłał Sen'owi najszczerszy uśmiech na jaki go było stać a i tak wyglądał na uśmiechniętego rekina.

Will i Kyle

Trish zastanowiła się nad słowami Tremere i Malkavianina.
- To rzeczywiście niebezpieczna wiedza. - Spojrzała we wsteczne lusterko. Na jej twarzy malowała się realna troska. - Muszę wam zaufać i uwierzyć w to co mówicie. Wiedzcie tylko, że jeśli skrzywdziliście Levi'ego dopadnę was pierwsza, zanim zrobi to klan Nosferatu. Wiele się ostatnio słyszy o "Klubie Łowów" i szepcze o tym, że młodzi urządzają sobie polowania na starszych. Może te zgony młodych to jakiś odwet? Cholera wie... - Trish przyłapała się na tym, że chyba powiedziała za dużo? A może to była doskonale maskowana gra? Może chciała to powiedzieć aby wplątać ich w kolejne bagno? Żaden z nich nie czuł aby używała dyscypliny Prezencji a jednak słowa Trish bardzo ich zaintrygowały. Słuchali dalej gdyż Trish uznała, że jeśli powiedziało się A to trzeba dokończyć alfabet.
- To wrzód na królewskim tyłeczku Anny. Ta kobieta traci sznurek za sznurkiem i Londyn robi się coraz niestabilny. To kwestia czasu aż ktoś zrobi przewrót. Polecą głowy. Już dziś wiadomo, że do Klub Łowów należy przynajmniej dziecięciu Spokrewnionych. Podejrzewa się, ale śledztwo, jakie nieudolnie prowadzi Szeryf tkwi w martwym punkcie. Anna prosiła byłego Archonta, Primogena Brujah aby jej w tym pomógł. Poniżyła się do tego stopnia a ten po prostu ją wyśmiał. Teraz Primogen też wyparował. Wśród Brujah wrze ale inne klany boją się uderzyć w gniazdo os - oparła łokieć o drzwi a głowę wsparła na dłoni - Tak to jest. Jeśli Levi dowiedział się za dużo... to my też jesteśmy w niebezpieczeństwie. Nie paplajcie o tym na lewo i prawo bo możecie znaleźć się na celowniku. Mam nadzieję, że ten idiota nie dał się zniszczyć jakiemuś punkowi z irokezem - zamknęła oczy. W kącikach powie pojawiły się dwie krwawe łzy. Otarła je szybko i rzuciła krótko - Zatrzymaj sie. Zgłodniałam. - zanim wysiadła ze schowka wygrzebała kawałek papieru i długopis. Zapisała coś szybko i podała Williamowi - Pod tym numerem... zadzwoń gdybyś spotkał Levi'ego. Do vstrechi - dodała po rosyjsku i wysiadła z auta...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 20:51, 25 Sie 2010 Powrót do góry

Uśmiechnął się tylko pod nosem gdy chudy jegomość przedstawił się jako posłanie Marehrenisa. Był zadowolony, że Don Luca szanuje go chociaż na tyle, aby regulować długi w miarę jak najkrótszym czasie.

Cały czas podążał śladem swojego przewodnika, aby się nie zgubić, bo powrót na powierzchnie byłby raczej w takiej sytuacji niemożliwy. Gdy dotarli na miejsce doktor od razu zauważył podążającego w jego kierunku jedynego gościa. Był to rzecz jasna Marehrenis, jego dobry znajomy. Przynajmniej na tyle, że pomagali sobie nawzajem. Przywitał go z trochę sztucznym uśmiechem i dał się poprowadzić w ustronne miejsce, gdzie mogliby spokojnie porozmawiać.

- Nic ciekawego. Dotrzymałem słowa i wykonałem swoją część umowy więc teraz jesteśmy kwita. Cało udało się ujść conajmniej trzem anarchistom, a ilu ich było dokładnie, tego nie wiem, ale jak mniemam ty się doskonale w tym orientujesz. - przerwał aby zaczerpnął łyczka czerwonego płynu i kontynuował - Powiem ci, że trójka z którą rozmawiałem była bardzo ciekawa na czyje zlecenie pracuję, ale to chyba nic ważnego. - Sen był spokojny, a jego głos mocny, jednak niecierpliwił się trochę, bo chciał przejść do sprawy, która go tutaj ściągnęła. - Możemy przejść do interesów ? Bardzo by mi zależało. - spojrzał wyczekująco na kreaturę siedzącą naprzeciw siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mali. dnia Śro 20:53, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 22:29, 25 Sie 2010 Powrót do góry

Sen

Marehrenis złożył szponiaste ręce tak, że każdy palec dotykał czubkiem swego odpowiednika na drugiej dłoni. Znów uśmiechnął się, tym razem nie namiastką uśmiechu lecz ukazał swoje zęby w pełnej krasie.
- Przybyłeś po informacje. Równoważy się to z zaciągnięciem kolejnego długu. Informacja to towar, którym handluje klan Nosferatu. Wychodzimy na tym całkiem nieźle. Co mi zaoferujesz w zamian za to co chcesz usłyszeć? Zważ cenę informacji, jaką chcesz uzyskać i podaj mi równowartość twojej usługi. Krew jest dobrym pieniądzem. Jednak tak inteligentny wampir jak ty, nie da się złapać na tanią sztuczkę z Więzami Krwi. Tylko głupcy lub desperaci tak robią. - Sen słysząc słowa łechtające jego ego musiał przyznać, że pod powłoką szaleńca, którego zgrywał Nosfer był wampir o wiekowym doświadczeniu. Kiedyś jego przodkowie szanowali wiek i mądrość, która szła w parze z przeżytymi latami. Teraz Sen poczuł, że ludzka mądrość nawet stuletniego człowieka ni jak się ma do wampirzego geniuszu. Gotów był postawić swoje nie-życie w zakład, że Marehrenis doskonale wie po co tu przyszedł Li Yung. A może to tylko ułuda? Może Nosferatu nie wiedzą wszystkiego? Byli jednak szpiegami Rodziny i na tej materii nie mogli ustąpić miejsca nikomu...
- Pytaj. - rzekł wreszcie Marehrenis - Stare japońskie przysłowie mówi: "Kto pyta robi z siebie głupca raz, kto nie pyta jest głupcem przez całe życie". Japonia leży niedaleko Państwa Środka i to przysłowie mogli przynieść ze sobą chińscy handlarze.
Marehrenis splótł ręce na piersiach w oczekiwaniu na odpowiedź Sen'a.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 7:39, 26 Sie 2010 Powrót do góry

Wiedział po co tu przyszedł i nie zamierzał rezygnować. Nie był jednak pewien czy Nosferatu chciał go zniechęcić czy może po prostu chciał aby Li Young dokładnie zważył informacje, którą chce uzyskać, aby to co ma dać później w zamian nie było zaskoczeniem. Odstawił kieliszek na stoliku obok fotela i wsparłszy ręce na kolanach zaczął mówić: - Interesuje mnie ghul o imieniu Edith. Chcę wiedzieć gdzie można go znaleźć i jakie ma powiązania z Falcone. - przerwał na chwilę, wyprostował się w siedzeniu i kontynuował pewnym głosem - Taka informacja nie może wiele kosztować zważywszy, że poszukuję ja z sentymentu, a dla ogółu nic nie znaczącego ghula. - spojrzał w oczy Szczurowi. Powoli przyzwyczajał się do jego wyglądu. Teraz jego wzrok spoczął trochę dłużej na postaci jego gospodarza jednak nie na tyle długo, aby Starszy mógł stwierdzić, że Sen nachalnie i natarczywie wierci go swym wzrokiem oczekując odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 12:37, 26 Sie 2010 Powrót do góry

„Oxford Circus. Soho. Wiem gdzie to jest. O północy, czyli znowu kombinacje z tym dziwnym magicznym przedmiotem. Stara wiedźma znowu pewnie mi go nie pokarze. Pies ją trącał, ważniejsze mam teraz problemy. No chyba, że tym razem coś mi się uda podpatrzeć. Teraz będę czujniejszy. Może akurat.”

Z zadumy wyrwał go melodyjny głos Trish. Nie dał po sobie poznać lecz słuchał bardzo uważnie.

„Klub łowów? Pierwsze słyszę. Tez sobie rozrywkę znaleźli. Zamiast siedzieć i studiować polują na starszych. Pf, zawsze znajdą się tacy co chodzą na skróty.”

William posłusznie zatrzymał się przy krawężniku. Schował dobrze kartkę z numerem i zerknął pry okazji w lusterka. Skinął głową pięknej toreadorce lecz miał już lekko rozkojarzony wyraz twarzy. Kombinował już co dalej. Z zamyślenia wyrwało go pożegnanie.

„Rosyjski? Hm, trzeba zapamiętać. Zapytam przy okazji. Dziwne rodzeństwo.”

Ruszył nie zwlekając, mieli jeszcze trochę czasu więc postanowił pojeździć po Soho. Bardzo sumiennie wcielał w życie zasadę, żeby nie być nigdzie zbyt długo. Zwłaszcza po tej awanturze w parku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 16:51, 26 Sie 2010 Powrót do góry

Sen

Marehrenis zamienił się cały w słuch. Gdyby Sen był w jakimś narkotycznym amoku lub grał w Cyrku Monthy Pytona mógłby dostrzec siedzące wielkie ucho na antycznym fotelu. Jednak Nosferatu zdawał się chłonąć każdą nutę, które tworzyły słowa Sen'a.
- Chcesz informacji o ghulu. - fakt ten nie zrobił na starym wampirze wrażenia - Musi to być ważny ghul skoro pytasz o niego.
Marehrenis podniósł mały, srebrny dzwoneczek i zadzwonił nim. Natychmiast zjawił się u niego jakiś inny Nosferatu z twarzą tak pooraną bliznami, że Sen dziękował, że spokrewnił go Falcone
- Edith. Ghul. Gdzie przebywa. Powiązania z Vincentem Falcone z klanu Brujah.
Nosferatu skłonił się szybko Primogenowi i odszedł
- Masz rację i mylisz się. Każda informacja jest coś warta. Skoro pytasz o nią, wiedza ta jest po stokroć ważniejsza dla ciebie niż dla mnie. Twarde prawa handlu. Wiesz my nie sprzedajemy informacji jak chleba. Każda jest pielęgnowana niczym herbaciana róża. Skoro jednak nie jest aż tak ważna i niewiele za nią chcesz dać... - Marehrenis począł zbierać się do wyjścia i pożegnania Sen'a. Usiadł nagle szybka i roześmiał się.
- Nabrałem cię co? - Sen był lekko skonfundowany. Zazdrościł też trochę temu Nosferatu. Pomimo swej ułomności zachowywał się jak prawdziwie wolna osoba. Widać nie-życie go nie nudziło i potrafił wziąć z niego to co było dobre.
- Pójdziemy tropem informacja za informację. Nie będę ci już kazał pchać się w wir walki. Zrobisz dla mnie coś zgoła odmiennego. Opowiedz mi o sytuacji wśród Brujah. Czy Don Luka planuje zająć miejsce Primogena Green'a? Gdzie się podziali Krzykacze i czy Falcone poszedł za Green'em czy raczej gryzie piach? - spojrzał na lekko zdziwionego Sen'a - Nie myślałeś chyba, że jesteśmy jak informacja turystyczna? Nikt nie przybiega do nas z wiadomościami jak do reporterów BBC. Musimy jakoś zdobywać informacje. A wymiana do doskonała reguła. Więc? Wiadomości o Edith będziesz miał jutro wieczór, tuż po zachodzie słońca.
Marehrenis znów zamienił się w słuch...

Kyle i Will

Zostawili Trish na Polowaniu a sami ruszyli do stacji metra przy Soho. Suzy czekałą na nich tym razem nie sama. Było tam też dwóch mężczyzn w przyciemnianych okularach. Bob gdy tylko się zbliżali skulił się w pozycji embrionalnej i zaczął ssać swój kciuk. Tremere spostrzegł dziwnie świecące oczy jednego z mężczyzn. Nie świeciły one jak żarówki. Wyglądały bardziej jak super-promienie supermana, tyle tylko, że okulary skutecznie je zatrzymywały. Gdy parkowali mężczyźni zamienili ze sobą dwa zdania, które wrażliwe uszy Willa zarejestrowały z niemałą obawą
- Nie wiedziałem, że przyczepił się do niego hermetyczny zdrajca.
- Nie zdrajca. Potomek zdrajców. Lepsza taka ochrona niż żadna. Przynajmniej nie rzuca się w oczy.
Suzy doskoczyła do wysiadającego Kyle'a i pocałowała go w policzek.
- Witaj synku! Dziś mam ochronę. Po ostatnim "wypadku" Guy'a postanowiliśmy, że będę miała magów-ochroniarzy. Fajnie co? - chwyciła delikatnie twarz Kyle'a w dłonie i spojrzała mu głęboko w oczy - Niedługo północ. Masz isć do podziemi metra, usiąść na trzeciej ławce po lewo i myśleć o tym samym co zeszłej nocy. Masz to twój zegar - wyjęła z torebki ten sam chronometr co poprzednio. - Procedura taka sama. Już niedługo zatryumfujemy! - uśmiechnęła się radośnie. Kyle widywał humory matki ale naprawdę tak uśmiechniętą widywał ja tylko kilka razy w nie-życiu. Przeważnie gdy udało jej się zabić w bardzo wyrafinowany sposób jakiegoś śmiertelnika. Teraz jednak nikogo nie zabiła ani nie zmusiła do samobójstwa. To musiało być coś naprawdę grubego!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Czw 16:55, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 18:35, 26 Sie 2010 Powrót do góry

Kyle uśmiechnął się na widok mamy. Ale ale! Było też tam dwóch kolesi, ktorych Bob się bał. Czyli magowie.
- Fajnie.
A więc jednak to byli magowie! Kyle to wiedział od samego początku!
- No dobrze, Mamo.
Jak mu powiedziano, tak zrobił.
Punkt 00:00 wziął do ręki zegarek i zaczął intensywnie myśleć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 8:46, 27 Sie 2010 Powrót do góry

- Co się dzieje w klanie Brujah ? Nie wiem, bo trzymają mnie z boku, pewnie sam wiesz, młodość ma swoje zalety, ale więcej ma wad. - uśmiechnął się ze sztuczną życzliwością, jakby chciał się odegrać za poprzedni żart Primogena.

- Młodość ma czas aby się wyszumieć, ma też czas aby ukradkiem słuchać rodziców. Wiem, że byłeś u Don Luki. Tam wysłałem wszsytkich Krzykaczy. nie każe ci odpowiadać na kazde z powyższych pytań. Wystarczy mi jedno. - Marehrenis zmienił się w prawdziwego rekina biznesu. Siedział teraz jakby pertraktował co najmniej milionową fuzję.

- Jedno ? - spojrzał zdziwiony, a serce gdyby biło pewnie zabiłoby mu teraz szybciej. przecież oni zawsze chcą wiedzieć dużo dużo więcej niż jedno. Cwany ten Szczurek.

- Wystarczy mi jedno. Nie obraź się, ale nie chcę cię przecenić. Jesteś iście młody i mogą cię trzymać na dystans. Ale fakty są takie. Krzykacze ruszyli do Don Luki. Nie wyszli. Potem zjawiłeś się tam ty. Czyli albo widziałeś Krzykaczy, albo ich truchła, albo nie widziałeś nic. - wiem, czujesz się jak w Milionerach. Nie ma jednak kół ratunkowych a dobra odpowiedź nie zawsze przyniesie wygraną.

- Widziałeś sam. Krzykacze nie wyszli, a ja też ich nie widziałem. - wypowiedział te słowa z kamienną twarzą, nawet mu brewka nie tyknęła. - Powiedz. - znów oparł się o kolana i zbliżył do Nosferatu - Ty potrzebujesz tylko potwierdzenia . Sam dobrze wiesz co się dzieje. Spytaj wprost, a ja potwierdze, albo zaprzeczę.

Marehrenis spłótł dłonie na potylicy i oparł się wygodnie o oparcie fotela
- Jeśli chcesz zagrać w dwadzieścia pytań - zaśmiał się znów radośnie, a śmiech ten przywodził na myśl galopujące wolno konie, które nigdy nie zaznały niewoli - Zgoda - rzekł poważnie - Czy Krzykacze zostali zniszczeni?

- Nie widziałem ich. Nie widziałem nic. - rzekł.

Na twarzy Marehrenisa pojawił się bardzo nieprzyjemny uśmiech, aczkolwiek przyjął z aprobatą odpowiedź Sen'a
- Dobrze wiec. Powiedziałeś mi więcej niż myślisz. Bardzo lubie takich klientów. Może chcesz zaciągnąć dług... Źle... Może chcesz abyśmy my zaciągnęli dług u ciebie. Powiedz coś więcej o Falcone albo Luce... Jak nie zechcesz mówi sie trudno. Nie kazdy codziennie trafia szóstkę w loterii. - Marehrenisowi poprawił się wyraźnie humor. Chyba jednak Sen zdradził się czymś. Studiował psychologię na pierwszym i drugim roku ale ta wiedza nijak się miała do kilkusetletniego wampira... Sen nie wiedział czym i jak się zdradził....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 10:42, 27 Sie 2010 Powrót do góry

Will myślał, że spotkanie z Suzy dostarczy mu kilku ciekawych wiadomości. Nie spodziewał się jednak, że los postawi mu na drodze ludzkich czarodziei. Lub magów, jak woleli się nazywać. Miał do nich tysiąc pytań, w końcu dzielili ta samą pasje. Jednakże podsłuchane strzępki ich rozmowy osadziły go w miejscu. Przyzwyczaił się już, że nawet inne klany nie darzą Tremere sympatią, ale magowie to już była inna para kaloszy. Nie znał wszystkich szczegółów, ale zdążył się już nauczyć, że obie frakcje darzą się antypatią.
Sam William miał to głęboko gdzieś i z chęcią porozmawiałby o sztuce magii z jakimkolwiek jej praktykantem po to by się więcej dowiedzieć. Ale nie wszyscy mieli jego podejście. Wiedział, że starsi mistrzowie nie szafowali swą wiedzą i raczej niechętnie dzielili się informacjami. Takie podejście irytowało go niezmiernie, ale w tej kwestii niewiele mógł zrobić. Do tego dochodził jeszcze dodatkowy mankament. Teoretycznie byli wrogami.

„Wkurwia mnie takie stawianie sprawy. Nic nigdy nie zrobiłem tym magom, oni mi też nigdy. Ale oni są magami, a ja Tremere więc od razu ustawia nas to po przeciwległych stronach barykady. Durny przesąd. W końcu mógłby ktoś coś z tym zrobić. Ile na tym byśmy mogli skorzystać. Ale znając życie nic z tego nie będzie. Oni mają swoje wojny, my swoje i to się pewnie nigdy nie skończy. Zresztą jakby mój ojciec się dowiedział, że kumpluje się z magami to by go pewnie krew zalała.”

I właśnie ta myśl sprawiła, że postanowił działać wbrew swemu wychowaniu. Podszedł do nieznajomych, skinął im z szacunkiem głową i odezwał się pierwszy.

- Witajcie. Byłoby nie uprzejme gdybym się nie przedstawił. Jestem William z Klanu Tremere. Mam nadzieję, że nie robi wam to zbytniej różnicy. Nie jestem tu by szkodzić waszym interesom, a wręcz przeciwnie. Nasze zdania są zbieżne i nie zamierzam wchodzić wam w drogę.

Po czym spoważniał i dodał.

- I nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zdradził jakiegoś maga.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 12:02, 27 Sie 2010 Powrót do góry

Will

Mężczyzna zaskoczyło to, że wampir się do nich odezwał. Wręcz zatkało ich to. gdy lekko ochłonęli jeden z nich rzekł
- Ty nie. Ale pierwsi Tremere tak. Nie znasz historii swego klanu? Kiedyś wszyscy byli magami. Odrzucili jednak swój wewnętrzny potencjał na rzecz ułudy i niepewnej nieśmiertelności. - wzruszył ramionami - Coś ci powiem. My nic do ciebie nie mamy, ty nie masz do nas. Ale to jak Palestyńczyk i Izraelita, nigdy się nie dogadamy. Możemy się nawet przyjaźnić lecz zawsze gdzieś w podświadomości będą się tliły myśli o zdradzie w najmniej oczekiwanym momencie.
- Daj spokój Sam - rzekł drugi - Nie rób mu nadziei. On nigdy nie pozna prawdziwej magyi. Miał okazję za życia, teraz to tylko tanie sztuczki. Więc chronisz naszego martwego przyjaciela? - zmienił nagle temat - Myślę, że bardziej obserwujesz i badasz grunt. Ale to i tak lepiej, że jest ktoś kto w razie czego zginie zamiast Kyle'a. - uśmiechnął się naprawdę szczerze. Widać żywot Williama był mu obojętny. Liczył się tylko Kyle.
Suzy siedziała sobie na masce samochodu i czyściła paznokcie. Robiła to z takim zaangażowaniem, jakby miało od tego zależeć jej nie-życie. Rzuciła przelotne spojrzenie na rozmawiających. Z pewnością słyszała każde wypowiedziane słowo.
- Wiesz w ogóle w co cię wpakowali twoi przełożeni? - spytał ten nazywany Sam'em - Ten mag, na którego polujemy jest potężny. Nawet my nie znamy do końca jego planów. Wiemy tylko, że chce Kyle'a i w jakim celu. Jednak czemu akurat teraz? Czemu nie dorwał go wcześniej...
Nagle powietrze rozdarła fala magii. Will wiedział, że to atak. Poczuł to szóstym zmysłem Nadwrażliwości. Podobnie Suzy. Nie mógł jednak nic uczynić. W jednej chwili stało przed nim dwóch magów. W drugiej obaj leżeli na ziemi a znad ich umierających ciał unosił się zapach krwi. Obaj mieli otwarte tętnice. Nie jedną. Każdą możliwą. Umierali tak szybko, że nawet Willowi zrobiło się im ich żal.
- Kyle! - wydarła się Suzy w stronę zejścia do podziemi.
Kyle był w świecie Hannibala Lectera ale usłyszał wołanie matki. Nigdy nie słyszał takiego przerażenia w jej głosie. Zerwał się na równe nogi i podbiegł do Suzy.
- Wynosimy się stąd. HL tu był! Szybko!
Will był podobnego zdania... Miał dziwne przeświadczenie, że coś się zmieniło... Tak! W kieszeni kurtki namacał zakrwawioną kartkę. Zdanie, które na nim widniało było napisane wykaligrafowanymi literami:

<center>Lepsza zabawa to gonić królika niż go złapać od razu</center>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 15:02, 27 Sie 2010 Powrót do góry

Spojrzał podejrzliwie na Marehrenisa. Nie było mowy o zaciąganiu długów. Chińczyk chciał otrzymywać towar za towar, żadnych długów. Jeszcze ojciec uczył go, że są typy którzy nigdy nie wywiązują się z obietnic i nie spłacają zaciągniętych pożyczek. Mogło się zdawać, że Sen właśnie od czasu śmierci otaczał się takim towarzystwem.
- Skończyliśmy? Reflektuje zasadę towar za towar, nie ma mowy o długach. Zdążyłeś się przekonać, że jestem człow... wampirem honoru. - w myślach porachował co powiedział. Zbierał się do wyjścia - Ze zniecierpliwieniem oczekuję północy. - był już przy "drzwiach" kiedy porachował, że sam stąd nie wyjdzie. - Mógłby mnie ktoś odstawić ? - zwrócił się jeszcze do Primogena.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 19:51, 27 Sie 2010 Powrót do góry

Sen Li Yung

Marehrenis powoli kiwnął głową jakby zezwalał niżej postawionemu odejść.
- Musisz sam trafić. Droga, którą przyszedłeś jest jedyną jaką możesz używać do pojawiania sie w Jamie. Po uprzednim pozwoleni Nosferatu, który jest twoim łącznikiem. W tym wypadku jest ot Thijs. Przy wyjściu weź jego numer telefonu.
Sen wyszedł z komnaty Primogena i wzrokiem odszukał Holendra... a może to był Belg? Thijs to imię pochodzące z tamtych rejonów. Poinformował go o tym co nakazał mu Marehrenis a zdeformowany Nosferatu dał mu swój numer telefonu.
Teraz Sen stanął przed wyjściem z Jamy. Starał się odtwarzać drogę w pamięci. Najpierw długi korytarz, potem na górę do ciemnego, potem piwnicami aż na powierzchnię. Wcale się nie dziwił, czemu do tych kreatur przylgnęło przezwisko Szczury.
Gdy wrócił do kasyna zapragnął się przebrać, gdyż czuł jakiś nieprzyjemny swąd na ubraniu. Wziął też prysznic. Nagłe uczucie pojawiło sie w nim. Jakby ktoś bardzo pragnął aby Sen znalazł się w domu. Czasami miewał takie przeczucia i odkąd był wampirem starał się ich nie ignorować.
Zajechał pod swoje mieszkanie. Nie zdziwiło go gdy ujrzał otwarte jedno z okien. Ktoś je wyważył. Cały spięty i gotowy do działania wkroczył do środka. Jego wrażliwsze niż za życia zmysły starały się rejestrować każdy szczegół. Na fotelu ktoś siedział. Sen zapalił światło. Istota, którą ujrzał skojarzyła mu się najpierw z męskim odpowiednikiem Dwóch Twarzy. Jednak biały garnitur i lekko nadpalony kapelusz z lat '40 pozwolił mu zidentyfikować wampira. Falcone! Wyglądał jakby spotkał się z wybuchającym granatem. Pół twarzy miał zdarte aż do kości. Kość piszczelowa przebiła materiał spodni i sterczała jak jakaś groteskowa ozdoba. Brujah dostrzegł także brak kilku palców u lewej dłoni. W prawej zaś jego ojciec trzymał rewolwer .45. Najwidoczniej to z czym się spotkał nie przestraszyło się prawie półcalowych pocisków.
- Sen... - wycharczał starszy - Musisz przynieść mi krew. Jestem prawie pusty a w tym stanie... nie wyjdę na ulicę. Zgarnie mnie albo policja, albo karawan. Potem opowiem ci... szybko Szał zaczyna mnie ogarniać....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 20:44, 27 Sie 2010 Powrót do góry

Zakradł się pod dom i możliwie jak najciszej przekręcił klucz w drzwiach. Był w pewni skoncentrowany i gotowy do ataku. Wszedł do salonu, a jego oczom ukazał się Falcone. Podszedł bliżej i dopiero teraz zauważył w jakim stanie był jego ojciec. Nawet będą chirurgiem za życia nie mógł widzieć człowieka w takim stanie, ponieważ zwyczajnie taki człowiek nie żył i był odwożony do kostnicy, a nie na stół operacyjny. Mimo tego, obraz ten nie wywołał w Senie obrzydzenia, ale ciekawość. Chińczyk ciekaw był co spotkało Falcone i gdzie znajdował się przez cały ten czas. W samą porę uświadomił sobie, że jeżeli nie spełni prośby Ojca nigdy się tego nie dowie. Skoncentrował się i przy użyciu Akceleracji wypadł na ulicę. Zachowawszy możliwie jak najwięcej dyskrecji poruszał się w ciemności poszukując potencjalnego pożywienia dla Falcone. Dużo czasu mu to nie zajęło zważywszy, że dyscyplina zdała się być bardzo użyteczna. Znikąd pojawił się przy mężczyźnie siedzącym na przystanku autobusowym. Znów poczuł jak upływa z niego krew kiedy oszołomił faceta i później w mgnieniu oka, nieprzytomnego, dostarczył do Włocha siedzącego w milczeniu na sofie w jego salonie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 11:02, 30 Sie 2010 Powrót do góry

William słuchał uważnie co do niego mówili magowie. Mimo, że twierdzili, że tak się różnią Will odniósł nieodparte wrażenie, że wręcz przeciwnie. Ci dwaj ludzie tak mu przypominali jego braci z klanu. Pewni siebie, aroganccy, grający w swe własne gierki, a wszyscy inni to jedynie pionki w ich grze. Szczególnie wypowiedź drugiego maga nasunęła mu te wnioski. Był jednak na tyle rozsądny, iż zachował swe przemyślenia dla siebie. Nie chciał drażnić swych rozmówców niepotrzebnie. Will nie wątpił, że gdyby powiedział im w twarz, że jednak są podobni do swych wrogów, wcale by się nie ucieszyli. Przekonał się na własnej skórze, że potęga nie idzie w parze z poczuciem humoru. Obserwując swoich braci w klanie odniósł wrażenie, że wręcz przeciwnie.
Zanim jednak zdołał im odpowiedzieć nastąpił atak. Will ledwie odnotował zagrożenie, a już było po wszystkim. Obaj rozmówcy zginęli prawie w tym samym czasie. Tremere zdołał jedynie wyczuć intencje ataku. Brakło mu wiedzy i doświadczenia by zdołał ocenić rodzaj magii. Usłyszał nawoływania Suzy, ale jego zmysły odmówiły posłuszeństwa. Patrzył jak zahipnotyzowany na ciała, które jak w zwolnionym tempie padały na ziemie. Ich prześladowca oprócz zabicia dwóch wrogów postanowił sobie zakpić z niego okrutnie. Mówił o tym sposób w jaki dokonał mordu. Wszędzie tryskała krew i William ledwie mógł się opanować by nie runąć na kolana i nie zaczął chłeptać jak pies.

„Stop. Nie jestem zwierzęciem. Musze uciekać.”

Zacisnął zęby tak gwałtownie, aż zabolała go szczeka. Dłonie ściśnięte w pięści oparł o uda i starał się odwrócić wzrok od zagrożenia. Jakiś ruch w kieszeni sprawił, że jego uwaga została rozproszona i na chwilę udało mu się zapanować nad drzemiąca pod skóra bestią. Ze zdziwieniem przeczytał wyciągniętą z kieszeni kartkę.

„On się z nami bawi. Drwi w żywe oczy.”

Zdziwienie momentalnie zmieniło się we wściekłość, a ta dodała sił. Zapanował nad swymi instynktami i tak jak Suzy podbiegł do wejścia do metra. Starał się powściągnąć gniew lecz kiepsko mu to wychodziło. Wygrał ze sobą na tyle, że udało mu się schować wyszczerzone bezwiednie kły. Jego myśli zaprzątała tylko jedna myśl. Chciał rozerwać gardło tego aroganckiego maga i patrzeć jak jego krew wsiąka w piach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 11:22, 30 Sie 2010 Powrót do góry

Kyle robił co mu kazano. Usiadł, myślał... I nagle kazano mu przestać.
Wybiegł na zewnątrz.
- Jak to był? Nic Ci się nie stało, Mamo?!
Obejrzał się szybko dookoła szukając wzrokiem Boba. Dlaczego nie poinformował ich na czas?
- Gdzie uciekamy?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 13:26, 01 Wrz 2010 Powrót do góry

Will i Kyle

Bob leżał na peronie w pozycji embrionalnej i ślinił się jak noworodek. Nie było z niego teraz pożytku. Suzy szarpnęła Kyle'a i razem wybiegli na górę.
- Panie czarodziejski kapeluszu - rzuciła do Williama - Weź zabierz Kyle'a w bezpieczne miejsce... nie, w najbezpieczniejsze-miejsce-na-ziemi-gdzie-nikt-was-nie-znajdzie - dodała jednym.. tchem.
Kyle spojrzał na dwóch magów, którzy tężeli w kałużach własnej krwi. Czy tylko on to dostrzegł? Tak, chyba tylko on dostrzegł, że owa kałuża krwi wygląda jak jego podobizna a dwa ciała ułożone są w bardzo smutny uśmiech.
Will spojrzał na Malkavianina i już miał go ponaglić gdy też spostrzegł to samo. Niby niewinna sztuczka, a zaniepokoiła ona obu wampirów jeszcze bardziej. Suzy nie zważała na przypływ ich artystycznych uniesień i pchała do samochodu.
- Zabezpiecz Ky... was obu zaklęciami, których nie da się złamać. Kyle, zegarek - Kyle posłusznie oddał Matce przedmiot.
Ruszyli z piskiem opon. Suzy odjechała zaraz za nimi, tyle, że w przeciwnym kierunku. I gdzie teraz mieli jechać?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Śro 13:27, 01 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 11:03, 06 Wrz 2010 Powrót do góry

William pozbierał się na tyle by móc kierować. Niestety jego nerwom daleko było jednak do spokoju. Jeśli się nad tym jednak zastanowić to ostatni raz był spokojny jeszcze przed przeistoczeniem. Mimo wszystko ostatnie dni dostarczyły mu tyle wrażeń, że mógłby tym obdzielić kilka osobnych żywotów. Bębnił nerwowo palcami po kierownicy. W lusterku zniknął mu samochód Suzy. Zerknął na Kyla, który zamknął się w sobie jeszcze bardziej niż zazwyczaj.

- Bezpieczne miejsce?!! Niby gdzie takie znajdę? I niby jakich cholernych zaklęć miałbym użyć, skoro każdorazowe użycie magii sprowadzi go nam na kark.

- Wiesz co Kyle. Musimy kupić gdzieś granaty. Najlepiej gazowe. I jak koleś tylko się pojawi w zasięgu to walimy w niego granatami – Spojrzał na towarzysza czy wywołał swoimi słowami jakąś reakcję.

- Zapytaj Boba, czy podczas ataku zaobserwował coś podejrzanego. Ja wychwyciłem tylko sam atak, ale nic po za tym. Dla mnie to obca magia.

Przez chwilę zastanawiał się i wygrzebał z kieszeni kartkę. Ryzykując przeczytał ją podczas jazdy. Spokój, który z takim trudem uzyskał pękł jak skorupka od jajka.

- Ten koleś jest denerwujący. Bawi się z nami. Gra w kotka i myszkę. Masz czytaj
– rzucił kartkę do tyłu – Pieprzony czarodziej gra z nami w jakąś gierkę.

Tremere klął sobie pod nosem przez dłuższa chwilę korzystając ze wszystkich języków, które znał. Po dłuższej chwili zdawał się lekko uspokoić. Wyładował swój gniew na tyle by znów się odezwać.

- Musimy działać tak by nie miał przewagi. Optymalnie byłoby znaleźć go i zaatakować. No chyba, że to też przewidział
– William myślał na głos zerkając od czasu do czasu w lusterko.

Nagle zmienił całkowicie swój tok rozumowania. Stres sprawił że zaczął myśleć szybciej i planować na kilku płaszczyznach.

- Kyle. Skup się. Ten koleś co dał ci piórko. W ogóle nie pasuje mi do równania. Wielka niewiadoma. Potrafisz coś o nim powiedzieć więcej? Kto to, jak wyglądał, skąd się zjawił?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 13:41, 06 Wrz 2010 Powrót do góry

Kyle siedział zamyślony. Nie wiedział dlaczego zostali znalezieni, dlaczego nic większego im sie nie stało...
Gdy został wyrwany z zamyślenia, odpowiedział:
- Granaty? Jego nie widać... Bob jedynie wyczuwa obecność magów. Ale jak było tam dwóch innych magów, to "radar" Boba nie zadziałał prawidłowo.
Kyle przeczytał zawartość karteczki.
- Mam rozumieć, że w tej chwili nas goni? Czy ogółem urządził sobie polowanie.
Nagle przypomniano mu o piórku. Jednak zapobiegawczo nie wyciągał go z kieszeni.
- Lynch. Wyglądał jak żebrak. A kim jest, to nie wiem. Wiem tylko, że wygląda na to, że Hex go zna. I dlatego chciałem go znaleźć. Lynch jest dziwny... Jak zmienna wprowadzająca chaos. Mówił, że widzi przyszłość, czy coś takiego. I chyba jest wampirem.
Zamyślił się ponownie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:21, 07 Wrz 2010 Powrót do góry

- Kurrr – zmełł przekleństwo na ustach. Opanowywał się już powoli, a nieszczególnie lubił przeklinać. Chociaż sam przed sobą przyznał ze wstydem, że ostatnimi czasy miał po temu sporo okazji. Teraz jednak kontrolował się już trochę i zamilkł.


- Dobra. Czyli na razie nic nie wiemy. Poza tym, że koleś zdaje się duuużo wiedzieć. My natomiast wiemy boleśnie mało. Masz może pojęcie gdzie można tego typa znaleźć. Może zechciałby podzielić się kilkoma informacjami.

- Chyba, że wolisz jechać do dziadka. Ale zdaje się, że ona nas chwilowo olewa. I tak to jest cholera ze starszymi, jak są potrzebni to ich nie ma. A tak to non stop czegoś chcą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 21:28, 11 Wrz 2010 Powrót do góry

- Dziadek jest zajęty, w końcu jest członkiem Primogenu... A Lyncha możemy spróbować znaleźć.
Pomyślał chwilkę.
- Moze to pióro jest kluczem do zagadki. Trzeba tylko znaleźć drzwi, które ten klucz otwiera.
W tej chwili wyglądał naprawde przerażająco. Niczym Frankenstein, wymawiający słowa "It's alive!".
- Problem polega na tym, że nie moge go wyciągnać przy kimkolwiek, oprócz mnie samego. Co o tym myślisz?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin