FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Jonathan - PRELUDIUM Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 21:15, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Wyszedł ze szkoły tak jak i setka innych dzieciaków. Dzień był słoneczny lecz nie upalny jak to na wyspach bywa. Pożegnał się z kolegami i koleżankami. Ruszył na przystanek. Autobus podjechał z minutowym opóźnieniem. Kierowca zainkasował drobne i ruszył spokojnie przed siebie.
Chłopak usiadł na wolnym miejscu, a było ich sporo. O tej porze w tym kierunku jechało mało osób. Kierowca zatrzymał na kolejnym przystanku. Zostały jeszcze trzy do domu. Na tym postoju wsiadł do autobusu zadbany mężczyzna. Opalony i schludnie uczesany. Gdyby się mu przyjrzeć miał nałożony „męski” makijaż. Wypielęgnowaną dłonią podał kierowcy dziesięciofuntowy banknot nie żądając reszty. Nie pasował do obskurnego wnętrza autobusu. Tacy jak on „pod krawatem” jeżdżą limuzynami, cadillacami czy rozbijają się sportowymi autami. Jeśli nawet zepsuł mu się środek transportu to wyglądał na takiego co go stać na wypożyczenie kilku następnych.
Facet przeszedł obok Jonathana i usiadł dwa miejsca za nim. Chłopak czuł wwiercający się wzrok nieznajomego w tył swojej głowy. Postanowił odwrócić się i spojrzeć mu w oczy. Gdy to zrobił napotkał najbardziej głupi uśmiech jaki w życiu widział. Facet siedział, gapił się na niego i uśmiechał się tak jakby chciał powiedzieć „Właśnie zjadłem twojego królika. Smakował mi wybornie ale sobie przypomniałem, że nie był mój tylko twój”.
Hej - przerwał nagle rozmyślania Jonathana nieznajomy - Skąd ja cię znam?
Chłopak pomyślał jedno „:Boże podrywa mnie gej... i to gej z klasą. W pierwszej chwili zatkało go.
- Czy to nie ty i grupa chłopaków gracie taki...no – zrobił dłonią nieokreślony gest – Rock?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Nie 21:33, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 21:24, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Dzisiaj, poza odrobieniem lekcji z historii i chemii, miał wieczorem kolejną lekcję krav maga. Chyba najlepsze, co Żydzi potrafili wymyśleć. Metodę walki ulicznej, dzięki której można przeżyć niebezpieczne starcie, a w razie potrzeby szybko kogoś unieszkodliwić... Myślami już był w sali treningowej, do tego jeszcze "pognębienie" sąsiadów w pokojach w internacie swoim piecykiem Marshallem. Ach, to oczekiwanie na nowy album Metallicy... akurat miał koszulkę z logo ostatniego albumu Czterech Jeźdźców z 1991 roku - szarego jednokolorowego węża zwiniętego w lejek, z napisem zespołu w lewym górnym roku - a zwał się po prostu "Metallica", tudzież "Black Album".

Nagle jakiś garniturowy fircyk wszedł do autobusu. Już to było dziwne... Potem Jonathan poczuł jego obecność i wzrok na młodzieńcu. Ten odwrócił się. I obawiał się, że ten jaśnie pan homosiem jest... Ale gdy zapytał o "Rock", odpowiedział:
- Tak. I konkretnie metal, ciężki, progresywny, thrashowy. Słyszał pan o zespołach, takich jak: Metallica, Slayer, Testament, Annihilator, Artillery czy Kreator?
Nie był pewny odpowiedzi, w szczególności, że wątpił, by ten gość znał chociażby więcej niż dwa wymienione zespoły.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 21:43, 15 Lut 2009 Powrót do góry

- He mam pamięć do twarzy. Graliście chyba w "Fobosie i Deimosie" jakiś czas temu co?
Jonathan rzeczywiście razem z kapelą dawał tam występ
- Fajne brzmienie. Tylko trochę powiem ci jak dla mnie za głośne. Nie myśleliście o wstawce jakiegoś chóru kościelnego w tło?
U gościa pojawił się znów ten sam głupi uśmiech. Co to były za pomysły? Ten facet naprawdę rozmawiał z nim o metalu?
Chłopak tymczasem zauważył, że został mu jeszcze tylko jeden przystanek do internatu...
- Bo widzisz. Mam znajomego menadżera, co wyłapuje takie soczyste talenty. Chyba o was nie słyszał, ale jak chcesz to szepnę mu słówko i sie spikniecie na jakieś przesłuchanie czy coś. Co?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 21:55, 15 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

W końcu ten gość zaczął mówić coś sensownego... I przynajmniej wiedział, gdzie grali. Ale "rozwalił" nastolatka tekstem o chórkach kościelnych. ~ Czego on chce...? Co my, pałer metal od Oślepionych Gwardzistów? ~ . Głośne brzmienie, bo głośne, taka muzyka. W końcu jakoś trzeba kopać tyłki... Ale była w tym racja. Wielka Czwórka Thrashu nie kopała tylko i wyłącznie wielkimi kolumnami głośników.

Zauważył, że na następnym przystanku miał wysiąć. Wstał z siedzenia, nie oderwał jednak wątku rozmowy. Tym razem był zainteresowany, skoro ten jegomość znał odpowiedniego jegomościa, menadżera... Jonathan ze swoim zespołem miał już na koncie jednego EP-ka.
- Jestem zainteresowany. Nazywam się Jonathan Michael Hattenbury, a zespół, w którym gram, to "Metakrationsm". Pojutrze gramy w klubie "Hyperions Exodus", o godzinie osiemnastej bodajże.
Wyjął z kieszeni zestaw karteczek-odrywanek, wraz z długopisem, przydatny, by dawać numery telefonu kolegom czy koleżankom. Szybko zapisał na nim swój numer komórkowy, po czym podal nieznajomemu.
- A o to mój numer kontaktowy, jakby co.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez L. de Navarro dnia Nie 21:55, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 22:03, 15 Lut 2009 Powrót do góry

- Jakby co - facet wypowiedział te słowa w głęboki zamyśleniu biorąc kartkę od chłopaka- "Hyperions" mówisz? Znam lokal. Pogadam ze znajomym może wpadnie posłuchać... - rozłożył ręce - Ale wiesz to zapracowany człowiek. O tej godzinie może nie mieć czasu. - zastanowił się chwilę - A co powiesz na prywatne przesłuchanie? Po waszym występie? Tak około dwudziestej -pierwszej -drugiej Pogadaj z chłopakami.
Jonathanowi nie podobał się ton faceta. Albo robi go w konia albo on i ten jego kumpel to para zboków. Nie był do końca przekonany o tym pomyśle.
- Hej oczywiście w Hyperionie - facet odczytał chyba minę Jonathana - A znając mojego kumpla to spodobacie się mu na pewno. Ostatnio przerzucił się na mocniejsze kawałki i szuka ekipy którą mógłby wypromować na początek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 15:49, 16 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Garniturek zaczął coraz to sensowniej gadać. Złożył propozycję, nie do odrzucenia, poza tym, ze ton wypowiedzi ważniaka nie podobał się Kornwalijczykowi. Ale zawsze to coś... zresztą i tak ma czas do pojutrza. Akurat dzisiaj koło dwudziestej ma wpaść basista, jednocześnie wokalista, zespołu; aby skopać razem tyłki zakwaterowanym w pokoju Jonathana w internacie...

Wziął swój plecak z siedzenia, załozył go na plecy. Pomimo sporych wątpliwośc, zaaprobował propozycję jegomościa.
- Dobrze. Koło dwudziestej pierwszej. W razie czego, jestem w kontakcie cały czas... no, może poza godzinami w szkole.
Cofnął się krok, tyłem, w stronę wyjścia.
- A teraz, niech pan mi wybaczy. 'N gyhyd , syr. Am dangnefedd cystal bydew - yn bod... Do widzienia. - odpowiedział w pożegnaniu, także po walijsku (z tego, co umiał).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 11:09, 17 Lut 2009 Powrót do góry

Zadbany jak to określił Jonathan "Garniturek" pożegnał go kolejnym uśmiechem. Szczerzył się niemiłosiernie jak jakiś kaznodzieja z telewizji, który cytując Biblię nawoływał do przekazywania datków na świątynię.
Lekko niepewny lecz pełen nadziei na sukces chłopak ruszył w stronę internatu. Dochodziła siedemnasta i ten kwietniowy dzień powoli dobiegał końca. Siwy strażnik Ed za szybą recepcji przywitał go gromkim "Dzień dobry" i wrócił do oglądania telewizji. Był czwartek wiec nie nadawali ulubionego sportu Brytyjczyków - piłki nożnej. Na to Ed musiał poczekać do soboty.
Właśnie sobota. Jonathan myślami był już na scenie. Szalejący tłum... no tłumek i muzyka płynąca z ich dusz przez głośniki do uszu słuchających. Będzie ostro. No i potem spotkanie z tym menadżerem co to szuka talentów mocnego brzmienia. Musi zaraz podzwonić po chłopakach. Nie ma co...

Piątek

Szkoła dłużyła się niemiłosiernie. Jonathan wypadł z budynku bo dziś mieli próbę generalną przed jutrzejszym występem. Jakież było jego zdziwienie gdy tuż za bramą szkoły w zaparkowanym żółtym BMW siedział "Garniturek".
- Hej - przywitał go kolejnym uśmiechem idioty co to kaftan zamienił na skrojoną marynarkę - Mam dobre wieści. Mój kumpel z show biznesu chce słyszeć was jeszcze dziś. Dzwoń po chłopaków i jedziemy. O dziewiątej na Garden Srt 105. Zapamiętałeś? - silnik zagrzmiał a facet oparł obie ręce na kierownicy - [/color=red]Tylko bądźcie na bank bo on nie lubi jak się go robi w balona. Rozumiesz?[/color] - ruszył z piskiem opon...
Jonathan spostrzegł nadjeżdżający autobus. Nigdy chyba tak bardzo nie żałował, że te pojazdy wloką się tak niemiłosiernie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 16:22, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Mieszkał sam, a kto by zresztą chcial mieszkać razem z tym lokatorem? Poza typowymi meblami dla studenckich mieszkań, których nudne byłoby wymieniać, stał wzmacniacz lampowy Marhsalla, czterdziesto watówka, obok czarny Gibson V-Flying, i podłączone "pudełko" multiefektu. Nad łóżkiem flaga Kornwali - biały, przecinający pasek w poziomie i pionie prostopadle do siebie na czarnym tle - plus do tego przeszywanica wisiała obok szlafroka, a trzy róznych rozmiarów bokkeny obok lekkiego europejskiego stalowego dwuraka w pochwie.

Po odrobieniu i tak nielicznych prac domowych (przynajmniej tych, które były warte odrobienia), zostało mu tylko zadzwonić do chłopaków w sprawie przesłuchania z tajemniczym menadżerem po ich występie. Jared, perkusista, któremu nawet Dave Lombardo biorący kokę na koncertach mógłby pozazdrościć finezji w grze; Jeff, wywija solówki jak mało kto na scenie, odpowiada także za bardziej melodyjne wątki muzyczne; i Mark, basista, wokalista i lide zespołu w organizacji w jednym, gdyby nie to, że był identycznego rocznika jak cała czwórka, można by posądzić o bycie drugim wcieleniem Cliffa. Z tym ostatnim umówił się dzisiaj, by pomóc "zachłostać" muzyką otoczenie...

Po treningu krav maga, gdzieś ewidentnym wieczorem, wpadł Mark do jego pokoju w internacie. Oczywiście ze sprzętem, bezprogową gitarą basową 4-strunową i swoim wzmacniaczem... Jammowanie trwało ze 20 minut, reszta czasu pochłonęła na rozmowie o koncercie oraz o tym "garniturku". W sumie wszyscy już telefonicznie się zgodzili, Mark jedynie miał lekkie obawy co do tego pomysłu.

Gdy Jonathan został sam, miał już umyć się i pójść spać. Porządek ten zaburzyło pojawienie się Emilii. Kudłata, rudowłosa rówieśniczka o schludnym, staromodnym ale nie przestarzałym stroju, nie raz odwiedzała tak późno Kornwalijczyka. Musiało się jej spodobać niecały rok temu... I tym razem grzechem byłoby odmówić uroczej dzierlatce.

***

Piątek. W szkole nudy, poza rozmowami z ekpią na przerwach. I Emilia, jak zwykle uśmiechnięta (nie trudno domyślić się, dlaczego), podejmowała kolejne próby trwalszej przyjaźni. Lubił ją, ale mimo wszystko nie miał ostatnio czasu na spędzanie większej ilości czasu z nią... Mimo wszystko, zaskoczył go widok żołtego BMW z tym jegomościem. Rzucił "dobre wieści", a potemk odjechał. Widocznie zmiana planów. Tym lepiej, bo kto wie, czy występ będzie klapą... Miał duze nadzieje, że nie.

Po podróży tą wlokącą się machiną, wpadł do swojego pokoju, by uzupelnić istotniejsze kwestie związane z robocizną od szkoły. Krótko to trwało, aż pod budynkiem samochód zatrąbił. Był to stary, ale jeszcze sprawny i pojemny, koloru khaki van. Jeff siedział w miejscówie kierowcy - od swojego starego otrzymal ten wóz - zaś pozostali tylko czekali ze swoim sprzętem na Jonathana. Ten w dużej pełnej torbie na kółkach i futerale na gitarę na plecack wszedł do wnętrza załadukowego machiny. Jak zwykle, były tam koncertowe dwie wieże 120 W.

Tam, poza oczywistą próbą przed koncertem - trzy kawałki z ich EP-ki, "Statue", "No Peace" i "Necromancer's Tale" oraz kilka coverów różnych metalowych wykonawców - Hattenbury przedstawił zalecenie "garniturka", by spotkać się nad Garden Street 105 o dziewiątej P.M... Towarzystko raczej pozytywnie zareagowało, zresztą i tak byli dziś rozgrzani o próbie.

Teraz zostało im jechać z tym sprzętem pod wskazany adres.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 20:36, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Garden Street 105

Byli kwadrans za wcześnie lecz był to czas w którym mieli zachwycić się wyglądem okolicy. Z początku myśleli, że to zdobione ogrodzenie od numeru 93 się nie skończy jednak wreszcie ujrzeli bramę. Teren posiadłości był tak duży, że zajmował numerację ulicy od 95 do co najmniej 110!!!
Brama była dobrze oświetlona. Czujne oko kamery wychwyciło starego vana i skierowało się w ich stronę. Jeff podjechał i wychylił się do domofonu.
- Słucham - rozległ się bezbarwny głos
- Jesteśmy "Metakrationsm"...eee...znaczy Jeff, Jonathan i ... znaczy my - jąkał się Jeff bo nie bardzo wiedział co dokładnie ma powiedzieć
- Na przesłuchanie do pana Draytona
- Tak, chyba tak - powiedział Jeff bardziej do siebie niż do człowieka po drugiej stronie domofonu.
Brama otworzyła się cicho i Jeff ruszył powoli. Droga nie była długa. Wiodła przez niewielki ogród. Gdy zajechali przed posiadłość nie spodziewali się zastać tu małej piętrowej willi. Wydawało im się, że bardziej będzie pasować tu stu pokojowy pałac. Jonathan zauważył i rozpoznał żółte BMW stojące przed domem. Gdy Jeff zaparkował obok przez frontowe drzwi wyszedł znany Jonathanowi jegomość w nieodłącznym garniturze oraz jakiś inny fircyk wyglądający na skrzyżowanie boya hotelowego z lokajem. "Garniturek" rozłożył ręce na ich widok i ze swoim głupim uśmiechem wykrzyczał powitanie
- Tak maiłeś rację, uśmiecha się naprawdę kretyńsko - rzucił Mark a reszta mu przytaknęła.
- Witajcie na włościach. Mam nadzieję, że pan Drayton będzie z was zadowolony na tyle aby oprócz gościnności wrzucić też coś na ruszt - roześmiał się serdecznie lecz mieli dziwne wrażenie, że "garniturek" nie żartuje. Ten Dreyton musiał być niezłym sukinkotem... no i człowiekiem interesu co z pewnością musiało iść ze sobą w parze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 20:52, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Cała okolica wydawała mu się podejrzanie za duża. Zazwyczaj, jak menadżerowie oczekują zespołu na przesłuchanie, zapraszają do swojego garażu czy nawet małego studia nagrań. Tutaj wielka posiadłość z małą willą.

Blondyn Jeff jąkał się przy domofonie, co dla Kornwalijczyka było co najmniej dziwne. Czyżby trema już go zjadła? Poza tym, kudłaty brunet, Jared, o koszulce Slayera przedstawiającej nieuzupelniony pentagram z mieczy na złotym kole, siedzial nerwowo na skrzyniach, w których ledwie upakowane były bębny; i tak tylko "zestaw absolutnie niezbędny", bez dodatkowych dwóch par kotłów-tarabanów. Mark, o brązowych i najkrótszych włosach z reszty (pod szyję), w dresie na spodniach i kamizeli, wydawał się być spokojny...

Gdy wyszli z ciasnego vana, zauważyli Garniturka. Ten, ze swoim "uśmieszkiem" rzucił przewidywany tekst, potwierdzający powagę zaproszenia pana Draytona. Jonathan, widząc że Jeff'owi gorzej to wyjdzie, odpowiedział:
- Dzień dobry. Gdzie złożyć i rozstawić mamy sprzęt?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 15:16, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Garniturek zaprosił ich gestem do środka.
- Spokojnie, spokojnie. Sprzęt się rozstawi jak przyjdzie pora. Pan Drayton chce was najpierw poznać. Ładujcie się do środka i zróbcie na nim dobre pierwsze wrażenie...
- Cicho bądź Jim - dało się słyszeć głos dobiegający z głównego wejścia. Był donośny. Po chwili wyszedł wysoki mężczyzna, który z gracją zbiegł po kilku schodkach. Ubrany był w... mokry garnitur. Dosłownie ciekła z niego woda. Włosy na głowie wycierał właśnie jakimś obrusem zdjętym z pewnością z jakiegoś stołu.
- Witam, witam. Pływałem trochę więc wybaczcie mój wygląd. Jim, szykuj salę przesłuchań. Nagramy kilka kawałków a potem posłuchamy ich wspólnie podczas małego aperitif' u. Jestem Dreyton. Jim mówił o was w samych superlatywach i aż mnie uszy świerzbią aby was usłyszeć. No zabieraj tą kupę złomu Jim i rozstaw sprzęcik chłopaków. Tymczasem my skoczymy się zrelaksować... A potem się zobaczy.
Dreyton pomimo swojej ekstrawagancji wydał im się w porządku. Bił od niego jakiś taki wewnętrzny blask, którego nie mogli zignorować. Prawie wszyscy Jeff, Mike i Jared ruszyli za Dreytonem, który już zniknął w środku... Tylko Jonathan się zawahał... jakby nie do końca przekonywał go ten dziwny menadżer...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 15:30, 19 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Wskazał człowiekowi zwanemu "Jim" wejście tylnie do vana, gdzie był załadowany cały ich sprzęt. Z zawahaniem poszedł za chłopakami do środka. Sam pan Drayton wprost z wody zapewne wyszedł, ale wydawał się bardziej w porządku niż "Garniturek". Wydawało się, że to będzie typowe przesłuchanie u menadżera, z tym że u bardziej wpływowego...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 10:48, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Drayton poprowadził ich przez hall do niedużego acz gustownie urządzonego pokoju. Chłopaki trochę wahali się usiąść na eleganckiej kanapie czy fotelach jednak gdy ujrzeli całkiem mokrego gospodarza, który usadowił się wygodnie nie mieli już oporów. Lokaj przyniósł tacę z drinkami i poczęstował wszystkich obecnych.
- Jak wolicie coś innego to Yves zaraz przyniesie. No ale najpierw chcę was poznać. Ty jesteś Jonathan tak? - zwrócił się do Hattenbury'ego - Jim opowiadał o tobie. Ponoć twoje solówki zapadły mu w pamięci a on ma drewniane ucho, zapewniam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 11:06, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Wnętrze było przewidywalne, czyli gustowne, eleganckie do bólu. W pokoju, gdzie się zatrzymali, wszystko jakby kalką angielskich posiadłości szlacheckich. A może w niej właśnie są?

Usiadł, jak pozostali, widząc, że mokry gospodarz sam usiadł. Wysłuchawszy gadki Draytona, w tym także o tym, jak pomylił Kornwalijczyka z Jimem, choć z drugiej strony termin "drewniane ucho" nie świadczy zbyt dobrze o Jeffie, faktycznym gitarzystą prowadzącym w zespole. Ale to tylko jednostkowa opinia...

- Tak, jestem Jonathan. A to jest Jeff, faktyczny solówkarz w zespole, Jared, perkusista, i Mark, basista i wokalista. - wskazał ich kolejno.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 15:18, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Drayton machnął tylko ręką na słowa Jonathana
- No dobrze. Więc co grywacie? Jim mówił coś o chórach kościelnych, ale wyglądacie raczej jak ci co pod chórem stoją - uśmiechnął sie rozbrajająco. Ten facet mógł im sprzedać śnieg w środku zimy i powiedzieć, że to ciastko waniliowe a wzięliby ich ze trzy ciężarówki.
Wszedł Jim i powiedział, że sprzęt rozstawiony. Drayton dopił drinka... czy on cokolwiek miał w kieliszku? Wstał i rzekł coś o "dawaniu czadu" czy coś w tym stylu. Chłopaki podnieśli sie i ruszyli za Jimem do studia. Jonathan został trochę z tyłu. Dreyton zamykał korowód. Jonathan czuł wzrok tamtego na sobie. Czuł się trochę jak owca, ostatnia w stadzie, które ściga wilk. Nie mógł oprzeć się temu wrażeniu aż do samego końca ich drogi. Studio mieściło się na tyłach posiadłości. Był to spory budynek gospodarczy, wyciszony. Profesjonalne studio znajdowało się wewnątrz. Weszli do środka. Jim usiadł za konsoletą a ich gospodarz oparł sie o ścianę i zamknął drzwi.
- No to panowie zapraszam - rzekł Jim i pokazał im pomieszczenie do nagrań. - Zagrajcie kilka kawałków a pan Drayton i ja zobaczymy co da się z wami zrobić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:37, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Kiedy Jim ogłosił, ze sprzęt już jest rozstawiony, chłopaki zerwali się z miejsc mimochodem. Poszli za Jimem, z Jonathanem na końcu. Wreszcie jakieś sensowne działanie... chociaż czuł się dziwnie, z lekka osadzony, doznając wzroku pana Draytona. Przynajmniej mogli pokazać, że nie potrzebują chóru kościelnego.

Na miejscu, Jared usiadł na krzesełku za bębnami i garami, Mark i Jeff sprawdzili, czy wszystkie korektory i efekty zostały włączone. Kornwalijczykowi zostało tylko założenie na siebie gitary i czekanie na innych.

Kiedy dostali sygnał do grania, Mark odezwał się.
- Pierwszy kawałek jest naszego autorstwa, "Statue"
Intro zaczęło się od (jak) akustycznego wstępu, łagodnego i melancholijnego, w wykonaniu Jeffa. Gitara basowa i perkusja lekko zagęszczały i stanowiły podbicie dla głównych akcentowanych dźwięków. Przed upływem pierwszej minuty utworu, Hattenbury gawałtownie zaczął tremolować na najniższym dżwięku, w chłostany sposób przytłumiając i zmieniając wyższe tony. Po ośmiu akordach reszta dołączyła się do wyznaczonego riffu... Po pierwszym przejściu perkusji, riff trochę się zmienił na bardziej stonowany, ale nadal w szybkim tempie. Wokal Marka połmelorecytacją, półśpiewem (a la Hetfield+Araya), zaczął przekazywać o niszczeniu ludzkich wartości i tradycji, ujęte bez wulgaryzmów, z rymami i uniwersaliźmie w przekazie; tak przez cały utwór. A potem zaraz druga krótsza zwrotka... W refrenie riff stanowiły wyższe o półoktawy dźwięki, inne niż ten główny, na końcu drugie przejście perkusyjno-gitarowe i do podstawowego motywu... Tak do drugiego potwórzenia refrenu, kiedy w akcję wdała się pierwsza solówka Jeffa. Szybka, gęsta, a jednocześnie melancholijna. Była to piąta minuta, kiedy tym razem Jonatham przełamał thrashowe granie, akustycznym akcentem jak to z intra. Posrodku wokalista udzielił się, a potem znów przełamanie, ciężkim i szybkim tempem wybijaniem power chordów przez Jeffa. I następna solówka, o podobnej barwie nastroju, ale całkiem inna... A potem potwórka ze zwrotką i refrenem, na końcu zmiana riffu na pierwszy nieakustyczny, zakończony przeciągnięciem dźwięku i wspólnym uderzeniem nut wszystkich...

Całość trwała około siedmiu minut, pełna progresji, w szybkim tempie (nie licząc intra) - około 155-170 bpm - utwór był ciężki, trochę ponury i poważny.
- A drugi utwór pewnie państwu znany. Cover. Mandatory Suicide! Slayera... - wrzasnął donośnie Mark.

Zaczęło się cieńkiej barwy, wschodnią partią solową Jeffa. Potem przeciągle zagrywał Jonathan, a zaraz przeszło w moszowanie strunami. Towarzyszyło temu wokal, tylko śpiewany, basisty... Tak i drugi raz, aż nastąpiła solówka w wykonaniu Jonathana. Potem potwórka, z ponurym "deklarowaniem" wokalu, z riffem Kornwalijczyka i przeciąganiem strun przez gitarzystę prowadzącego...

Po czterech minutach, nie wyglądali na zbytnio zmęczonych, choć trochę potu zaczęło z nich się lać. Wszak grali, i to znacznie dłużej, na koncertach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:39, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Dreyton wsłuchiwał się w każdy kawałek. Po pierwszych dwóch wyglądał na zadowolonego. Po kolejnych trzech na przekonanego. "Mamy go" - szepnął Mark w przerwie między utworami. Zagrali w sumie około dziesięciu kawałków. Większość coverów lecz też cztery swoje utwory. Gdy skończyli marzyli o czymś do picia. Jim wskazał na skrzynkę z lodem w której pływały puszki z piwem. Chłopaki poczęstowali się bez wybrzydzania.
- No, no robi wrażenie - rzekł Dreyton - Teraz posłuchamy jak brzmicie na taśmie. Zrelaksujcie się, odpocznijcie. Ja na chwilę wyskoczę coś przegryźć...
Jim i Dreyton wyszli zostawiając ich samych sobie. Jared psioczył na piąty kawałek. Gadał coś, że nie wszedł w rytm od razu i spieprzył wszystko. Markowi nie podobało się jego granie w ostatnim kawałku
- Zmęczony już byłem. Sorry. - rzucił i otworzył puszkę.

Po jakichś dwudziestu minutach wrócił Dreyton. Chłopaki przerwali rozmowy i w ciszy patrzyli jak siada. Sam Dreyton wyglądał trochę inaczej. Jakby nabrał kolorów i rumieńców. Jednak bardziej interesowała ich kaseta trzymana przez niego, którą potrząsał lekko jak mówił
- Słuchajcie. Jest to jedno z lepszych brzmień jakie słyszałem w ostatnim czasie. Przyłażą do mnie różne "grupy garażowe" ale nie będę ukrywał, wy zmiatacie ich. - przerwał na chwilę - Nic nie obiecuję. Jutro skontaktuję się z moimi wspólnikami. Będę ich przekonywał, choć myślę, że raczej będzie to tylko formalność. Szykujcie się na tour po Wielkiej Brytanii panowie!
Jonathan podczas tej przemowy miał nieodparte wrażenie, że wzrok menadżera ciągle spoczywa na nim. I choć Dreyton często patrzył na różnych członków kapeli to Jonathan ciągle łapał jego spojrzenie - skierowane w niego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Nie 11:50, 22 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 12:08, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Po dwóch kawałkach, widząc Dreytona zadowolonego, z większą aparycją i dokładnością zaczął grać... Tak do dziesiątego kawałka, z czego poza czteremai ich utworami (w tym niepublikowanym w EP-ce "Black Box" - "Manifestation of Wrath"), było sześć coverów, Slayera, Megadeth i Metallicy. W sumie - 45 minut gry, nie licząc krótkich przerw pomiędzy kawałkami.

Po zagraniu, odłozył instrument na bok jak pozostali, po czym usiedli na krzesełkach i poczęstowali się piwem. Sam Jonathan, chociaż niewiele pił alkoholu w ogóle, teraz ze spragnienia i uprzejmości odmówić nie mógł.

Gdy wrócil Dreyton, ten zadeklarował, że jest zadowolony z ich brzmienia i chce zorganizować im tournee po Wielkiej Brytanii. W sumie Kornwalijczyk o tym marzył, ale miał do tej pory mieszane uczucia. Bez obietnic, ale jakaś szansa jest. Przynajmniej w profesjonalnym studio kasetę nagrali, drugą w ich karierze oficjalnie.

Jednakże wciąż czuł, jakby Dreyton skupiał się właśnie na Jonathanie. Nie zamierzał sam jednak tego wyjaśniać. Jeszcze zdyszany po graniu, odpowiedział:
- Dziękujemy za wizytę tutaj. Z pewnością będziemy oczekiwać wieści... Tylko mam pytanie - czy materiał z tej kasety trafi oficjalnie jako wydanie EP bądź demo?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez L. de Navarro dnia Nie 12:09, 22 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 10:58, 23 Lut 2009 Powrót do góry

Kaseta wylądowała na konsolecie.
- Nie obawiajcie się. Nie wykorzystam jej bez waszej zgody. Zaraz podpiszemy potrzebne dokumenty. Jim się tym zajmie. Na razie chcę ją wykorzystać jako próbkę waszych możliwości i dać do przesłuchania moim wspólnikom. - wstał i podał dłoń każdemu z osobna. Jednak rękę Jonathana przytrzymał mocniej i nieco dłużej. Mierzył go wzrokiem a Jonathanowi wydawało się, że Drayton nie ocenia kupowanego towaru lecz psa na wystawie. Wreszcie ich gospodarz uśmiechnął się, puścił jego dłoń i powiedział.
- Idźcie do Jima pomoże wam zapakować sprzęt do furgonu. I koniecznie przypomnijcie mu o dokumentach...
- A może - przerwał mu niespodziewanie Mark - Da nam pan wzór tej umowy czy co tam... i kasetę... mój ojciec jest radcą prawnym - wzruszył ramionami - no wie pan nie chcemy być zrobieni i podpisać czegoś niewygodnego. W sumie znamy się od dwóch godzin raptem...
Te słowa najwyraźniej uraziły Dreytona lecz przełknął to spokojnie. Uśmiechnął się przyjacielsko.
- Jasne. To przecież wasza kariera. Ale mam tylko nadzieję, że nie pójdziecie ze swoim talentem do jakiejś wielkiej wytwórni bo wtedy poczuję się urażony.
Dreyton podał kasetę Markowi i wyszedł.
- Te, myślicie, że się wycofa? - rzucił Jared
- Nie, ale na pewno nie zrobi nas w balona i nie będzie kruczków prawnych w kontrakcie - odpowiedział mu Mark z uśmiechem


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 16:02, 23 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

W sumie miał to być koniec dzisiejszej udanej wizyty. Uścisnęli dłonie z Dreytonem, z tym, że ten wobec Jonathana bardziej był skupiony. Podejrzanie... Jednakże chwilę potem nastąpił krótki dialog Marka z tym jegomościem.

Wyszłó na to, że jeszcze ojciec Marka musi sprawdzić tą umowę. Mogło to przedłużyć i skomplikować wszystko. Dreyton wyszedł, kiedy Jared z Markiem ze sobą rozmawiali, Jonathan wstał, dokończył zawartość puszki z piwem i odłozył ją. Następnie poszedł do Jima.
- Możesz nam pomóc zapakować sprzęt do vana? Oraz mógłbyś dać wzór umowy, dla Marka, aby on sprawdził go?[


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 20:01, 23 Lut 2009 Powrót do góry

Jim podał kopię dokumentów Mark'owi i pomógł kapeli zapakować sprzęt do vana. Pożegnał się z nimi i ruszyli. Jeff rozwiózł chłopaków do domów. Jonathan mieszkał najdalej więc trafił do swojego internatu jako ostatni. Pożegnał się z kumplem i wbiegł do środka. Cholera zamknięte. Mógł się spodziewać. Zadzwonił domofonem. Po chwili ujrzał przyjazną twarz strażnika i usłyszał brzęczenie otwieranych drzwi.
- Znów zapomniał pan kluczy co? - rzucił strażnik przemykającemu chłopakowi... Cholera. Klucze miał w kurtce. A kurtka... została u Dreytona... Dziwne nie pamiętał kiedy ją zdejmował... no nic. Trzeba będzie się tam jutro przejść. Na szczęście w jeansach miał klucze do swojego pokoju. Może jutro Mark będzie coś wiedział od starego co i jak z tą umową. Jonathan zasłonił żaluzje w pokoju... Wydawało mu się, że po drugiej stronie stoi żółta beemka Jima lecz wóz odjechał zanim chłopak zdążył mu się przyjrzeć. Padł zmęczony na łóżko i zasnął snem bez snów. Jutro znów czeka ich morderczy dzień. Grali przecież koncert w klubie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 19:26, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Dzień był męczący. Ale następny miał przebić w tej kategorii jeszcze bardziej. Do tego wziąć swoją kurtkę...

Sobota

Dziś, poza koncertem w Hyperions Exodus, miał jeszcze zagrać generalną próbę z chłopakami, a jeszcze wcześniej potłuc się w bractwie rycerskim. ~ 'N fawr dies a hychydig chilydd... ~. A potem odzyskać swoja kurtkę... To postanowił załatwić przy okazji dostarczenia przez Marka wiadomości o sprawach prawnych oraz podwózki Jeffa na ich miejsce próby. Jeszcze rano, po zjedzeniu akademikowego posiłku na stołówce, zadzwonił do Jeffa i Marka, by ich podwieźli po 13.00 pod starą halą, gdzie Jonathan katować się (i innych) mial zwykle tępym żelastwem... Po załatwieniu sprawy kurtki oraz formalizmu prawnego, mieli jeszcze podjechać po sprzęt Kornwalijczyka.

W trakcie oczekiwania na chłopaków, dostał SMS-a od Emilii. Propozycja odwiedzin, po koncerce; czyli to, czego mógł się spodziewać. Myslał jednak, że po zdarzeniu będzie mocno zmęczony, do tego może pan Drayton też się zjawić przecie. Odpisał, że zgadza się na óśmą rano w niedzielę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez L. de Navarro dnia Wto 19:27, 24 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 15:45, 26 Lut 2009 Powrót do góry

Po spotkaniu bractwa chłopaki podjechali po Jonathana. Mark miał dobre wieści. Jego stary powiedział, że mogą w ciemno podpisywać tą umowę gdyż nie ma w niej żadnych haczyków czy ukrytych warunków. Jeff trochę narzekał na pusty bak ale podwiózł Jonathana do Dreytona.
Gdy chłopak nacisnął przycisk domofonu odezwał się z niego głos Jima
- Hej metalowcy! - krzyknął z głośnika - Co tam?
Czujne oko kamery spoglądało na nich bezdusznie...
Jeff odezwał się po chwili
- Mój kumpel Jonathan zostawił u pana Dreytona swoją kurtkę. Chciałby jaz powrotem.
Cisza jaka zaległa w domofonie była zbyt długa
- Pana Dreytona nie ma. Będzie wieczorem. Przyjedźcie wieczorem... A nie przecież dzisiaj gracie koncert tak? No to powiem panu Dreytonowi a on kogoś wyśle z tym ciuchem do was. O której i gdzie można was zastać?
Jeff i chłopaki popatrzyli po sobie. Jak to przecież może wyleźć i im tą kurtkę po prostu dać.
- Ale...
- No to jak? - głos Jima zmienił się. Z miłego na bardziej stanowczy...
- Nooo najpierw mamy próbę a potem koncert. Próbę mamy w garażu tak gdzieś do 5 wieczór a potem gramy w Hyperions Exodus. Ale może...
- To do zobaczenia w Hyperionie.
Cisza. Najgorsze jednak było to, że Jonathan był pewny, że ostatnie zdanie wypowiedział nie Jim tylko Dreyton. Uczucie to nie opuszczało go aż do wieczora...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Czw 15:55, 26 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
L. de Navarro
Znawca zasad



Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Józefosław k/Piaseczna
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 16:41, 26 Lut 2009 Powrót do góry

Jonathan Michael Hattenbury

Przynajmniej kontrakt byl w porządku. Niepokoił go fakt, że swojej kurtki z kluczami w środku nie może odzyskać. ~ Dziwny jest ten gość. ~ A do tego wydawało mu się, że ostatnią sentencję wypowiedział pan Dreyton... Jeff niewiele mógł w rozmowie zdziałać. Musieli odjechać, by uzupelnić bak samochodu i w końcu poćwiczyć na próbie, w przygotowaniu do koncertu...

Z nieznaczną tremą podszedł do dzisiejszego koncertu. Może nie tyle z powodu samego wydarzenia, a raczej tego, że ktoś od Dreytona może być na nim... Teraz wystarczyło skopać tyłki melomanom ciężkiego i ostrego grania, dwunastoma kawałkami w tym czterema ich autorstwa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 12:40, 28 Lut 2009 Powrót do góry

Zajechali do wejścia. W środku panował niezły chaos spowodowany koncertem. Ich koncertem. Właściciel niejaki Roy Masters wyglądał jak członek gangu motocyklowego... po pięćdziesiątce. Ponoć kiedyś sam nieźle grał do momentu jakiejś strzelaniny gdy stracił dwa palce i częściowo władzę w prawej dłoni. Za pieniądze z odszkodowania kupił budynek i stworzył Hyperiona.
Roy powitał ich serdecznie i zaprosił za kulisy.
- Dobra panowie. Dziś wasz dzień. Publika dopisała. Słyszałem, że przyjechali kolesie nawet z Newcastle. No, no jak tak dalej pójdzie jakaś wytwórnia podpisze z wami porządny kontrakt... a wtedy - rozłożył ręce - Nie będziecie nawet chcieli grywać w takich miejscach jak to - zaśmiał się serdecznie.

Zaczęło się. Wyszli na scenę. Mark powitał wszystkich swoim rykiem i ruszyli...

Jonathan grał dobrze jak nigdy. Dłonie pieściły struny a te wydawały z siebie żyjącą muzykę. Przy drugim kawałku pośród skaczących nastolatków wyłapał znajomą twarz. Jim. Zaraz niedaleko niego pojawiła się sylwetka Dreytona. Jonathan skonstatował czemu oni dwaj wyróżniają się z szalejącego tłumu. Stali nieruchomo wpatrzeni w jego zespół... w niego. Po kilku chwilach wyłapał kilak podobnych nieruchomych postaci. Kobiety i mężczyzn. Wszyscy oni nie przyłączyli się do wspólnej zabawy. Stali jak jakieś kamienne posągi i... patrzyli się na Jonathana. Na jego ręce, które wydobywały kolejne mocne dźwięki. Wyglądali jakby... jakby bardziej przyszli do teatru lub opery a nie na hevymetalowy koncert. Elegancko ubrani... Niektórzy piękni inni... drapieżni... tak to było dobre określenie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin