FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 WIĘZY KRWI - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 14:12, 07 Sty 2010 Powrót do góry

Przeciągające milczenie było krępujące. Pod taksującym spojrzeniem bibliotekarza poczuł, że się denerwuje. Poczuł, że tamten rozważa po co mu taka wiedza i czy nie knuje czegoś podejrzanego. Od jego decyzji zależało czy dostanie jakiekolwiek informacje. Na szczęście dla Williama weryfikacja przebiegła pomyślnie. Ledwie się powstrzymał, żeby nie westchnąć z ulgą. Na szczęście jakoś się opanował, przecież nie godziło się tak jawnie okazywać uczuć, szczególnie czarownikom.

Zachłannie obserwował jak Ingwar zabezpiecza księgę. Niestety to nie była jego liga i ledwie rozumiał poszczególne słowa z inkantacji. Grymas rozczarowania pojawił się na jego twarzy i znikł zanim bibliotekarz zwrócił się do niego. Informacje, które usłyszał były jeszcze gorsze.

„Na jedną noc?!!!” – aż jęknął w duchu.

Z drugiej jednak strony powinien się cieszyć, że Ingwar pozwolił mu cokolwiek wynieść z Fundacji, nawet jeżeli to jakiś mniej ważny tytuł. W jego sytuacji każda informacja może być na wagę złota. Każda informacja może stanowić broń, która niedługo może się okazać niezbędna. Przełknął smak goryczy i skłonił się w podzięce bibliotekarzowi.

- Dziękuje za pomoc Panie. Wierze, że informację w tej księdze będą wielce dla mnie pomocne.

Wyprostował się i zauważył, że przenikliwe spojrzenie Ingwara nie zelżało nawet na jotę. Zdaje się, że starszy wampir oczekiwał konkretniejszych wyjaśnień. Nic w tym dziwnego, w końcu Will zabierał jedno z jego „dzieci”.

- Mistrz Lotharius oraz mój ojciec polecili mi mieć na oku młodego Malkawiana. Niestety okazało się, że jest on celem pewnego Nefandusa. On to jest najprawdopodobniej sprawcą śmierci ostatecznej naszych braci. Dla tego potrzebuje każdej informacji, która mogłaby nam pomóc. I każdego sojusznika. Pomyślałem, że spróbuje skontaktować się z innymi magami. niestety nie wiem nic na ich temat, a wolałbym nie robić tego w ciemno. Nie chciałbym trafić na takich, którzy są naszymi wrogami.


William zamilknął streściwszy pokrótce swój plan. Właściwie jeden ze swoich planów, a raczej jego zarys. nie miał zamiaru wyjawiać wszystkich szczegółów. W końcu byli Tremere. Już wcześniej przygotował to historię bo wiedział, że będzie musiał spotkać się z ojcem. Na wszelki wypadek była to szczera prawda, w końcu niektórzy z jego braci umieli odróżnić prawdę od fałszu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 14:49, 07 Sty 2010 Powrót do góry

Kyle przyglądał się Linchowi. Ciekawa osoba. Nie wiedział dlaczego jest ciekawy, i skąd ma zdolność widzenia przyszłości i przeszłości! No, chyba, że nie ma.
Jedna rzecz go trapiła. Czy jego oczy widzą więcej, niż oczy innych?
- A powiedz mi Linchu. Jestem jeden, czy jest mnie więcej?
Patrzył mu prosto w oczy jakby próbował go jakoś obliczyć, wyznaczyć...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 15:25, 07 Sty 2010 Powrót do góry

- Ten Twój trunek nie na moją głowę, panie Barosz. - rzekł z mrugnięciem oka do Kostakiego i roześmiał się nieco nerwowo. - Jakiś dziwne wizje wywołuje. Skaczące gargulce, wirujące cienie... odlecieć idzie. Mówię wam panowie - rzucił do pozostałych - Lepiej nie pijajcie z kielicha ofiarowanego przez mojego przyjaciela. - Z szerokim uśmiechem odwrócił się do przodu i nerwowo stukał palcami w klapę od schowka. Druga dłoń zaciśnięta na broni, spoczywała na kolanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 20:36, 09 Sty 2010 Powrót do góry

Stał jak wryty. Nie zaparło mu tchu, ale odebrało mowę. Nie wiedział co rzec. Nie myślał, że coś takiego jest możliwe. Doświadczył czegoś co wielu wampirom zdaje się pewnie niemożliwe. Doszedł do siebie, zamknął rozdziawioną buzię i podjął nieśmiało: - Ty... ty, wyg... wyglądasz - wyjąkał ... normalnie. - zmierzył ją wzrokiem od stóp do głowy. Nie wierzył własnym oczom. Była ładna, była bardzo ładna. - Poczekaj, pomóż mi po raz ostatni. - przeszedł do sedna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 12:55, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Will

Spojrzenie Ingwara było wręcz porażające
- Z innymi magami! - zagrzmiał - Nie ma magów ponad Tremere! Wszyscy inni to tylko uzurpatorzy tego tytułu, choć większość to podłe robaki trawione przez własną głupotę!
Uderzył dłonią w stół a ten zatrząsł się pod wpływem siły ciosu.
Will poczuł jak ziemia drży mu pod nogami... nie to nie ziemia to jego nogi nie mogły ustać w pionie. Najwyraźniej dawno nie zaznał już gniewu Starszego.
- Jednak - rzekł bibliotekarz a jego oczy zwęziły się w dwie małe szparki - Nie jest głupim pomysłem wykorzystać ich do naszych celów. Wybacz mój wybuch - Ingwar spokorniał. Najwyraźniej coś kazało mu okazać choć cień pokory... co było dziwne - O Euthanatosach mogę ci rzec kilka faktów. To śmiertelni, którzy umarli. Nie na prawdę tak jak my, lecz doznali... - Ingwar długo szukał słowa pasującego do sytuacji - Śmierci klinicznej - tak rzeczywiście było to słowo dość modernistyczne jak dla wampira zrodzonego przed wielu laty. - Twierdzą, że podczas tego krótkiego pobytu po drugiej stronie doznali objawienia i potrafią czynić swoje sztuczki. Jak na ironię specjalizują się w magii rozkładu. Nie jest ona groźna dla żadnego z nas. Lecz w połączeniu z innymi ich sztukami może okazać się... problematyczna.
Will dostrzegł, że Ingwar dobiera słowa wyjątkowo ostrożnie. Czyżby było coś w magach czego nie chciał rzec młodemu Tremere?
- Co do Nephandusów... Są bardziej zawili niż może się wydawać. Dowiesz się więcej z księgi.
Gdy Will wychodził zdawało mu się przez moment, że Ingwar chce coś mu jeszcze powiedzieć. Lecz albo tylko mu się zdawało, albo wampir zrezygnował z tego zamiaru.

Kyle

Linch uśmiechnął się
- O tak, z pewnością jest ciebie więcej. Wy wampiry potraficie się mnożyć jak króliki.
Ani Kyle'owi ani Bob'owi nie spodobał się ten uśmiech. Zaś ton wypowiedzi Linch'a stał się bardziej ostry. Bob wręcz schował się za Kyle'm i próbował go odciągnąć od tego jegomościa.
- Linch - szeptał Kyle'owi do ucha. - Pierwsze L ostatnie H. HL. HL. HL. - powtarzał ciągle szepcząc jakby w obawie, że Linch a może LincH go usłyszy.
Tymczasem sam Linch patrzył nadal na Kyle'a tymi swoimi klepsydrowymi źrenicami...

Sen

Kobieta dotknęła swojej twarzy obiema dłońmi gładząc policzki. Zignorowała słowa Sen'a i rzuciła się na zewnątrz. Ruszył za nią. Znalazł ją na kolanach wpatrującą się w jedną z kałuż. Śmiała się przez łzy. Wreszcie odwróciła się do Sen'a i warknęła
- Co to za sztuczka! To ułuda czy prawda! Przez lata nikt i nic nie potrafiło przywrócić mej twarzy dawnego wyglądu! A teraz! Teraz jestem jak nowa! Żadnych blizn czy ran, tak jakby to nigdy się nie stało!
Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Wpatrywała się na Sen'a ze zgrozą. Nie... ona nie wpatrywała się w niego lecz ZA niego!
Odwrócił się i spojrzał w to miejsce. Na dachu szopy stała druga istota. Druga Dwie Twarze. Jednak ona miała całą oszpeconą twarz. Krew i kopa sączyły się z jej oblicza na piersi tworząc brudne smugi. Sen poczuł, że cokolwiek uczynił Xu rozdzielił jestestwo Dwóch Twarzy na dwie istoty. Jedną o obliczu anioła a drugą z piekła rodem.
- Cokolwiek on nam uczynił nie będzie cierpiał - głos jaki wydobył się z gardła tej maszkary przypominał bardziej bulgotanie w zepsutym zlewie niż ludzkie słowa - Ty zapłacisz za to suko. Ty nikt inny.
Skoczyła na nią nim Sen mógł zareagować. Plusnęły w kałużę rozchlapując wodę dookoła. Wyglądało to jak jakieś makabryczne zapasy [szkoda, że nie ma kisielu...]. Ładna Dwie Twarze z trudem odrzuciła od siebie maszkarę i wstała. Potwór wylądował na ścianie szopy. Spojrzał na Sen'a oczami pozbawionymi powiek i wycharczał
- Tym razem masz pomoc. Wrócę tu gdy będziesz sama.
Po tych słowach skoczyła na dach szopy, a potem niesamowicie nienaturalnie na wysoki mur kamienicy. Po dwóch podobnych skokach była już na dachu. Sen wiedział, że używa ona mocy krwi. Widział jak jej żyły pulsują wypełnione vitae. Jego vitae. Karmił przecież Dwie Twarze. Wiedział też, że mógłby uczynić podobnie jak ona i spróbować ją dogonić...


[Samael nie obraź się ale nie mam na razie co dla ciebie pisać - wyjaśnię ci na GG]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pon 12:56, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 13:40, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Kyle wziął sobie poważnie do jednego z dwóch działających organów (serca, mianowicie) ostrzeżenie Boba. Nie wiedział jednak jak ma się pozbyć natręta, który być może był Nephandusem, który zeżarł mi ucho!
Postanowił działać.
Jako, że wpatrywal się od dłuższej chwili w Lincha, nie miał problemów ze skoncentrowaniem się na jego osobie.
Gdy to juz nastąpiło, wykrzyczał w myślach "PANIKA!".


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gavron dnia Pon 13:46, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 9:10, 12 Sty 2010 Powrót do góry

Sen stał spokojnie wpatrując się w kobietę. Nie przypominała już maszkary, była ładna, a nawet bardzo ładna. Podziw i chwilę milczenia przerwało pojawienie się... ghula. Chińczyk nie bardzo rozumiał o co tutaj chodzi, potem jednak doszedł do wniosku, że Xu rozdzielił te dwie, razem żyjące dotąd istoty. Doszło do konfrontacji, wymiana sił była krótka. Po wszystkim sen podszedł do kobiety gdy ta leżała jeszcze na ziemi: - Pozwolisz sobie pomóc? - zapytał z lekkim uśmiechem i wyciągnął do niej prawą rękę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 11:37, 12 Sty 2010 Powrót do góry

Wybuch starszego był tak niespodziewany, że zaskoczył go zupełnie. Jego gwałtowność sprawiła, że nie potrafił opanować strachu i cofnął się o krok. Ingwar uniósł dłoń, a Willowie przeszło przez myśl, że chce go uderzyć. Zanim zdążył się osłonić spadł cios, na szczęście na stół, który ledwie to wytrzymał. Zadrżał pod wpływem uderzenia, jak William pod wpływem gniewu bibliotekarza. Na szczęście furia minęła równie szybko i niespodziewanie jak się pojawiła. Młody Tremere ostatkiem sił powstrzymał się by nie westchnąć z ulgą. W myślach łajał się za to, że tak nie opacznie sprowokował gniew Ingwara.

„Ty durniu, kretynie, idioto. On mógł cię zniszczyć jednym uderzeniem lub słowem. Przecież wiesz jak starzy magowie są drażliwi i dumni. Trzymaj ten pieprzony jęzor za zębami albo myśl co mówisz.”

Pretensję mógł mieć tylko do siebie. Jego instynkt samozachowawczy uśpiony wrażeniem dobrotliwego staruszka, jakie sprawiał Ingwar zawiódł go po raz kolejny.

„Już drugi raz. Czy ja się w końcu nauczę? Nie wolno opuszczać gardy w obecności żadnego Tremere. Żadnego, nawet jeżeli któregoś znam. Albo raczej wydaje mi się, że znam.”


Gniew starszego wyparował niczym wampir na słońcu. Z jednej strony William był więcej niż zadowolony, że tym razem uniknął zagrożenia, z drugiej jednak nietypowe zachowanie sprawiło, że stresował się jeszcze bardziej.

„Swoją droga on musi mieć nerwy ze stali. W ciągu sekundy wyhamował z furii do opanowanego staruszka. Gdybym tego nie widział nigdy bym nie uwierzył. Opanowanie godne mistrza. Mimo wszystko już nigdy, przenigdy go nie zdenerwuje. to mogłoby być samobójstwo.”

Skupił się na słowach Ingwara jak by od tego zależało jego życie. I tak pewnie było. Patrzył mu na usta, spijał z nich słowa, rejestrował modulację, intonację. Coś było nie tak. Stary go nie okłamał, raczej nie dopowiedział czegoś. Uważał bacznie na to co mówi. Ważył słowa bardzo ostrożnie. Chciał jeszcze coś dodać, ale w ostatniej chwili zrezygnował.

„No wyduś to wreszcie, proszę.”

Nawet przez sekundę nie pomyślał by zadać jakieś pytanie. Gdyby nie wybuch Ingwara, pewnie by się na to odważył bez trudu. Teraz jednak uznał rozmowę za zakończoną i skłoniwszy się głęboko wymamrotał przeprosiny i podziękowania. Mimo zdenerwowania pamiętał po co tu przyszedł i sięgał po księgę. Trzymając ją oburącz przy piersi jak tarcze skłonił się raz jeszcze i wycofał do wyjścia. Teraz już nie spacerował korytarzami. Bez zwłoki, najkrótsza droga zmierzał do swego pokoju by schować księgę do plecaka, który naszykował wcześniej. Gdy to już zrobił skierował swe kroki do kwatery ojca. Przed jego drzwiami zatrzymał się, odetchnął kilka razy spokojnie by się uspokoić. Słabo mu to wyszło, ale wiedział, że spokojniejszy już nie będzie. Zresztą nic dziwnego. Permanentny stan paranoi i zagrożenia, które może odpaść w każdej chwili i z każdego kierunku był chyba naturalny dla każdego Tremere. Szczególnie dla młodego. Z wiekiem nie mijał, po prostu starsi się przystosowali i już tego nie odczuwali.

„Przystosowali, albo ginęli.”


Z tą optymistyczną myślą zapukał do apartamentów zajmowanych zazwyczaj przez jego ojca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:01, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Sen

Kobieta... jak teraz ją nazywać? Dwie Twarze już byłoby raczej nie na miejscu... podała rękę Sen'owi. Poczuł silną dłoń tak niepasującą do tej kruchej osoby. Kruchej! Niejedna dawno załamałaby się gdyby tyle lat żyła oszpecona i zmuszona ukrywać się przed światem.
Wstała. Nie rzekła nic. Zresztą Sen nie spodziewał się tego gdy spostrzegł jak zaciska zęby. Powiodła wzrokiem na ścianę, na którą przed chwilą wręcz wleciała jej gorsza siostra bliźniaczka.
- Myślę, że ten twój dziadek musi mi wiele wyjaśnić. Zabierz mnie do niego.
Jej oczy. Widać w nich było determinację w takiej ilości, że mogłaby nią obdarzyć wielu ludzi.

Kyle

Linch zrobił wielkie oczy. Wyglądał teraz jak typowy szaleniec. Opluta broda, pozlepiane i poskręcane włosy i te oczy.
- Taaaak! - krzyknął - Ucieknijmy w normalność aby otulić się całunem szaleństwa!
Klasnął w dłonie i pobiegł w noc. Kyle spoglądał na ten pokraczny bieg. Linch kimkolwiek był wrócił nagle. Skakał wkoło Kyle'a oglądając go z każdej strony.
- Ty... - szepnął - Znasz ciekawe sztuczki! Naucz mnie a zdradzę ci tajemnicę tego, którego szukasz - wyszczerzył zęby... kły! w szaleńczym uśmiechu - Bo to nie on szuka ciebie! To TY szukasz jego.
Gdy Linch tak skakał Bob chował się co rusz za Kylem tak aby być zawsze z drugiej strony przyjaciela...

William

Zastał Gordona studiującego obrazy wiszące na ścianach. Will rzucił okiem na ten, który właśnie był obiektem zainteresowania Phoenixa. Przedstawiał kamiennego gargulca w locie. Leciał on nad płonącym miastem. Za szponiastych łap zwisały zerwane łańcuchy tak jakby przed chwilą zerwał się z okowów. Twarz Ojca wyrażała spokój choć Will dobrze widział w jego oczach gotujący się gniew.
- Czarna plama w historii Klanu - rzekł Gordon - Bunt Gargulców. Głupie istoty nie umiały zaakceptować tego, że są tylko niższą rasą - Gordon odwrócił wzrok w stronę Willa - Słucham? co mas mi do powiedzenia?

Logan

Skręcili na drogę prowadzącą na miejsce akcji. Londyn pozostawili daleko z tyłu. Logan dostrzegł na twarzy Kostakigo obawę. Po raz pierwszy widział tego wampira w takim stanie. Czyżby niepokój pułkownika udzielił się Baroszowi?
Wyraźnie zwolnili. Kostaki jechał teraz ostrożnie. Ruch na tej drodze nie był zbyt duży. Pułkownik naliczył dwa samochody jadące w przeciwnym kierunku. Spoglądał też od czasu do czasu w lusterko. Nikt nie jechał za nimi.
Gdy dojechali, ludzie Kostakiego szybko rozstawili się w wyznaczonych pozycjach. Gdy zniknęli w zaroślach Kostaki chwycił Logana za łokieć
- Powiedz... co widziałeś? Widziałeś coś... miałeś... wizję? Nawet najmniejszy szczegół może mieć znaczenie
Gdy dłoń wampira miała już puścić Logana ten ujrzał twarz Kostakiego w grymasie bólu. Zalewała ją krew a oczy pękały i spływały po obliczu wampira. Usta ułożył do bezgłośnego krzyku po czym Kostaki spłonął w ogniu trawiącym go od środka.
Nagle wszystko wróciło do normy. Twarz Barosza była normalna a sam Kostaki czekał na jakąkolwiek odpowiedź Logana.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 12:06, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Linch uciekł. Potem wrócił. Czy jego nie da się pozbyć?!
Postanowił poprowadzic jeszcze przez chwilę swoistą grę, aby ocenić możliwości potencjalnego oponenta.
- Znam kilka sztuczek. Ty znasz kilka sztuczek. Ty widzisz czas. Ja potrafię oszukać umysł. Pytanie co jeszcze potrafimy? I jaką mam pewność, że Ty wiesz czego szukam? I jaką Ty masz pewność, że ja faktycznie czegoś szukam? A może tak naprawdę to Ty czegoś szukasz?
Kyle nie spuszczał wzroku z Lincha. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś zechce wbić Ci jakieś ostre narzędzie w tkanki, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 12:20, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Logan przeraził się tym co właśnie zobaczył... Kostaki z pewnością widział grymas przerażenia i odrazy na twarzy pułkownika. Jedyne na co się zdobył to jęknięcie:
- Ty... Tyy... Zgi... Zginiesz...
Opuścił bezradnie wzrok.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 23:16, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Sen podźwignął kobietę tak, żeby swobodnie mogła stanąć na nogi. Nie wiedział co teraz. Musiał się jakoś wymigać, nie mógł zaprowadzić jej do Falcone, jeszcze nie teraz. ~Stój, do dziadka? Coś musiało jej się poprzestawiać... albo chodzi o XU. - chińczyk raz jeszcze spojrzał na kobietę: - Nie teraz, nie dzisiaj. - puściwszy jej rękę ruszył w kierunku samochodu - Chodź, jeżeli nie masz nic przeciwko. Pojedziemy do mnie - odwrócił się przez ramię - Tylko nie myśl, że to randka... - w jego głosie zdało się wyczuć życzliwość. Od śmierci Jess nie obdarzył nikogo takim uśmiechem aż do teraz. Sam nie wiedział czemu robi. [/i]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 7:52, 26 Sty 2010 Powrót do góry

Skłonił się ojcu z szacunkiem, wyczuł jego irytację. Sam nie doszedł jeszcze do siebie po wybuchu bibliotekarza, a zdenerwowanie ojca nie poprawiało tego nastroju.

„Cholera, wszyscy jacyś podenerwowani. Musze bardzo uważać co mówcie. Bardzo. Phoenix nie należy do najbardziej opanowanych typów jakich znam, a teraz już wygląda na rozdrażnionego.”

Wyprostował się, ale czas kupiony ukłonem już się skończył. Ojciec nie zwlekając przeszedł do konkretów.

- W wiadomej sprawie odwiedziłem Nosferatu.


William zdał relacje z tego co się dowiedział na temat ludzkiego maga. Mówił spokojnie, starał się używać słów, które usłyszał by nie dodawać własnych interpretacji. Przekazał prawie cała informację, postarał się jedynie zminimalizować udział Kyle’a. Nie wiedział czemu, ale nie chciał zbytnio przyciągać na niego uwagę klanu. Na koniec dodał własne wrażenia z rozmowy.

- Nosferatu wyrażał się dosyć enigmatycznie, zdawał się bawić cała sytuacją. Poczucie tego, że on wie więcej niż ja wprawiało go w dobry nastrój. Stopniował nastrój i wyciągał kolejne informacje jak z kapelusza. Niektóre wiadomości były zdaje się pomyślane na to by zbić mnie z tropu, niektóre chyba by wysondować co wiem.

Chciał mówić dalej, ale zrobił minę jakby sobie coś nagle przypomniał. Uniósł nawet lekko rękę jakby chciał uderzyć się w czoło, ale opanował gest w pół drogi.

- O właśnie jedną z takich informacji było coś o jakimś transporcie, który zmierza do nas, do Londynu. Niestety nic więcej za darmo nie chciał powiedzieć. Czy to jakiś ważny transport? Coś co mogło by się przydać w moim śledztwie czy tylko zmyłka szczurów?

Tremere wyprostował się i czekał na reakcję Ojca i dalsze pytania. Ciekawił go obraz wiszący na ścianie, ale nie odważył się na niego spojrzeć. Ostatnie co chciał to sprowokować jego gniew, a obraz zdaje się budził teraz negatywne emocje.

„Obejrzę go dokładnie kiedy indziej.”


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:06, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Will

Gordon z uwagą wysłuchał słów syna. Spojrzał na niego a w oczach Phoenixa widać było wyraźnie tryumf. Tak jakby rzeczy przedstawione przez Williama ucieszyły go. Na twarzy Gordona pojawiła się władcza mina.
- Doskonale - skwitował pozornie bez związku - Najwidoczniej nie każdy w tym mieście jest tak przebiegły jak mu się wydaje. Usiądź.
Gdy Will spełnił prośbę ojca Gordon podjął
- Nosferatu sprawili się doskonale. Mam pewność, że dalej także wykonają swoją pracę tak jak trzeba. Powiedz swojemu Szczurowi, że przewożony jest tam Starszy Tremere w stanie torporu. Tyle powinno go zadowolić.
Will był skołowany. O co dokładnie chodziło Gordonowi? Miał jednak dziwne przeświadczenie, że ojciec chce go wplątać w jakąś grę i to grę, którą prowadzi na własną rękę...

Kyle

Linch spoglądał na Kyle tymi swoimi rozbieganymi oczkami. Słuchał go uważnie i trawił każde słowo. Wreszcie rzekł:
- Szukasz, szukasz tylko jeszcze nie wiesz czego ani kogo. Oby nie było za późno nim się dowiesz gdy już znajdziesz. Sokół. Sokół wskaże ci drogę. Strzeż się blasku księżyca. To co nauczysz mnie tej sztuczki?

Sen

Kobieta wsiadła do samochodu Sen'a. Była zdezorientowana. Widać rzadko wychodziła ze swej samotni. Rozglądała się wkoło jakby była turystką, która zawitała w najciekawsze miejsce na świecie. Długo milczała. Wreszcie gdy przyszedł czas na opanowanie rzekła:
- Nie ufasz temu wampirowi prawda?
Mówiła o Xu czy o Falcone?
- Wiesz... teraz gdy znów... wyglądam normalnie... i wyszłam z ukrycia...
Zawahała się. W końcu nie kończąc uśmiechnęła sie lekko zakłopotana. Pokręciła głową i rzekła
- Nie, już nic, nieważne.

Logan

Kostaki gdyby mógł pobladłby. Spojrzał wielkimi oczami na Logana.
- Co widziałeś? Mów! - wydarł się nie zważając na otaczających ich najemników. Pułkownik był prawie pewny, że Kostaki użyje przemocy gdyby teraz nie udzielił mu odpowiedzi.
Logan poczuł się trochę jak mityczna Cassandra. nic co widział dotychczas w swoich wizjach nie wróżyło miłego zakończenia...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Samael
Gracz



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 1435
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Leża Wilkołaków...
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:19, 07 Lut 2010 Powrót do góry

- Ujrzałem twarz Twoją w grymasie bólu... - zaczął niepewnie - Zalewała ją krew, a oczy Ci pękały i spływały po martwym Twoim obliczu. Usta ułożył do bezgłośnego krzyku po czym spłonąłeś w ogniu trawiącym Cię od środka. Potem wszystko wróciło do normy... - Logan zwiesił niepewnie głos patrząc na wampira z lekką troską i współczuciem. Wiedział, że Kostaki jako starszy wampir jest od niego lepszy w każdym względzie, więc jeśli on polegnie w taki sposób to nie chciał wiedzieć co się z nim stanie.... Ale nie dbał o to. Nie zależało mu na nie-życiu. Była to tylko klątwa, która nie pozwalała mu dołączyć do tych, których kochał... Dołączyć do rodziny...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 16:36, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Sen ruszył. Najpierw jedynka, potem dwójka. Samochód powoli przesuwał się do przodu. Spojrzał na pasażerkę. - Kogo? - był troszkę zdezorientowany, ale spokojny. W głębi czuł wielką radość, choć nie wiedział dlaczego. - Nie naciskam - skwitował niezdecydowanie kobiety.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 9:37, 09 Lut 2010 Powrót do góry

- Cała sztuczka tkwi w koncentracji. Koncentracji na osobie. Koncentracji na uczuciach. Emocjach. Myślach. I w końcu, koncentracji na tym, co chcesz osiągnąć. To proste jak całka oznaczona w przedziale od 1 do 2 z xdx. - zatrzymał w tym miejscu i skupił uwagę na Linchu. - A może Ty nauczysz mnie tej Twojej sztuczki?
Sytuacja zaczynała go trochę męczyć. Chciał już się oddalić, ale nie dawał tego po sobie poznać.
Postanowił zadziałać w drugą stronę.
Skupił myśli na natręcie i pomyślał - "znudzenie mną".


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 10:28, 09 Lut 2010 Powrót do góry

William nie wiedział co myśleć. Nagła zmiana nastroju ojca zaskoczyła go ale również odetchnął z ulgą. Nie pozwolił sobie jednak na rozluźnienie. Chwila nieuwagi i jakimś zbędnym, zuchwałym słowem mógłby ściągnąć sobie na burze na głowę. Zadowolenie, które malowało się na obliczu Gordona dało mu wiele do myślenia. Nie wątpił, że jest pionkiem w jego grze. Wszak byli Tremere więc było to więcej niż pewne. Mogło mu się to podobać lub nie, ale nie sposób było wyplatać się Piramidy. Dopóki nie umocni swej pozycji musi być posłuszny. Nie podobało mu się jednak, że w grę, w która był wplatany tak mało się orientował. Brak informacji był irytujący, a co gorsza mógł mieć opłakane skutki. Nie wiedział jednak czy humor jego ojca nie zmieni się gdy zacznie drążyć temat.
Skinął głową otrzymawszy polecenie od ojca. Zastanawiał się czy to koniec audiencji, ale skoro Gordon go nie odprawił odezwał się jeszcze.

- Tak zrobię. Czy mam przekazać im coś jeszcze, czy wrócić do pilnowania Kyle’a?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 11:41, 19 Lut 2010 Powrót do góry

Kyle

Linch nie odpowiedział nic. Zniknął. Kyle widział już znikające wampiry. Sam potrafił to i owo. Ale Linch zniknął tak, że Kyle prawie o nim zapomniał. Zdziwiło go to trochę ale przeszedł nad tym do porządku nocnego. Chwilę potem odezwał się telefon Maklava. To Mama - z radością pomyślał Kyle. Ha! Nawet zapomniał, że ma przy sobie to śmieszne urządzenie. A może nie miał? Może Suzy włożyła mu je ukradkiem do kieszeni? Na wyświetlaczu widniało "Masz wiadomość". Nacisnął guzik i wyświetliła się treść sms-a
" Bądź jutro punktualnie o 23:00 na parkingu przez Domem Handlowym Murphy'ego."
Koniec. Mama zawsze była oszczędna w słowach.

Logan

Kostaki rozejrzał się dookoła jakby szukając zagrożenia.
- Pijackie bujdy - rzucił jednak jakby zapominając o tym, że to on wypytywał natrętnie Gangrela o to wszystko
- Panowie! - klasnął w dłonie - Zajmujemy pozycje i wykonujemy wszystko zgodnie z planem pana pułkownika!
Najemnicy błyskawicznie założyli ładunki na drzewo i rozpostarli drut kolczasty. Potem zgodnie z planem zajęli miejsca i czekali...

William

Gordon obrzucił go spojrzeniem, Will dostrzegł w nim niespotykane dotąd u Ojca zadowolenie. Gordon często nadzorował naukę swojego syna jednak rzadko wyrażał słowa pochwały. Teraz najwidoczniej Will spełnił wszelakie jego oczekiwania.
Phoenix kiwnął głową i powiedział spokojnie
- A jak znajdujesz tego dziedzica szaleństwa? Co to za młodzieniec? Opowiedz mi o nim pokrótce. Z pewnością dowiem się to i owo z raportu dla Lothariusa, który przejdzie przez moje ręce, ale chcę poznać twoje odczucia, których w nim nie zawrzesz.
Gordon nie przestał zadziwiać! Czyżby ta łagodność miała być nagrodą za dobrze wykonywane obowiązki? A może... a może po prostu wszystko szło po myśli Tremere i spokój klanu obijał się spokojem Phoenixa?

Sen

Dojechali na miejsce. Zanim jednak wysiedli z pojazdu Dwie Twarze złapała za lewą dłoń Sen'a [jak wiadomo w UK pasażer siedzi po lewo od kierowcy].
- Czekaj - szepnęła - Edith... to było... jest... moje dawne imię. - uśmiechnęła się lekko - Na pewno chciałbyś wiedzieć jak teraz mnie nazywać.
Sen obserwował wewnętrzną przemianę Dwóch Tw... Edith. Widzocznie brzydota, którą nosiła na twarzy odciskała również piętno na jej charakterze. Zresztą samotność na jaką się skazała również. Czy Xu oddzielił zgniłe jabłko od cudownego owocu? A może był to tylko jakiś nieprzewidziany efekt uboczny? Nie czas był na to. Sen chciał wysiaść jednak mocny uścisk Edith nie zelżał
- Przebywając ze mną narażasz się na trzy niebezpieczeństwa. Po pierwsze Falcone. Miał mnie na wyłączność. Płacił i dostawał informacje. Teraz wątpię abym była mu do czegoś przydatna. Po drugie jeśli nic nie zmieniło sie w prawach o których wiem ze swoich źródeł - jestem ghulem. Ghulem, którego nie zaaprobowali starsi, Królowa czy kto tam się tym zajmuje. Po trzecie... - zawiesiła na chwilę głos - Kiedyś... kiedyś byłam blisko z rodem wilkołaków. Wataha, z którą trzymałam została rozbita w noc gdy mnie okaleczono. Jednak więzy krwi nadal trzymają mnie z nimi - zamknęła oczy aby ukryć łzy zbierające się w kącikach - Oni zabiją mnie za zdradę i za trzymanie z pomiotem Żmija. A jeśli tylko mnie odnajdą zabiją również każdego kto się przyczynił do skalania mnie martwą krwią!
Otworzyła oczy o wpatrywała się z powagą w oblicze Brujah'a


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 12:59, 19 Lut 2010 Powrót do góry

Sen był wstrząśnięty. Spojrzał na rękę kobiety zaciśniętą na jego nadgarstku. Później jego wzrok przesunął się na twarz kobiety. Bardzo przypadła mu do gustu. Jednak szybko wyrwał go z zachwytu głos kobiety, a raczej to co usłyszał: - Rozumiem, że Falcone zrobił z Ciebie gh..... - urwał, nie chciał jej dobijać. Z drugiej strony chciał jej pokazać, że w ogóle nie interesuje go to co mówiła, chociaż w głębi czuł jak coś zaciska mu krtań. To świadomość w jakiej sytuacji znalazł się pomagając Edith, sprawiała, że czuł się obezwładniony, ale nie dał po sobie poznać. Może znów został zauroczony ? Może brakowało mu bliskości z kobietą ? Wysiadł z samochodu, sprawiając wrażenie jakby wszystko co powiedziała wpuścił jednym i wypuścił drugim. Szybko podbiegł od strony pasażera, otworzył jej drzwi, chciał żeby czuła się jak kobieta, żeby po tylu latach męki, wróciło jej poczucie wartości. Otworzył drzwi od domu przepuszczając kobietę pierwszą. Pokierował ją do salonu: - Proszę, siadaj. - gestem wskazał kanapę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 15:35, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Linch znikł. Był i znikł. W sumie to i lepiej.
Telefon! Dzwonek (lubił swój dzwonek, był taki... niepokojący [Call of Ktulu by Metallica! nyah nyah nyah])! Sms!!! Ciekawe od kogo?
Od mamy! Pamięta o nim. Ucieszył się na tą myśl.
Ma stawić sie jutro punkt jedenasta przed domem handlowym. Chyba proste zadanie. Pytanie tylko po co?
W myślach wyobrażał sobie drogę na miejsce. Odwrócił się do Boba po namyśle.
- Będziemy musieli porozmawiać z panem Tremerem Williamem. Bo to on ma samochód. I ponoć ma nas pilnować, więc bez niego nie powinniśmy się tam wybierać. Tak myślę. Myślisz, że chodzi o coś poważnego?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 12:30, 23 Lut 2010 Powrót do góry

„On próbuje być miły!!?” – pomyślał z przestrachem. William nadrabiał miną w sytuacji, w której nie wiedział jak się zachować. Był przyzwyczajony do arogancji, strachu i niepewności. Nikt go nie szkolił jak ma się zachować w obecności miłego Tremere. Jego instynkt samozachowawczy bił na alarm.

„Uciekaj, uciekaj szybko, zaraz wydarzy się coś złego”.

William siłą woli powstrzymywał się by nie poddać się instynktowi i nie uciec gdzie pieprz rośnie. Niespokojnie poprawił się na krześle i uśmiechnął delikatnie, niepewny swej sytuacji. Ojciec wyglądał na zadowolonego.

„Jak najedzony wąż, który bawi się myszą. Oby humor mu się nie zmienił zanim wyjdę. Swoją drogą ciekawe w co mnie władował.”

Otrząsnął się jednak odrobinę i skupił na pytaniu zadanym przez ojca. Zastanowił się nad jego słowami. Wszechobecna w piramidzie Tremere paranoja kazała mu wietrzyć jakiś podstęp. Szukał drugiego dna i ukrytych znaczeń w tym wydawało się bagatelnym pytaniu. Potarł w zamyśleniu podbródek, zbierając myśli. Zaczął powoli wypowiedź by nie wystawiać cierpliwości ojca na pokuszenie.

- Kyle. Malkawianin. Nie znam zbyt wielu przedstawicieli tego klanu, ale ich reputacja jest zasłużona. Kyle wykazuje się dosyć dziwnym, choć przyznam, że ciekawym postrzeganiem otoczenia. Chciałbym móc poobserwować go dłuższy czas, sporo się od niego uczę, ale – zawahał się dobierając słowa – ale jego „percepcja” wydaje się zaraźliwa. Czasem zdaje mi się, że popadam przy nim w szaleństwo.

- Nic groźnego
– dodał szybko – Po prostu w jego obecności zaczynam wierzyć w niektóre z jego szaleństw. Ma dosyć silna osobowość. Właściwie to nawet dwie – Will uśmiechnął się pod nosem. Ma rozdwojenie jaźni lub schizofrenie. Do tego ogromną wiedzę matematyczną. Niestety nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale być może jest geniuszem matematycznym.

- Zdaje się być nie groźny lub niebezpieczny dla naszego klanu, ale nie mnie to osądzać. W jednym jest do nas podobny, ceni sobie wielce wiedzę.


William zawahał się czy nie dodać coś jeszcze. Uznał jednak, że streścił wszystko co najważniejsze wiec skinął głową na znak, że skończył i czekał na dalsze pytania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 19:52, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Sen

Edith usiadła na miękkiej kanapie. Przez chwile gładziła jej oparcie, jakby chciała sprawdzić, czy jest rzeczywista. Wreszcie odezwała się ochryple, tak że Sen zamierzał ujrzeć znów oszpeconą twarz kobiety. Jednak gdy spojrzał na nią zaskoczony pytaniem dostrzegł tylko zmęczone oblicze osoby, którą los pozbawił wiele z tego co powinna osiągnąć... oraz z najważniejszego - z godności.
- Kogo stworzył ten wampir? Czy teraz po Londynie biega potwór z twarzą pozbawioną skóry?
Sen przypomniał sobie Primogena Nosferatu poznanego na balu u Anny. Potem zaś pierwsze i główne prawo Rodziny - Maskaradę. Nosferatu, z tego co słyszał potrafili pozostać w cieniu i dobrze skrywali swoje ułomności. Czy to Coś co uciekło po ścianie budynku potrafiło utrzymać Maskaradę? Z pewnością nie było głupie i nie da się złapać. Czy było to jakieś alter ego Edith? Co uczynił Xu?
- To coś jest chyba tak samo jak ja ghulem... - zawahała się przez chwilę - Musi pić krew wampirów aby przetrwać kolejne noce - Edith zacisnęła zęby i odwróciła wzrok od Brujah'a. Sen wyczuł, że kobieta chciała dodać "tak samo i ja" lecz powstrzymała się z największym wysiłkiem. Coś pękło w tej twardej istocie jaką była jeszcze przed godziną. Być może Xu rzeczywiście dokonał czegoś czego pragnie większość ludzi [i wampirów] oddzielił yin od yang - ale czy było to naturalne?

William

Gordon oparł łokcie o blat biurka i ułożył dłonie tak aby każdy palec dotknął swojego odpowiednika, kciuki stykały się tworząc linię prostą. "Piramida" - pomyślał Will. Phoenix przypomina mu jednak do czego przynależy. Choć dał po sobie poznać, że potrafi być potulny to nadal był dziką istotą, to tak jakby próbować pogłaskać lwa na sawannie.
- Dobrze - rzekł krótko - Podoba mi się twój styl działania. Jesteś praktyczny i pokładasz właśnie praktyczność ponad emocje. - rozłączył na chwilę dłonie jakby podkreślając, że te słowa mają pozostać między nimi [poza Piramidą...] - Dostrzegłem w tobie potencjał dość późno, ale dostrzegłem. Doceniam wiele z twoich cech, choć równie wiele potępiam. Podejmujesz się ważnego zadania i kto wie co z tego wyniknie. Wiele drogi przed tobą i wiele stopni do pokonania. Życzę ci jak najlepiej. - to wręcz dobiło Williama. Powstrzymał się wręcz od rozejrzenia wkoło w poszukiwaniu ukrytych kamer i jegomościa krzyczącego: "Smile, You're on the Candid Camera!!!".
Gordon złożył na powrót dłonie.
- Właśnie dlatego cię wybrałem. Szykują się zmiany, a zmiany zawsze niosą za sobą ofiary. Zdradzę ci pewną tajemnicę, gdyż lepiej poznać ją teraz niż gdy stanie się z nią oko w oko. Miej me słowa na uwadze, lecz nie zdradź ich byle komu... - gdy miał już otworzyć usta rozległo sie pukanie do drzwi. Zanim jednak Gordon zdążył coś powiedzieć w drzwiach pojawił się Lotharius. Jego spojrzenie nie wyrażało sprzeciwu. Gordon wyszedł wraz z nim pozostawiając Williama samemu sobie. Etykieta nakazywała aby młody Tremere opuścił komnaty Ojca, lecz coś nie dawało mu spokoju. Czuł, że Phoenix chciał mu coś powiedzieć... coś ważnego.

Kyle

Bob jak to miał w zwyczaju wzruszył ramionami. Kyle nauczył się rozpoznawać co poniektóre ruchy i wiedział, że ten oznacza "a co mnie to obchodzi"
Linch zniknął lecz pozostawił po sobie coś co dopiero teraz wpadło w oko wampirowi. Było to srebrne ptasie pióro. Błyszczało w blasku księżyca. Kyle oglądał je pod każdym kątem. Należało z pewnością do dużego ptaka. "Sokół wskaże ci drogę. Strzeż się blasku księżyca." - powróciły słowa dziwnego wampira... czy był on wampirem? Może był kimś kogo nazywano Fay? A może był jeszcze dziwniejszą formą istnienia. A może był po prostu (?) Malkavianinem, który sądził, że jest zgoła kim innym? Możliwości było więcej niż Pi miała liczb po przecinku.
Bob zainteresował się dziwnym piórem znalezionym przez Kyle'a.
- Co to? - spytał głupio jakby nagle oślepł


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gavron
Gracz



Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 20:29, 24 Lut 2010 Powrót do góry

Kyle przyglądał się chwilę temu, trochę niedoskonalemu, przykładowi fraktala. Pomimo swojej niedoskonałości był jednak wyjątkowo piekny. I błyszczący. Ale chwila... Strzec się blasku księżyca?
Z zamyślenia wyrwał go Bob.
- To ptasi fraktal. Srebrny i błyszczący. Zobaczmy może co się stanie, jak schowamy go przed ksieżycem.
I poszedł w jakieś pobliskie miejsce, gdzie blask księzyca nie docierał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 22:32, 25 Lut 2010 Powrót do góry

Sen stał jeszcze chwilę w salonie gdy Edith postanowiła odwrócić od niego wzrok. Pewnie nie chciała się narzucać. W świecie umarłych była pewnie zdecydowanie dłużej niż on i wiedziała wiele wiele więcej. Nie chciał się mądrować, chciał jej pomóc, za wszelką ceną chciał jej pomóc. Usiadł obok niej. Gdy tam podjęła temat krwi, Sen rozpiął guzik koszuli na prawej ręce, starannie podwinął rękaw aż do łokcia. Tak podwiniętą rękę częścią zewnętrzną położył na stole: - Proszę... - zawahał się. Nie wiedział czemu to robi, nie wiedział jakie konsekwencje może ponieść, nie potrafił teraz odróżnić tego co słuszne, od tego, za co mogą spotkać go przykre konsekwencje - pij.. - może w głębi serca miał nadzieję, że Edith będzie miała takie same zdolności jak Dwie Twarze i pomoże odnaleźć mu Kyle'a.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin