FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Serce Ciemności - WĄTEK GŁÓWNY Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 6:46, 24 Wrz 2010 Powrót do góry

15 Marpenoth 1372 RD Świątynia Moradina, Everlund

- Ojcze Gorunn... - Zaczął posępnie przeor zakonu, gdy tylko Brottor rozsiadł się wygodnie w jednym z foteli przed jego biurkiem.
Znajdowali się teraz w jednej z najpiękniejszych komnat całego klasztoru, kancelarii przeora Forgara, przeora świątyni, przełożonego Brottora. Komnata nawet jak na biuro była dość pokaźna. Przy zachodniej ścianie stało wielkie, wykonane przez ludzi zdobione biurko, za duże jak dla krasnoluda, jednak i krzesło było większych rozmiarów niż sam przeor, pewnie dla tego stało na specjalnym półmetrowym cokole, tak aby krasnolud nie wyglądał na nim głupio. Północna ściana ozdobiona była wspaniałymi krasnoludzkimi malowidłami przedstawiającymi wcześniejszych przeorów, oczywiście znajdował się na niej również obraz przeora Forgara. Na zachodniej ścianie stał wielki, również ludzki kredens z wspaniałym zdobionym lustrem. Na południowej zaś znajdowały się różne szafy w pasujące do biurka i kredensu. W nich znajdowały się wszystkie akta zakonu. W całej komnacie było około dziesięciu filarów tak aby wyglądało jakby wszystko znajdowało się głęboko pod ziemią, choć świątynia stała w centrum miasta. Od drzwi do biurka prowadził pięknie wyszywany dywan z różnymi prawdopodobnie elfimi wzorami.
Forgar nie był specjalnie zaangażowany w duchowe życie zakonu, jednak właśnie taki przeor nadawał się najbardziej do świątyni w kupieckim Everlund.
- ... Sprawa nie przedstawia się kolorowo, że się tak wyrażę. Wiem, żeś krasnolud konkretny więc i ja nie będę owijał nadto. Mitrhrilowa Hala, położona na północny wschód stąd to krasnoludzka twierdza, w której wydobywa się całe masy Mithrylu oczywiście w celach handlowych. Tylko po co ja ci to mówię, skoro pewnie o tym wiesz. Pewnie wiesz też, że jest tam świątynia Moradina. Nie tak okazała jak nasza, jednak wystarczająca dla tych kilku tysięcy górników i kupców. Dobra, teraz coś czego nie wiesz. Tamtejsi górnicy dokopali się do starych szybów, w których niegdyś urzędował Shimmergloom. Są to stare komnaty, w których może być dużo pozostałości po stoczonej tam kilkadziesiąt lat temu bitwie. Ponoć bardzo wiele korytarzy ucierpiało na wskutek walki i zawaliło się. Przypuszczamy, że może być tam nawet coś więcej niż to o czym opowiadają stare podania. - Wstał z krzesła i zszedł na dół, stanął naprzeciw kapłana patrząc jak ten ze zdziwieniem stara się zrozumieć co to wszystko ma z nim wspólnego. - Tamtejsi kapłani nie są biegli w rzemiośle jakim jest wojna, więc ja muszę tam kogoś wysłać. Nie wiem czemu wybrałem ciebie. Powiedzmy sobie szczerze. Niewiele masz tu do roboty a zdążyłem poznać już twój temperament. Pewnie cieszysz się na tą eskapadę tak samo jak ja na to, że przez jakiś czas cię tu nie będzie. - Stanął teraz naprzeciw swojego obrazu i uśmiechnął się do niego jednocześnie obracając się w stronę krasnoluda. - Nie obawiaj się jednak jakichś większych niebezpieczeństw. W Silverymoon znajdziesz, albo to oni raczej znajdą ciebie swoich kompanów. Nie wiele o nich wiem, możesz pytać o nich kwatermistrza Orgtara. W zasadzie to twoi kompani powiedzą ci więcej o twoim zadaniu... w zasadzie to więcej dowiesz się od przeora w Mithrilowej Hali. - Znów się uśmiechnął. - Co do jej historii, radził bym ci dowiedzieć się co nie co w bibliotece, zapewne choć trochę ułatwi ci to sprawę. Mam nadzieję, że wyruszysz najpóźniej jutro rano, choć wolał bym abyś ruszył się stąd jeszcze dzisiaj. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania to pytaj teraz, choć od razu uprzedzam, że sam nie znam odpowiedzi na większość twoich fantazji dotyczących tej wyprawy. - Oczekując na odpowiedz ruszył w stronę krzesła, by zanim kapłan pozbierał myśli wspiął się na nie i spoczął.
Na chwilę zapanowała cisza. Gorunn był już przyzwyczajony bo pewnej arogancji ze strony przeora, dla tego nawet nie zwracał uwagi na jego szorstkie słowa. Forgar wpatrywał się w niego z uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Czw 7:48, 30 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 17:22, 01 Paź 2010 Powrót do góry

Zmrużył w tępym zamyśleniu swoje krzaczaste brwi, próbując w myślach złożyć każde słowo w sens jaki mógłby temu nadać. Brottor nie należał do najbystrzejszych krasnoludów, ale Moradin wynagrodził mu tą wadę, jego znaną w zakonie siłę oraz niezmierzona troska o dobro pokrzywdzonych ofiar wojennych.
- Sadzę, że mądrze wielmożny przeor postąpił Brottora do tego zadania wybierając. Oczywiście me silne ramię i niezłomna wiara, zawsze są w stanie nieść młot wielkiego Moradina, więc Brottor z radością uda się gdzie trzeba, byle ku dobru się posłużyć -
Entuzjastyczny uśmiech zagościł na jego twarzy, wykazując prawdziwą jak zawsze chęć działania.
- Wyruszę jeszcze dziś, spakuję tylko potrzebny mi ekwipunek-
Mówiąc to, zdążył opanować już swoje emocje, wstając powoli, wykonując nie za głęboki ukłon i czekając na słowa przeora.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 4:42, 04 Paź 2010 Powrót do góry

- Świetnie! - Wykrzyczał wręcz kapłan ciesząc się z obrotu sprawy. - Zatem nie marnujmy więcej czasu. Sam rozumiesz, mam jeszcze wiele spraw na głowie, nie będę cie zatrzymywał.
Po tych słowach Forgar odwrócił wzrok w stronę jakichś papierów, które leżały teraz na jego biurku.
- Powiedz Torgahowi, że może już wejść. Powinien czekać na zewnątrz.
Brottor zrozumiał, że przeor nie ma mu już nic więcej do powiedzenia. Ukłonił się i spokojnym krokiem ruszył w stronę wyjścia. Ledwo nacisnął na klamkę, gdy jego oczom ukazało się kudłate oblicze Torgaha, jednego z mnichów klasztoru Drewnianego Młota. Mnich tylko ukłonił się, po czym szybko przecisnął się obok kapłana zamykając za sobą drzwi. Nie wiedząc nawet jak Gorunn znalazł się pod ich drugiej stronie. W tym momencie poczuł się trochę zagubiony. Dokładnie nie wiedział co ma robić, postanowił szybko ruszyć do Silverymoon, gdzie miał spotkać swoich kompanów. Tak, czy owak stał teraz przed kancelariom parafii ciesząc się na tak nieoczekiwaną przygodę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 13:23, 05 Paź 2010 Powrót do góry

Pełen pozytywnych myśli, krasnolud bez dłuższego wahania udał się do swojej ciasnej komnaty, pakując tam cały potrzebny mu ekwipunek.
Przed wyruszeniem, udał się jeszcze do bliższych mu kapłanów by poinformować ich o swej misji oraz pożegnać świętobliwych braci.
Gdy wszystkie sprawy miały się za zakończone, pozostało odwiedzić świątynnego kucharza by zapewnić sobie sowite pożywienie dla swego brzucha.
Po uczciwym zapełnieniu żołądka, wyszczerzył się sam do siebie, nie mogąc opanować radości jaka go dopadła o wieści iż wreszcie może uciec od niekończących się modlitw.
Jeżeli o niczym nie zapomniał, pozostała mu tylko żmudna podróż do Silvermoon.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 6:42, 10 Paź 2010 Powrót do góry

Brottor stał teraz przed wrotami klasztoru. Niby wszystko wydawało się w porządku, jednak dopiero teraz krasnolud zdał sobie sprawę, że marsz do Silverymoon może mu zająć nawet pięć dni. Nie mógł jednak nic na to poradzić gdyż nie było go stać na jakiegokolwiek konia. Może gdyby wcześniej porozmawiał z kimkolwiek na ten temat udało by mu się coś wskórać.
- Na młot Moradina! - Usłyszał nagle z za pleców. Odwrócił się szybko i zobaczył jedynego można by rzecz godnego zaufania człowieka w całym Everlund. Był to Goreh - kupiec z północnej części miasta. Rzadko było go ostatnio widać, ponoć robił jakieś interesy daleko na wschodzie. - Ojciec Brottot? Gdzie zmierzacie poczciwy krasnoludzie w tym pełnym rynsztunku? Chyba nie wyrzucili was z zakonu? - Nawałnica pytań przeraziła niezbyt rozwinięty umysł Brottora, jednak obecność Goreha sprawiła, że krasnolud podniósł się na duchu.
- Wszystko już gotowe panie. - Odezwał się nagle jedne z pomocników kupca. - - Tak jak pan mówił zostało jeszcze dużo miejsca na wozie...
- Dobrze, już dobrze, otwieraj bramy, wyjeżdżamy! - Teraz dopiero kapłan dostrzegł, że na tylnym dziedzińcu stoi wóz kupiecki Goreha. - W drogę, do Silverymoon! - Zakrzyknął wesoło siadając obok woźnicy. Uśmiechnął się do krasnoluda czekając aż jego pracownik upora się z ciężkimi wrotami zakonu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 7:16, 10 Paź 2010 Powrót do góry

Otworzył usta nie mogąc uwierzyć w zbieg szczęśliwych przypadków czy też łaskę bogów jaka została mu zesłana.
- Goreh ! - Krzyknął z tępym uśmiechu do kupca, podbiegając na swych krótkich nóżkach tuż obok wozu.
- Brottor ma taką prośbę, czy znajdzie się na wozie jeszcze jedno miejsce ? - Z nadzieją w głosie spoglądał na kupca, będąc niemalże pewnym, że poczciwy Goreh pozwoli mu na tą przejażdżkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Nie 7:20, 10 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 0:33, 02 Gru 2010 Powrót do góry

Kupiec spojrzał raz jeszcze na krasnoluda. Widać było w jego oczach, że w tym całym zamieszaniu zapomniał już o tym, że rozmawia też z kapłanem.
- Cóż... Uhm... A, no tak! Jasne, że się znajdzie miejsce, i to dużo, o ile waść nie zabierasz ze sobą kilku kufrów bagażu. - Uśmiechnął się rozglądając, czy oby na pewno tak nie jest. - No, wsiadaj, nie mamy już czasu. Grafiki, grafiki... No pomóżcie mu, co tak stoicie!? - Wrzasnął na swoich podwładnych którzy widać nie byli zadowoleni z obecności krasnoluda. W końcu jeden z nich złapał kapłana za rękaw, aby ten mógł spokojnie postawić stopę na stopniu, który jemu sięgał niemalże do pasa. Krasnolud wsiadł na wóz, który niemalże od razu ruszył, co spowodowało, że Brottor niestabilnie zachwiał się, po czym przewrócił na Goreha.
- Spokojnie krasnalu, nie trzeba się teraz spieszyć. Siadaj tutaj, myślę, że zmieścimy się tu w trójkę. - Kupiec posadził go między sobą a woźnicą. Było trochę tłoczno i niewygodnie, ale cóż miał poradzić, na pewno było wygodniej nisz na piechotę.
Wóz przejechał przez bramy klasztoru, po czym spokojnym jeszcze tempem zaczął wyjeżdżać przez Everlund. Mijali kilka dzielnic w spokoju obserwując otoczenie. Brottor cieszył się, że w końcu stąd wyrusza, od dawna o tym marzył. W kilkanaście minut potem dojechali do strażnicy, która oznaczała koniec miasta. W końcu poczuli świeże jesienne powietrze. Zapach gnijących liści przypominał smak ciemnego krasnoludzkiego piwa, od czego Brottor automatycznie zgłodniał. Wiatr smagał jego brodę, podczas gdy inni z zimna okrywali swe twarze szalami.
W końcu Goreh odezwał się ponownie.
- Sam wiesz jak to jest, grafiki, grafiki... Gdyby nie ja, te wozy jeździły by po całym Faerunie bezcelowo szukając najniższych cen i ofert. Pewnie było by przez to opóźnienie, a opóźnienie to przecież strata pieniędzy. Ostatnio wiozłem na składzie kilka skrzyń futra z północy, które kupiłem za... Co? Nudzę cię? No, może masz rację, przecież kapłani nie zajmują się handlem. - Zaśmiał się głośno klepiąc przy tym plecy Brottora. - Ściągnij ten pancerz bo się pozacierasz. Dam ci ciepłe koce w których będzie ci wygodniej. No i tak właściwie to opowiadaj. Bo z tego co pamiętam zapytałem cię po co wyruszasz tak daleko od klasztoru. Wiem, że nie powinno mnie to obchodzić, ale ciekawość mnie zżera.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 18:41, 03 Gru 2010 Powrót do góry

Lekko przysnąwszy od monologu Goreha, zbudził się nagle pod wpływem jego gromkiego śmiechu i żwawego poklepywania. Lekkimi ruchami barków ponawiając zastałe krążenie krwi mlasnął parę razy swymi wydętymi ustami, tworząc w myślach ciągi słów mające sprawić aby jego wypowiedź brzmiała jak najmądrzej. Podczas szkolenia w zakonie nie jeden nauczyciel krytykował jego naganną wymowę, ale cóż ma biedny Brottor poradzić, prosty umysł nigdy nie zrozumie po co tak trudne słowa, wypełnione innymi trudnymi słowami, które trzeba jeszcze połączyć razem, tworząc coś co przekracza psychiczne zdolności krasnoluda.
- Widzisz drogi Goreh... Goreh'u, Brottor ma do wykonania ważną misję, nie cierpiącą większej zwłoki. Sam przeor ją zlecił i natychmiast kazał do Mithrilowej Hali kroki me skierować-
Na tępawej twarzy malowała się duma, może nadszedł czas kiedy to doceniono bojowy kunszt Brottor'a wysyłając go samemu, tak daleko, na tak niebezpieczną podróż aż do Mithrilowej Hali.

-Wstyd przyznać, ale część informacji już z pamięci zdążyła mi się ulotnić- Wzruszył niezręcznie ramionami będąc świadom swego przewinienia, lecz wciąż z malującą się dumą.- Ale Brottor wie gdzie i po co tam idzie. A idzie po bitke, jeśli ciemności się tam jakie zalęgły to Brottor kopniakiem pośle je tam gdzie ich miejsce-
Rzekł uradowany, odruchowo uderzając ciężką nogą w kawałek wozu od którego rozległ się huk, przy czym znowu zapominając o zdjęciu obcierającego go pancerza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Scarned dnia Pią 18:51, 03 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 20:53, 03 Gru 2010 Powrót do góry

Goreh spojrzał z uśmiechem zrozumienia i przymrużonymi oczami na krasnoluda. Pokiwał głową kilka razy na znak, że wie już o co chodzi.
- No, teraz to ma ręce i nogi. Niestety nie ma żadnych szans żebym zawiózł cię aż tam. Do Silverymoon jednak możesz u mnie gościć ile tylko chcesz. Na pewno moi pracownicy nie będą źli kiedy z ich racji wyciągniemy coś dla ciebie, he, he... - Obrócił się w stronę dwóch parobków siedzących z tyłu między skrzyniami. Ich miny wskazywały raczej na to, że nie są zbytnio zadowoleni z obecności krasnoluda. Właściwie to wyglądali jakby chodziło o coś więcej niż podział jedzenia i miejsca na wozie.
Dalsza droga mijała spokojnie. Wóz nie poruszał się wiele szybciej niż normalny człowiek piechota, jednak wszystko wskazywało na to, że w Silverymoon będą za nie dłużej niż trzy dni. Resztę dnia Brottor spędził na rozmowie z Gorehem. Z tej całej nudy wysłuchał nawet kilku jego kupieckich opowieści. Doszedł nawet do wniosku, że handel nie jest taki zły. Co prawda nie ma w nim nic o mordowaniu i okładaniu wrogów toporami, jednak teraz Krasnolud zdawał już sobie przynajmniej sprawę jakie ceny reprezentuje rynek metalurgiczny z całych Dolin. Pewnie i tak przyjdzie mu o tym szybko zapomnieć...

16 Marpenoth 1372 RD Droga do Silverymoon, Góry Nether

Tej nocy przyszło im obozować w dwóch niewielkich wiatach postawionych dawno temu dla podróżników. Krasnolud i Goreh nocowali w jednej z nich, w drugiej zaś nocowali pozostali, z czego tez pewnie nie byli zadowoleni. Choć krasnolud zastanawiał się. czy kupiec przestanie w końcu gadać o cenach, o dziwo tuż po wejściu do wiaty zasnął jak dziecko. W nocy pilnował ich jeden z parobków, który o dziwo był też rankiem zanadto wypoczęty. Wszystko wskazywało, że nie popisał się umiejętnościami wartowniczymi. Chwała Moradinowi, że nic im się nie stało.
Szybko zebrali się i tuż po lekkim jak dla krasnoluda śniadaniu, bo przecież krasnolud nie przywykł do jedzenia kilku kromek chleba do czterech tylko, czy pięciu jaj. No, ale do Silverymoon było już nie tak daleko. Teraz to była tylko kwestia czasu aż wróci do cywilizacji, gdzie naje się do syta. Pewnie też już nigdy więcej nie wybierze się z ludźmi wcześniej samemu nie zaopatrując się w pożywienie.
Jechali w takim samym szyku jak wczoraj. Goreh, Brottor i woźnica, a z tyłu dwóch parobków kupca obijających się na skrzyniach.
Kolejny dzień nudnie mijał przy opowieściach Goreha. Choć krasnolud nie był zbyt bystry to dostrzegł pewne dziwoto w tym, że słudzy Goreha nie odzywają się wcale. Tylko czasem było słychać jakieś posępne pomrukiwanie z tyłu wozu.
W końcu nastał kolejny wieczór. Tym razem mieli zatrzymać się w niewielkiej zatoczce, gdzie było miejsca na kilka pokaźnych namiotów. Oni jednak mieli zamiar nocować pod gołym niebem. Brottor wrócił do tyłu, gdzie były jego rzeczy. Choć to również wydawało się dziwne, wszystko wskazywało, że ktoś coś przy nich "majstrował", o ile pamięć nie zawodziła kapłana zostawił je poukładane zupełnie inaczej, albo po prostu czegoś brakowało. Sam teraz zastanawiał się, czy warto kłopotać Goreha, czy po prostu to zignorować. Parobki spokojnie zaczęły szykować ognisko, woźnica szykował spanie, Goreh przeciągał się patrząc wesoło na krasnoluda.
- No i jutro w domku.... To znaczy nie, że w domu, ale tam przynajmniej wyśpimy się porządnie. Co ty na to? Zjemy coś?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 21:29, 03 Gru 2010 Powrót do góry

- Taaak, brzuch Brottora od paru dobrych dni nie doświadczył sytego posiłku, nie wspominając już o dobrej gorzałce. Tym bardziej, że zakon mój nie uznaje chociażby beczułki "ale" co dni parę -
Parada żółtych zębów błysnęła na wznak uśmiechu zadowolenia. W głowie poczęło powstawać już wyobrażenie wspólnego biesiadowania i nawet gadanina Goher'a była tylko lekką niedogodnością jaka przypadała na tą wizualizację.
Lecz nie może także zapominać o swojej misji! Pierwszego mu biesiadowania się zachciało, a zło swe szeregi rozpycha kolejnymi nikczemnikami.
Nie tak powinno być, czym prędzej na pomoc wyruszy, nawet jeśli przy brzuszysku napęczniałym i z łbem pełnego piwa miałby zrazu iść w noc, dalej.... i tak pójdzie.
W tej całej motaninie radości, obowiązków i marzeń przyszłych, gniew mu zelżał nieco i da szansę pachołkom by zachowanie swe mogli poprawić.
Pakunek swój pozbierał doszczędnie, sprawdzając czy aby nic zeń nie zniknęło. Tym razem będzie go mieć na oku, tak jak zazdrosnych pachołków.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 20:19, 04 Gru 2010 Powrót do góry

WSZYSCY

- Zjedzmy coś na prawdę porządnego. Dzisiaj wołowina dla wszystkich! - Zakrzyknął wesoło Goreh tak, że słychać go było pewnie w lesie nieopodal. Las jakby zakołysał drzewami na odzew kupca, który w mgnieniu oka dostał się już do pakunków na wozie, który zostawili kilka metrów dalej, po drugiej stronie drogi. Wyciągnął z niego kilkukilogramowy, jak było widać po zaskoczonej ciężarem twarzy Goreha pakunek, prawdopodobnie pełen mięsa. Ten zaś po chwili powędrował do rąk woźnicy, który zaczął przyrządzać go na swoje metody przy ognisku, które zdążyli rozpalić. Sielsko mijały minuty krasnoludowi, podczas, gdy Goreh zanudzał go swoimi opowieściami kupieckimi. To wprowadzało krasnoluda w swoisty trans, do którego już zdążył się przyzwyczaić wcześniej. Czuł się jakby słuchał jakiejś opowieści wspaniałego barda, gdyż treść i tego i tamtego opowiadania była (by) dla niego niezrozumiała. Czekał tak na podanie posiłku śliniąc się przy tym niebywale.

W TYM SAMYM MOMENCIE W POBLISKIM LESIE

Kilka godzin podróży w zimnie nie było dla Ivora wyzwaniem. Dawno już nie podróżował, jednak jego nogi dalej były przyzwyczajone do forsownego marszu. Najpierw szedł głównym traktem na południe, w stronę Everlund, jednak miał jakieś dziwne przeczucia co do całej tej eskapady. To z jednej strony dodawało temu wszystkiemu emocjonującego smaczku, z drugiej jednak strony lekko to przerażało niedoświadczonego tropiciela.
Marsz dłużył się a w jego głowie kłębiły się dziwne myśli, zaczęło zmierzchać, gdy nagle dostrzegł w niewielkiej zatoczce obozowisko, które właśnie się rozbijało. Z daleka policzył szybko pięć osób, było jednak zbyt daleko żeby dostrzec, czy jest wśród nich krasnolud. Po szybkim przekalkulowaniu sprawy postanowił podejść obozowisko od strony lasu.
Chwile potem, doskonale zakamuflowany znalazł się jakieś dwadzieścia metrów w głuszy kierując się przez zarośla żeby zinfiltrować obóz potencjalnego celu. Gdy miał iść dalej jego noga zahaczyła o krzew dzikiej róży i na chwilę zaklinowała się. Być może to było dla niego ratunkiem, gdyż dokładnie w tej chwili dostrzegł ruch jakieś dwa metry przed sobą. Szybko okazało się, że to dwóch chłopów uzbrojonych w łuki koczowało tam i czekało jakby miało za chwilę zaatakować obóz. Nie chcąc ryzykować poczekał jeszcze żeby przekonać się co jest granę. Coraz bardziej zmierzchało a chłopi nie ruszali się z "ukrytych" pozycji. Ich ciche szepty dało się słyszeć z kryjówki Ivora, to właśnie po nich człowiek po chwili zorientował się, że chłopi planują atak na karawanę kupiecką. Teraz była pora żeby zacząć coś działać...
Ivorowi nie przeszkadzał fakt, że musiał przedzierać się przez śnieg i zimowe powietrze. Był przyzwyczajony do trudów podróży lecz to dziwne świdrowanie z tyłu głowy i swędzenie prawej ręki mówiły mu, żeby jednak uważał. Jakiś wewnętrzny alarm ostrzegał go już nie raz i rzadko kiedy zawodził. I tym razem przekonał się, że to prawda. Gdy oglądał sobie kupców z oddali dostrzegł napastników. Dobre serce tropiciela nie pozwalało mu czekać aż bandyci kogokolwiek zranią a nie daj Silvanusie zabiją. Postanowił działać. Najciszej jak umiał naciągnął cięciwę swego łuku. Rozejrzał się jeszcze czy czasem bandytów nie ma więcej, a co gorsza na przykład za nim i gdy poczuł się panem sytuacji rzekł:
- Lepiej to odłóżcie jeśli nie chcecie swojej krzywdy.
Chłopi zdębieli. Po chwili spojrzeli po sobie porozumiewawczo, następnie odwrocili się w stronę tropiciela naciągając cięciwy.
Teraz albo nigdy, albo on albo oni. On miał tą przewagę, że chłopi nie znali jego pozycji, jednak ich było więcej, a każda strzała mogła być śmiertelna.
Och dobry Silvanusie - przemknęło mu przez głowę gdy łotry nie zamierzały się poddać a nawet bronić się! Cóż, brak takich podłych serc chyba nikogo nie zasmuci. Z tą myślą wypuścił pierwszą strzałę ze swojego ukrycia trafiając napastnika prosto w pierś.
Pierwszy z napastników został trafiony w płuco przez co bezgłośnie osunął się tylko na ziemię prawdopodobnie ostatecznie dławiąc się nie mogąc nabrać powietrza w dziurawy organ.
Drugi chłop, nie znając losu swojego kompana wypuścił strzałę, która trafiając przez zarośla wbiła się w udo Ivora.
Ivor zacisnął zęby z bólu i naciągnął cięciwę po raz drugi pamiętając aby dobre ułożyć lotkę w odpowiedniej pozycji. Zachciało mu się zabijania! Przeklął ranę w udzie i strzelił. Strzała ze świstem minęła pokryte śniegiem gałęzie drzew i... otarła się o szyję bandyty.
Ten nie czekał na dalsze zaproszenia. Szybko chciał zakończyć tę walkę. Mocno naciągnął cięciwę, jednak gdy chciał wypuścić strzałę, ta zahaczyła krzywą lotką o jego dłoń i spadła prosto na ziemię.
Można było teraz usłyszeć jak chłop ciężko przełyka ślinę znając już swoją przyszłość.
Ivor nie chciał zabijać, on nie lubił zabijać. Prze chwile zrobiło mu się, żal tego mężczyzny, ale wreszcie posłał w jego kierunku kolejna strzałę. Jeśli teraz tego nie zakończy to za rok lub dwa ten chłop może umknie z więzienia, albo nawet umknie mu teraz i narobi jeszcze więcej zła. Pocisk wbił się w pierś bandyty i... powalił go na ziemię.
Ivor odsapnął z ulgą, jednak musiał pozostać czujny. Spojrzał w stronę karawany, gdzie właśnie odbywała się biesiada. Postanowił chwilę poczekać, chwilę odpocząć, wyciągnąć strzałę ze swojej rannej nogi. Podszedł bliżej i siadł na pięcie wygodnie opierając się o swój łuk. Obserwował otoczenie.

WSZYSCY

Nie minęło nawet dziesięć minut od zajścia w lesie, gdy coś zaczęło dziać się w obozie. Posiłek smażył się nad ogniskiem wesoło skwiercząc, jednak dało się wyczuć panujące napięcie. Nagle woźnica, który stał za rozmawiającym z krasnoludem Gorehem, niespodziewanie złapał człowieka za pierś, drugą ręką wbijając mu w nią sztylet. W niespodziewany sposób dla niego Brottor wstał w ułamku sekundy, co zwykle zajmowało mu około pół minuty. Tym razem jednak była to śmiertelnie poważna sytuacja. Pracownicy Goreha właśnie go zabili, pewnie teraz będą mieli na celu Brottora.
Jeden z napastników, który wcześniej siedział spokojnie, odwrócił się w stronę lasu.
- Teraz! Do boju! - Zakrzyknął, po czym wstał spokojnie dobywając z uśmiechem młota bojowego, dokładnie takiego samego jakim posługiwał się Brottor... Chwila, przecież to właśnie był jego młot! Biedny krasnolud stał teraz samotnie czekając aż dwóch podstępnie zdradzieckich pachołków zmarłego Goreha i ich kompani z lasu rozprawią się z nim.

MAPA PO EDYCJI

Image

INICJATYWA:
Ivor - 16
Brottor - 12
Plebejusz 2 - 10
Plebejusz 1 - 9
Woźnica - 3

V na mapie oznacza Ivor. "I" jednak było mało widoczne. Heksy są moją nowinka wprowadzoną na próbę, zobaczymy jak się przyjmą. Jeśli będą nie wygodne to wrócimy do staromodnej kratki. W każdym razie, do boju! A ja przepraszam za jakość mapki, po kolejnym formacie wrócę do starego programu, w którym onegdaj robiłem mapki.

EDYCJA:
Być może zauważyliście, że zmieniłem mapkę z "heksowej" na normalną kratkę. Po pierwsze tak mnie te heksy w oczy raziły, że szkoda gadać, po drugie całe wykonanie mapki było niesamowicie badziewne. Te jest o wiele lepsze.
Dobra, tyle ględzenia, wracajmy do walki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kwiatek dnia Nie 9:25, 05 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 21:24, 04 Gru 2010 Powrót do góry

Ivor próbował szybko zorientować się w sytuacji. Ci bandyci, których wyeliminował tu w zarośach byli wspólnikami całej szajki! Cóż, zło można znaleźć nawet w takim miejscu. Tropiciel westchnął po raz kolejny przypominając sobie jak to zabijanie go brzydzi, lecz czasami, dla wyższego dobra robi się coś czego się nie lubi. Naciągnął strzałę i wymierzył w najbliższego łotra [P1]. Bandyta z pewnością się zdziwił gdy [link widoczny dla zalogowanych] strzałę w swoich [link widoczny dla zalogowanych] i padł.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 21:38, 04 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 9:47, 05 Gru 2010 Powrót do góry

- Podłe Złodziejaszki ! MORDERCY ! - Wrzasnął donośnie przepełniając cały obóz echem swego twardego głosu. Brottor wpadł w gniew, lecz ten gniew był słuszny. Jego oczy zmarszczyły się groźnie, mięśnie niczym dziesiątki przeplatanych przez siebie sznurów napięły cielsko krasnoluda.
Co jak co, ale takiej zdrady nie było mu jeszcze zobaczyć na własne oczy i na pewno jej nie przebaczy.
Rozszerzonymi nozdrzami donośnie wciągnął zimne powietrze, co tylko bardziej podjudziło go do porządnego sprania tych bandytów.
Jego gniew był teraz skupiony na mordercy Goreha. Kątem oka zdołał spostrzec umierającego jednego z bandziorów, upadł przebity strzałą. Nie w myśl mu było teraz rozglądać się za niepewnym sojusznikiem. Z dzikim okrzykiem przypominającym warczenie wściekłego psa ruszył pędem na woźnice. szarża
potężna pięść [link widoczny dla zalogowanych] prosto w splot słoneczny przeciwnika [link widoczny dla zalogowanych] go w pół.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 15:36, 05 Gru 2010 Powrót do góry

Woźnica jednak był przygotowany na ewentualność dalszej walki. Kiedy Goreh osunął się na ziemię w jego drugiej ręce ukazała się drewniana maczuga, której wcześniej używał jako pogrzebacza żeby doglądać ogniska.
Szlag! Że też wcześniej Brottor nie zaczął się domyślać, że coś się święci. Najważniejsze jest to, że jego młot leży już z powrotem na ziemi i już za moment, jak Moradin da, będzie mógł go podnieść. Pewnie później będzie dbał o niego o wiele lepiej.
Kiedy Brottor zaatakował człowieka ten zdążył jeszcze szybko wyszukać lukę w obronie krasnoluda, trafiając go swoją maczugą w jego twardy, brodaty czerep [3 OBRAŻEŃ]. Tuż po tym nastąpił cios krasnoluda, po którym człowiek osunął się na ziemię omdlały.
Drugi z plebejuszy wyraźnie nie był pocieszony obrotem sprawy. Widać było po jego twarzy, że miał mieszane uczucia. Nie wiedział, czy to leśni sojusznicy popełnili straszny błąd trafiając swojego kolegę, czy był to ktoś inny, kto mógł by zagrażać ostatniemu z agresorów, czyli niemu.
Szybko się okazało, że wieśniak nie jest tak odważny jak wydawało się jeszcze przed chwilą. Sztylet, który wcześniej dumnie dzierżył w ręku wypadł z jego dygoczącej dłoni, a on sam puścił się pędem w las, zręcznie przeskakując zwalone pnie i inne przeszkody jakie stawały mu na przeszkodzie.
Wszystko wskazywało na to, że walka właśnie się zakończyła. Brottor nie miał szans dogonić chłopa, a Ivor? Pewnie i by go dogonił, jednak serce podpowiadało mu, że to całe mordobicie jakie tu dzisiaj nastąpiło, na pewno da mu do myślenia o wiele bardziej, niż gdyby go choćby skatowali i porzucili na wpół żywego w lesie. Jest ogromna szansa, że owy plebejusz nawróci się i będzie wiódł normalny żywot.
Teraz Brottor stał wciąż niepewny tego skąd wcześniej padł strzał z lasu. Jednocześnie pilnując omdlałego woźnicy spokojnie podszedł po swój młot. Teraz Ivor poznał go. Tak jak mówił jego pośrednik, będzie to jednooki kapłan Moradina, krasnolud. Co prawda ten nie miał na sobie szat kapłańskich, ale ile można spotkać jednookich krasnoludów na trakcie do Silverymoon, miasta elfów?

No i po pierwszej walce. Właśnie tak szybko miało to pójść. Pozwólcie, że z dumą wpiszę wam po wasze zasłużone 75 punktów doświadczenia... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 16:08, 05 Gru 2010 Powrót do góry

Ivor chwycił za kołnierze dwóh martwych bandyów i ruszył cięgnąc trupy w stronę obozowiska... a raczej tego co z niego zostało. Znaczył za sobą świeży śnieg dwoma różowo-czerwonymi wstęgami. Upuścił balast tuż przy ciele trzeciego łotra i podszedł do paleniska ogrzać ręce. Ukucnął jakby nie zważając na krasnolda.
- Miałeś sporo szczęścia kapłanie - rzekł spokojnie - Gdyby ci dwaj nadal żyli wyglądałbyś jak jeż na śniegu. Zwą mnie Ivor - dodał widząc małe zmieszanie na twarzy krasnoluda - Jeśli nie jesteś kapłanem Moradina wyruszającym do Mithrilowej Hali to nasze drogi niebawem się rozejdą. Ale podejrzewam, żeś nim jest. Jak tamten nieszczęśnik? - wskazał na kupca - Dycha jeszcze? Może uda się mu pomóc?
Zasypał pytniami kapłana i podszedł do ciała kupca sprawdzając czy jeszcze żyje?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 22:43, 05 Gru 2010 Powrót do góry

Potarł się w głowę, doprowadzając do porządku wszystkie zmysły po grzmotnięciu maczugą. Z niesmakiem wytarł krew osadzoną na dłoni, przy niedbałym sprawdzaniu rany na głowie.
Gdy udało mu się poskładać wszystkie te pytania człowieka i w ogóle jego tutejszą obecność, doskoczył jak porażony do ciała Goreha.
- Nożem go dźgnęli - Odparł na pytanie, wciąż zachowując nieufny stosunek do niejakiego Ivora.
Dziwne, ale Brottorowi również zachciało się zadać człowiekowi parę pytań. Odepchnął naraz wszystkie dociekliwości zajmując się umierającym, lub już nieżyjącym przyjacielem. Tak jak był uczony, krok po kroku począł wykonywać zabiegi pomocy, wpierw sprawdzając tętno.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 23:23, 05 Gru 2010 Powrót do góry

Oboje ruszyli w stronę leżącego nieopodal ogniska Goreha. Z daleka było widać, że kupiec leży martwy, gdyż miał otwarte oczy a jego twarz zastygła w grymasie bólu. Na pewno bogowie wiedzieli co robią zabierając go do siebie. Obu poszukiwaczy przyjęło to dość spokojnie. Ivor nie znał człowieka, choć szkoda było mu życia niepotrzebnie straconego w walce o tak na prawdę nie wiadomo co.
Brottor cierpiał trochę bardziej. gdyż Goreh był jego dobrym znajomym. Co prawda nie było im dane podróżować wcześniej, ale ostatnie dwa dni strasznie zżyły ich ze sobą. Tak, czy owak Goreh leżał teraz martwy, a krasnolud nie mógł nic na to poradzić.
Śnieg zaczął padać jakby na prośbę Ivora. Właściwie to czuć było, że mistrz gry nie planował jeszcze opadów, ale jakoś tak wyszło i wcale mu to nie przeszkadzało.
Dało się zauważyć, że temperatura drastycznie spada, zbliżała się noc i zaczynał padać śnieg. Jeśli mieli pochować martwych to powinni zająć się tym teraz. zanim ziemia skuje się lodem na kolejne miesiące.
Krasnolud i człowiek który go szukał stali teraz przed sobą oboje starając się dowiedzieć co tak na prawdę zaszło tu przed chwilą...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 23:37, 05 Gru 2010 Powrót do góry

Ivor nałożył kaptur na głowę i bez słowa zaczął przeszukiwać wóz w poszukiwaniu łopaty lub czegoś co się za nią nada. Widząc pytające spojrzenie krasnoluda rzekł bardziej do siebie niż do krasnoluda
- W moich stronach zmarłych grzebie się w ziemi.
Gdy znalazł odpowiedni przedmiot począł kopać pierwszy z kilku grobów.
- Każdemu się to należy. Łotry czy nie, nie zasłużył aby jakiś wilk rozszarpał ich zwłoki. Zresztą pniósł jużwystarczającą karę. Będziesz tak stał czy mi pomożesz? - rzekł lekko sapiąc z wysiłku.
Gdy było już po wszystkim śnieg padał jeszcze bardziej.
- Teraz odpowiesz mi czy jesteś tym jednookim krasnoludem którego mam zaprowadzić do Mithrilowej Hali? I co tu na Silvanusa się stało?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Nie 23:48, 05 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 14:34, 06 Gru 2010 Powrót do góry

- Napadli na nas. Zdradzieckie opryszki podające się za uczciwych pracowników - Splunął z obrzydzeniem, tuż obok miejsca zakopania jednego z nich.
- Pocóż ktoś miałby eskortować Brottora?. Jeśli przeor kazał ci się mną jak dzieckiem opiekować, zawróć Ivorze. Moja duma wystarczająco ucierpiała po tym jak pozwoliłem mój święty symbol sobie sprzed nosa ukraść. -


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 16:55, 06 Gru 2010 Powrót do góry

Ivor patrzył w zadumie na bezimienne groby. Padało coraz bardziej a trpicielowi nie chciało się na razie wnikać co za typ z tego krasnoluda. Jak dobrze pamiętał Moradin był cnym bogiem, więc i jego kapłani złem gardzili.
- Nie zamierzam cię niańczyć, nie jesteś moim dzieciakiem. Ale płacą mi za to abym cię oprowadził po podziemiach Hali. Nic nie słyszałem o niańczeniu, choć ratunek, który ci sprawiłem możesz tak odbierać. Dziekuj swojemu bogu za to, że trafiłem się ja a nie jakiś wredny typ, który by nie tylko się przyłączył do tych oprychów ale jeszcze zostawił twoje zwłoki na pastwę natury. Miałeś więc trochę szczęścia. Święty symbol można odkupić. W końcu zgubiłes tylko symbol boga nosisz w sercu, prawda? - Ivor nie chciał się wdawać w teologizne dysputy z kapłanem i pomyślał, że chyba jednak na niańczeniu się nie skończy. Westchnął tylko i dodał.
- Co ten kupiec przewoził? Trzeba by to oddać komuś w Silverymoon, może jakiej świątyni? Miał on tu krewnych? Może trzeba zawiadomić kogoś? Chodź krasnoludzie, pora na nas.
To mówiąc tropciel wskoczył na kozioł mając nadzieję, że nie zapomniał jeszcze jak się powozi. Zaśmiał się sam do siebie przypominjąc jak to dawno nie mił lejcy w dłoniach gdyż w dziczy polegał tylko na sobie i własych nogach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 22:42, 06 Gru 2010 Powrót do góry

- Dumą Brottora i symbolem boga którego noszę w sercu, jest ten właśnie młot - Niebezpiecznie machnął nim na pokaz.
Złapał swój oręż za górną część trzonu, z trudem wtargając się na powóz. Odczekał trochę z planem dalszej rozmowy, po czym obejrzał się jeszcze za siebie i nagle poczuł smutek, brakowało mu będzie paplaniny Goreha i jego donośnego śmiechu. po tym zwrócił się do tropiciela.
- Brottor nie chce być nie miły, ale wciąż nie jest wiadomo o co tu chodzi.- Przerwał na krótko- Dziękuje za ratunek, ale Brottor sądzi, że nie tylko przed tamtymi zbirami płacono ci mnie chronić -
Krasnolud stał się nagle dziwnie dociekliwy, co nie leżało zbytnio w jego naturze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 17:27, 07 Gru 2010 Powrót do góry

Powożący Ivor prawie palnął się dłonią w czoło lecz powstrzymał się przed tym. Widać krasnolud nie był najostrzejszą strzałą w kołczanie. Cóż zrobić. Wpatrując się w drogę westchnął i rzekł
- Nie zapłacono mi aby cię ratować... Brottorze. Zrobiłem to co mi serce podpowiadało. Zapłacono mi zaś aby oprowadzić cię po Hali. A to, że nasze losy splotły się w tak nieprzyjemnych okolicznościach był tylko zbiegiem okoliczności. Myślę, że ci bandyci planowali atak na karawanę tego kupca a nie na nas. Bogowie zaigrali z nas plącząc nasze losy ale nie pozwolili nam uratować was obu. Cóż, powinniśmy im dziękować za twoje życie. - zamikł na chwilę i kontynuował - Nie lubię go odbierać. Życia oczywiście. Dlatego też żałuję trochę tych bandytów. Gdybym potrafił ich powstrzymać w inny posób z pewnością bym to zrobił. Cóż... ten świat złożony jest jednak zgoła inaczej. Nie zamartwiaj się więc już tyi bndytami i powiedz lepiej co będziesz robić w Mitrilowej Hali?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 19:21, 07 Gru 2010 Powrót do góry

- Brottor nie o ratunek pytał, tylko tak ogó.. ogolu.. ogólnikowo, by nie podejrzewać cię już więcej - Wykrzywił lekko twarz, zirytowany wypowiedzią Ivora. Nawet on dostrzegł zażenowanie człowieka niektórymi pytaniami. Może i krasnolud nie był stereotypem mądrości, ale wiedział o co pyta i nawet jeśli pytanie głupie, chce odpowiedzi, najlepiej prostej, prostej i krótkiej.
- W paru sprawach trza się z tobą zgodzić, trochę żal tych złodziejaszków, acz wściekłość zalewa Brottora z jakim podstępem śmiali zrobić coś tak okropnego-


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Troublemaker



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ODPOWIEDŹ TO... 42
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 19:43, 07 Gru 2010 Powrót do góry

Teraz Ivor zrozumiał intencje krasnoluda. Ivor jako człowiek lasu był o wiele bardziej opanowany od Brottora, który jako krasnolud posiadał gigantyczny temperament i zapał do czynienia dobra. Trzeba jednak przyznać, że nawet jak na krasnoluda Brottor reagował dość chaotycznie, gdy widział zło. Co prawda ten chaos przeważnie bardzo bolał zło na drugi dzień, o ile go doczekało.
W każdym razie jechali już spokojnie nie chcąc się dalej kłócić. Tym bardziej, że okazało się, że od teraz będą prawdopodobnie swoimi najlepszymi przyjaciółmi i chcą, czy nie będą musieli zacząć sobie ufać.
Jechali tak przez jakiś czas. W końcu noc zrobiła się jeszcze ciemniejsza i jeszcze zimniejsza. Konie były zmęczone, gdyż cały dzień i około pół nocy wlokły za sobą ten wielki wóz pełen dywanów, świeczników i innych wyrobów z południa. Ivor szybko przypomniał sobie, że gdy szedł tędy dzisiaj w stronę Everlund mijał jeszcze jedną zatoczkę w której mogli by jednak odpocząć do rana, zanim przekroczą bramy Silverymoon. Minęła jeszcze może godzina, gdy zbliżali się do miejsca o którym mówił wcześniej tropiciel. Konie parskały głośno przy każdym stąpnięciu, co dawało znak, że nie są w zbyt dobrej formie. Silvanus nie pochwalił by gdyby stało im się coś z ręki swego sługi, który właśnie odłożył na bok lejce słysząc z oddali jakieś krzyki. Brottor także je usłyszał, jednak nie przejmował się nimi zbytnio gdyż był przyzwyczajony do "karczemnych" zachowań. Zapomniał jednak, że nie jest teraz w karczmie. Mało tego, nie byli nawet w mieście, tylko w środku lasu. Ivor wsłuchiwał się w nie, gdy konie podjeżdżały bliżej obozowiska. Po chwili nie trzeba było się wsłuchiwać żeby poznać krasnoludzkie przekleństwa i bluzgi.
Chcąc dowiedzieć się o co chodzi zeszli z wozu i przy lini drzew ruszyli w stronę obozu. Po chwili im oczom ukazał się widok typowy dla tego regionu. Nieopodal ogniska stał krasnolud wymachując toporem, wokół niego zaś kłębiło się kilka goblinów. Kilka z nich leżało też martwych na ziemi u stóp krasnala. Wydawało się, że nikt nie widzi podróżnych, jednak ich natura nie pozwalała zostawić podróżnika w niebezpieczeństwie. Kto wie też, czy udało by im się przemknąć niezauważonym przez walczących. Rozpoczęła się dalsza część walki.

MAPA

Image

INICJATYWA:
Brottor - 15
Ivor - 15
Gobliny - 14
Krasnolud - 2


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Scarned
Zajepicki



Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 413
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z 9 piekieł Baatoru
Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 20:40, 07 Gru 2010 Powrót do góry

- Rodak w potrzebie! - Krzyknął z zapałem, zbyt podekscytowany by pomyśleć o szansy posłyszenia go przez gobliny. Ścisnąwszy trzonek młota bojowego ruszył do przodu, tworząc w śniegu bliskie siebie ślady wielkich stóp krasnala.
Chcąc wykorzystać "strategiczne" podejście, nie wybiegł zrazu na środek. Stanął parę metrów obok drzewka, przymrużając oczy, by zaobserwować dokładne rozmieszczenie nieprzyjaciół.

Image


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin