FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Akt I - Rozstawienie Pionków Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 8:42, 05 Cze 2013 Powrót do góry

- Czy ty byś tylko mordował? - odciął się O'Connel - Przecież możemy to zrobić bardziej subtelnie brachu. Ja tam nie chcę mieć na karku połowy glin z Seattle tylko dlatego, że czwórka kolesi wparowała o trzeciej nad ranem do szpitala wymachując giwerami z zamiarem zabicia kilku pacjentów. Aż dziwne żeś się uchował koleś... - przyłożył palec do skroni - Jak ty tam się zwiesz... James! - wycelował palcem w Carmichaela u uśmiechnął się entuzjastycznie.
Fakt, w słowach Mike'a coś było. W sumie byli młodzi i niewiele potrafili zdziałać przeciwko kilkunastu czy kilkudziesięciu funkcjonariuszom. Trzeba to było zrobić po cichu, albo jeśli już głośno to bez zbędnych świadków.
Tremere dość potulnie, a nawet nazbyt potulnie siedział nadal w aucie. Przyglądał się budynkowi szpitala drapiąc się w zamyśleniu po podbródku. Spojrzał na nich tylko raz swoimi niebieskimi oczami, ale nie było w nich widać złości ani zainteresowania tylko pogardę dla całej czwórki.

Psst. to jest post nr 8.000 na Melinie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Śro 13:55, 05 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 6:18, 06 Cze 2013 Powrót do góry

Pacnął się w czoło otwarta dłonią na słowa o sterroryzowaniu jakiegoś doktora. Na szczęście jego „braciszek” ostudził zapędy Malkawiana. Aleks popatrzył na obu przez chwilę, nie był pewien czy mówią poważnie czy żartują. Pokręcił głową zdegustowany. Westchnął teatralnie i odezwał się w końcu.

- Grzecznie. Wchodzimy grzecznie. – Popatrzył na Jamesa próbując odgadnąć czy rozumie. – Grzecznie. Spokojnie i jak najbardziej dyskretnie jak tylko się da. Jeśli umiesz przeniknąć tam niewidoczny i zwinąć kilka fartuchów dla nas było by super.

Z wyrazu twarzy Malkawiana nie sposób było odgadnąć czy go zrozumiał czy tez myśli zupełnie o czymś innym. Zastanawiał się czy jego tłumaczenia coś dały, ale po chwili wzruszył ramionami.

„Trzeba po prostu mieć go na oku. Jak dziecko w sklepie z zabawkami.”

Odłożył strzelbę do samochodu. Zbyt rzucała się w oczy. Wyjął rewolwer. Sprawdził. Schował. Popatrzył na Jamesa i uniósł brwi jakby pytając „Jeszcze tu jesteś?”


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 10:47, 09 Cze 2013 Powrót do góry

James odwrócił się na pięcie i ruszył pewnym krokiem w stronę szpitala. Ruszył bez słowa, tak więc obecni przyjęli, że nie będzie dla niego problemem zdobycie kilku fartuchów. Odprowadzili go wzrokiem aż zniknął w szpitalnym wejściu.
- O w mordę - jęknął Mike spojrzawszy na Forda. Pozostali skierowali spojrzenia w tamtą stronę. Tremere zniknął. Nie było go już w aucie. Alek obszedł auto i spojrzał w dół. Ślady stóp zostawione na śniegu prowadziły bezspornie w stronę wejść przeciwpożarowych. Czarodziej wykorzystał okazję i wślizgnął się do środka. Tak podejrzewali. Nie było teraz czasu zajmować się Warrenem. Z niecierpliwością czekali na Malkavianina. Minęło może pięć minut a James wyleciał jak szalony... choć nie to nie było najlepsze porównanie... wyleciał z budynku jakby się paliło. Wyglądał przy tym jak zjawa gdyż białe fartuchy, które niósł powiewały za nim. Kilka chwil po pojawieniu się w polu widzenia wampira światła w szpitalu poczęły się zapalać. Były to nikłe karbidowe lampy tudzież świece. Rzadziej widoczne było oświetlenie elektryczne. Najwyraźniej nie każde piętro miało podłaczenie do prądu, lub szpital nie mógł sobie pozwolić na taki luksus.
James dopadł do nich i rzucił fartuchy na maskę samochodu.
- Coś się dzieje w środku. Czuć krwią i słychać krzyki. Jest takie zamieszanie, że sądzę, iż w przebraniu nie będziemy się za bardzo rzucać w oczy.
Tymczasem szpital budził się do życia. Już prawie wszędzie paliło się światło. Ich wampirze zmysły pozwoliły na posłyszenie jak w tą cichą noc ktoś stłukł w środku coś szklanego. Urwany krzyk... A może to tylko złudzenie? Może to tylko ich wyobraźnia podsuwająca im obrazy zainspirowana opowieścią Carmichaela?
- Słyszeliście? Świr ma rację. Ruszajmy bo może ten cały koleś, którego tu mamy kropnąć robi ten cały bałagan. - rzekł O'Connel i zarzuciwszy sobie fartuch na ramiona ruszył truchtem w stronę szpitala.
- Co tak stoisz łajzo - rzekł do Malkavianina - Prowadź.
Carmichael również ubrał fartuch i ruszył mijając Brujaha. Chwilę potem wszyscy już byli w środku.
Rzeczywiście, na piętrze coś się działo. Do ich nozdrzy dotarł zapach słodkiej krwi. Mogli po zapachu poznać, że ofiara, kimkolwiek była musiała się nieźle przestraszyć gdyż adrenalina była wyraźnie wyczuwalna. Po hallu biegały pielęgniarki, wyraźnie czymś przerażone. Jakiś łysiejący doktor zwoływał pielęgniarzy
- Szybko musimy go powstrzymać zanim zaatakuje kolejną osobę! - wrzeszczał niosąc pokaźną strzykawkę wypełnioną jakąś cieczą. - Niech ktoś do cholery zadzwoni na policję! - ryknął w twarz jakiejś młodej pielęgniarki, która z bladą twarzą odpowiedziała
- A... ale doktorze Hart... tel... telefon nie działa... - odsunęła się natychmiast jakby Hart miał ja uderzyć ale ten tylko przyjął zrezygnowaną pozę i rzekł spokojniej
- To wyślijcie kogoś na komisariat.
Po tych słowach zebrał wkoło siebie trzech rosłych pielęgniarzy i próbował ustalić plan działania. Z tego co się mogli dowiedzieć Hutchinson, jeden z pacjentów rozerwał pasy wiążące go do łóżka i zagryzł jakiegoś Greena.
Łysawy lekarz spostrzegł nagle nowo przybyłych. Po posturze O'Connel'a i Wolfa można byłoby stwierdzić, że są jakimiś nowymi pielęgniarzami. Jednak Hart machnął tylko ręką, jakby stwierdzając, że ta trójka, którą zebrał wkoło siebie całkowicie wystarczy.
Gdy lekarz i jego obstawa zniknęli na schodach prowadzących na piętro rozgardiasz zamienił się w zorganizowany chaos. Najwyraźniej jakaś siostra przełożona wzięła sprawy w swoje ręce i poczęła dyrygować pracującymi na nocnej zmianie dziewczętami. Pacjenci, którzy wylegli na korytarze również zostali uspokojeni i wrócili do swoich łóżek.
Teraz przyszła kolej na nich. O'Connel stanął za resztą i naładował ponownie swój rewolwer. Spojrzał lekko rozbawiony na resztę grupy i mrugnąwszy do nich rzekł
- Leziemy za doktorkiem i pozwalamy mu działać, czy wyprzedzimy go i załatwimy sprawę od razu?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Nie 11:19, 09 Cze 2013 Powrót do góry

-Idziemy za nim. Jak pojawi się konkretna okazja, działamy... Nie bacząc na doktorka. - powiedział bez namysłu. Szli razem za łysiejącym człowiekiem. James nie spodziewał się niczego. Chciał rozwalić łeb szalejącej szumowinie i nie myślał o niczym innym.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Nie 11:20, 09 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 15:39, 09 Cze 2013 Powrót do góry

Gdy wszyscy zgodnie ruszyli za doktorem i pielęgniarzami, Al wślizgnął sie do dyżurki mając nadzieję spotkać tam siostrę przełożoną. Miał szczęścia. Siostra siedziała przy drewnianym biurku i gorliwie wypełniała jakieś papiery. Al zamknął za sobą drzwi.
- Witam. - przywitał się podchodząc bliżej. Siostra na te słowa uniosła głowę znad papierów i spojrzała na przybysza. Ich wzroki się spotkały. Al zadziałał błyskawicznie. Zdecydowanym ruchem doskoczył do pielęgniarki i mówić- Policja już tu jedzie. Nikogo po nią wysyłać nie trzeba. Rozumiesz ? Nikogo po policję wysyłać nie trzeba. Oni już tu jadą. - dla osoby trzeciej scena ta mogła wyglądać dziwnie. Siostra jak w bóstwo wpatrzona w Rotenberga kiwnęła tylko głową i odrzekła - Rozumiem. Al poprawił garnitur i wyszedł z dyżurki. Swoje kroki skierował na piętro gdzie wcześniej udali się jego towarzysze. Wsadził rękę do kieszeni, żeby się upewnić, że rewolwer znajduje się w odpowiednim miejscu. Dotyk skali zawsze go uspokajał. Nie spieszył się. Wiedział, że te łazęgi za niego wykonają zadanie. Musiał tylko to nadzorować.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 6:57, 11 Cze 2013 Powrót do góry

Pokręcił głowa gdy zauważyli zniknięcie cholernego Tremere. Miał złe przeczucia i faktycznie za chwilę wszystko zaczęło się komplikować. Pocieszał się jednak, że jeśli zadanie miało by być łatwe to pewnie wysłali by jakiegoś ghula, a nie ekipę Brujah. Skinął głową gdy w końcu Malkawianowi udała się akcja z fartuchami i wpuścił ich do środka. Przynajmniej ta cześć planu zadziałała. Skrzywił się słysząc rozkazy „braciszka” i tylko mijając Carmichael rzucił mu – Dobra robota – Mając na myśli jego wcześniejsze poczynania.

W środku zaczynało się pandemonium. Chyba nikt nie był przygotowany na ucieczkę zarażonego. Aleks coraz bardziej utwierdzał się w pewności, że trzeba usunąć źródło wścieklizny. Skoro jeden pogryziony człowiek mógł narobić tyle bałaganu, to kilku szalejących po mieście i pewnie zarządza kwarantannę. To zaś nie wróżyło nic dobrego. Przyciąganie wzroku opinii publicznej oraz różnorakich służb nigdy nie było czymś dobrym. Aleks część życia spędził na działaniach w półświatku co było bardzo podobne do zasad Maskarady. Lepiej działać w cieniu niż na świeczniku.

Zarzucił fartuch i starając się wyglądać jakby nie był tu obcy ruszył za innymi do środka. Kiwnął głową, że zgadza się na plan i poszedł za towarzyszącymi lekarzowi pielęgniarzami. Trzymał się za nimi niedaleko, gotów w razie czego do akcji. W każdej chwili mógł wspomóc ich siłę mięśni ogniem z rewolweru gdyby sobie nie poradzili. W każdej chwili mógł również strzelić im w plecy, gdyby okazali się niewygodnymi świadkami.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Wto 16:35, 11 Cze 2013 Powrót do góry

Weszli na piętro za doktorem Hart'em i jego ludźmi. Dwóch pielęgniarzy ruszyło przodem dość długim korytarzem a jeden szedł ramie w ramie z lekarzem. Czwórka wampirów była ich tylną strażą. Nie musieli zgadywać dokąd idą. Spod jednych z drzwi wypływała kałuża ciemnoczerwonej krwi. Same drzwi były lekko uchylone gdyż blokowała je ręka denata.
Następne kilkanaście sekund było prawdziwym piekłem... dla doktora Hart'a i pielęgniarzy. Dwaj pielęgniarze stanęli przy drzwiach i otworzyli je. Trzeci wpadł do środka, dwaj pozostali poszli jego śladem. Doktor ruszył ostatni. Krzyki wypełniły pomieszczenie i korytarz. Czwórka Spokrewnionych stanęła w drzwiach. Coś w zacienionym pokoju poruszało się szybko, szybciej niż zwykły śmiertelnik. Pielęgniarze padali, byli rozrywani, tracili kończyny i życia. Doktor Hart wypełzł z pokoju czołgając się w krwi cudzej i własnej. Jego błagalny wzrok padł na czwórkę Kainitów. Nawet jeśli którykolwiek z nich miałby ochotę mu pomóc to nie zdążyłby gdyż istota z pokoju wciągnęła go z powrotem. Chwilę później usłyszeli agonalny krzyk doktora Hart'a.
Nie zamierzali czekać, choć wiedzieli, że być może porywają się na kogoś (coś?) kto dorównuje, lub przewyższa ich siłą.
Weszli, a raczej wpadli do środka. Ślizgali się na rozlanej krwi, której zapach drażnił ich Bestie, nawet teraz gdy byli nasyceni. W środku piały się dwie karbidowe lampy. Trzecia leżała na ziemi rozsiewając wkoło zapach acetylenu. Był on i tak tłumiony przez zapach vitae więc go ignorowali. Poszukiwali swojego celu. Ze zdziwieniem dostrzegli go dopiero pod sufitem. Skrył się w ciemnym kącie. Jego ręce były zakończone długimi szponami a bose nogi wyglądały podobnie. Czterema pazurzastymi kończynami utrzymywał się w rogu pod sufitem. Szpitalna piżama, czy cokolwiek na sobie miał była przesiąknięta jakąś mazią. Jego wąsata twarz znaczona była śladami żył, w których chyba nie płynęła zwykła krew. Były to czarne ślady biegnące po policzkach i czole. Dostrzegli podobne ślady na całym ciele Hutchinsona. jednak najgorsze były jego oczy. Nie należały już do człowieka. Były to żółte ślepia bestii, jakiegoś nadnaturalnego zwierzęcia. Na szczęście, jak podejrzewali umysł zarażonego również dorównywał mózgowi zwierzęcia. Potwór widząc nowe ofiary rzucił się na nich...

Image

Był szybki. Jego ostre jak skalpele pazury świtały raz za razem. Dwaj stojący z przodu O'Connel i Wolf oberwali dość srogo. Mike trafiony w pierś odleciał na przeciwległa ścianę. Jego ubranie było w strzępach a w klatce piersiowej miał dziurę jakby ktoś rozdarł woskowa figurę. Aleks miał więcej szczęścia. Udało mu się zasłonić ramieniem i tylko na nim potwór zostawił ślad. Jednak dość pokaźny - pazury dotarły aż do kości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 6:53, 14 Cze 2013 Powrót do góry

Zapach przelanej krwi atakował jego umysł. Cały reszta usunęła się na dalszy plan. Wszystkie zmysły przytłumił jej zew. Za życia Aleks był opanowanym i zimnym sukinsynem. Po śmierci ze zdziwieniem zauważył, że jego charakter nabrał temperamentu. Wkurzało go to za każdym razem gdy tracił opanowanie, jednocześnie było źródłem jego siły. Tym razem jednak walczył o życie więc nie było miejsca na sentymenty.

Bestia była szybka i skuteczna. Skupił się na niej i tylko na niej. Jak w tańcu jego świat zawirował wokół przeciwnika. Jego umysł rejestrował setki innych informacji, przewrócony wózek, zerwana kotara, narzędzia medyczne, brat wstający w koncie. Wszystko to co było użyteczne rejestrował, wszystko zbędne odrzucał.

Mimowolnie warknął na bestię gdy został ranny. Przyspieszył starając się dorównać jej tempem. Odskoczył w przeciwną stronę do Mika by utrudnić jak najbardziej przeciwnikowi walkę. Unikając ciosów wypalił do przeciwnika ciesząc się, że wziął rewolwer. Strzelbą było by mu trudno manewrować, zaś broń krótka na takim dystansie miała zadowalającą kombinację celności i siły ognia.

W sumie to miał nadzieję, że siła ognia będzie wystarczająca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 10:05, 14 Cze 2013 Powrót do góry

Ruchy Wolfa przyspieszyły i stały się rozmyte dla niewprawnego oka. Poruszał się trzykrotnie szybciej niż zazwyczaj. Zarówno Albert jak i James mieli już okazję zobaczyć moc Akceleracji ale to coś innego widzieć wkurzonego Brujah walczącego o nie-życie niż pokazowe sztuczki. Potwora nie zdziwiła moc Krzykacza, albo po prostu przyjął ją jako coś naturalnego. Widać, że wcześniej, kimkolwiek był Hutchinson musiał przejść szkolenie wojskowe gdyż wiedział jakie zagrożenie może stanowić broń palna. Chciał wprawnie umknąć przed kulami a Alek wypalił trzykrotnie. Pierwsza kula przeleciała tuż obok głowy potwora, który już zdążył odskoczyć i wspiąć się po ścianie. Wpełzł na sufit i teraz górował nad nimi. Drugi strzał chybił również gdyż stwór zwinnie poruszał się po suficie. Był niczym małpa, tylko zamiast konarów miał mocne pazury, którymi orał sufit. Alek zaklął i wymierzył dokładniej. Trzecia kula nie miała prawa chybić. Lufa skierowana prosto w klatkę piersiową z odległości półtora metra. Trzeci strzał przeciął powietrze a pocisk utknął w ciele stwora. Najwyraźniej jednak kleista maź, oblepiająca jego ciało stanowiła coś na wzór pancerza. Alek zaklął ponownie widząc marność swoich poczynań.
Tymczasem Mike podniósł się do pionu. Nie zajęło mu to zbyt wiele czasu i choć najprawdopodobniej miał złamany obojczyk i mało sprawną lewą rękę to dobył swojej broni. Był najwidoczniej dużo lepszym strzelcem od swojego brata gdyż pomimo widocznych ran odstrzelił prawie pół głowy potwora. Ten jednak nie robił sobie nic z tego. Teraz z połową twarzy i widoczną furią w widzącym oku spoglądał na Brujaha z zamiarem rozerwania go na strzępy. Rozbujał się w przód i w tył aby skoczyć na Kainitę, który go tak zranił...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Pią 10:12, 14 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 19:56, 14 Cze 2013 Powrót do góry

Niewzruszony James spoglądał na wyczyny swojego kompana. Skupiony na akcji rozmyślał, czy pięści wystarczą, by zaskoczyć tę istotę, która stała przed nimi, siejąc zgrozę. Pochwycił leżący na blacie nóż wielkości noża kuchennego, doskakując do potwora. Miał nadzieję zająć go na chwilę, zadając mu przy okazji obrażeń, a Wolfowi dać czas na ucieczkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Sob 13:58, 15 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 17:56, 15 Cze 2013 Powrót do góry

Nie był to nóż, którego tak zwykł używać James. Niestety swój nóż o rękojeści z kości słoniowej zostawił w domu, albo w innej marynarce. Ten nie był aż tak ostry i źle leżał w dłoni - musiał wystarczyć. Malkawianin wskoczył na krzesło i wymierzył cios w łeb potwora. Trafił tylko w szyję. Ostrze weszło jak masło w ciało potwora, jednak najwyraźniej rozzłościło to go tylko bardziej niźli zraniło...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 8:47, 17 Cze 2013 Powrót do góry

Alek był pod wrażeniem. Za swego nieżycia widział już wiele istot, których istnienie przesuwało granicę jego zdziwienia. Powoli nabierał niezachwianego przekonania, że najdziwniejsze dopiero przed nim. Z ponurą determinacją wycelował lepiej. Bestia unikała jego ataków uciekając po suficie niby wielka, ohydna mucha przed łapką. Różnica była tylko taka, że normalna mucha nie mogła mu odgryźć głowy. Zaś typ szykujący się do skoku niestety tak. Jak zwykle używając Akceleracji miał złudne wrażenie, że cały czas zastyga w miejscu. Tym razem przeciwnik sprawiał wrażenie żywszego niż być powinien. Brujah dokonał korekty w ustawieniu szczerbinka, muszka – oko i nacisnął spust po raz kolejny. Strzały nastąpiły po sobie jeden po drugim tak szybko, że nawet wprawne ucho wyłowiło by jeden huk.

- Twardy skurwiel. – Syknął do siebie mając nadzieję, że tym razem jego pociski strącą bestie z sufitu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 21:38, 26 Cze 2013 Powrót do góry

Carmichael wstrzymywał się od podjęcia jakiegokolwiek działania w obliczu działań Aleca i Rotenberga. Oboje rozpoczęli bowiem istną jatkę, której potwór nie miał prawa przetrwać. Albert pochwycił swojego Thompsona, wycelował w stwora, po czym posłał cały magazynek w kierunku tejże istoty. James aż odsunął się na widok tego, co wyprawiali jego towarzysze. Pod osłoną nocy, szpitalny pokoik musiał z zewnątrz wyglądać jak gdyby odbywał się tam pokaz sztucznych ogni...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Domin dnia Śro 21:39, 26 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 13:31, 27 Cze 2013 Powrót do góry

Seria z Tommyguna oraz kule nafaszerowanego adrenaliną Brujah'a po prostu rozerwały istotę na strzępy. W pokoju było głośno, krwawo i jakoś nienaturalnie. Wampiry czuły się nieswojo. Co innego zabić śmiertelnika, który zaspokajał ich głód, a co innego potwora ze świata, który był częścią ich egzystencji. Do tego poranił niektórych z nich i to dość dotkliwie. Rany O'Connela już się zasklepiały, widać zużywał krew aby jego ciało zaczęło wyglądać normalnie. Jednak ten widok nie napawał ich optymizmem. Brujah byli znani ze swojego temperamentu a klątwa Kaina potęgowała go do tego stopnia, że głodny Brujah stawał się niebezpieczny. Mike oparł się ręką o ścianę i wysapał coś o tym, że na razie da sobie radę. W tym momencie do ich uszu, w których wciąż brzmiało staccato pocisków z karabinu Thompsona, doszło głośne buczenie. Mniej więcej po chwili pojawił się w wejściu Warren z uśmiechem na twarzy.
- Lepiej abyśmy stąd zwiewali. Właśnie przegrzałem piec w kotłowni. Cały budynek spłonie albo wybuchnie, gdyż nie mam zamiaru pozwolić aby... eksperyment Goblina rozlazł się po mieście. Zmykajcie.
Sam Tremere nie czekając na odpowiedź reszty ruszył korytarzem. Po chwili dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła. Wampir chyba skorzystał z okna aby uciec. Buczenie i inne odgłosy, syki i trzaski nie pozwalały zapomnieć, że ogień, który za chwile się pojawi może zakończyć ich egzystencję...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 10:33, 28 Cze 2013 Powrót do góry

Patrzył na poranionego brata ponad lufa kolta. Dopiero jak stwierdził, że widzi w jego oczach błysk świadomości opuścił broń. Nie wiedział czy czuć radość czy złość. Ogarnął wzrokiem pobojowisko i pomyślał, ze bezwzględnie muszą spalić ten pokój. Schował broń i wybiegł z pokoju na korytarz. Zobaczył burdel jaki tam zostawili i stwierdził, że lepiej jak spalą piętro.

Jak diabeł z pudełka wyskoczył Tremere i kazał im spierdalać bo wszystko wybuchnie. Alek zdążył tylko krzyknąć – Spadamy. – I już zapuszczał nogi w ruch. Klął przy tym stukniętego Tremere na czym świat stoi za pomysł wysadzenia całego szpitala. Nie dał im nawet sprawdzić czy wszyscy już się ewakuowali. Gdy o tym pomyślał zaczął drzeć się w niebogłosy.

- Uciekać. Pożar. Zaraz wszystko wybuchnie. – Wizja bycia odciętym przez ogień w jakimś pomieszczeniu dodała mu skrzydeł i również postanowił skorzystać z okna.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez malkawiasz dnia Pią 10:35, 28 Cze 2013, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 12:52, 01 Lip 2013 Powrót do góry

Jamesowi nie pozostawało nic innego jak zrobić to samo co Alek. Rzucił się do ucieczki, nie spoglądając na to, co ma za swoimi plecami. Biegł ile sił w nogach po drodze potrącając przeróżne wózki i łaziki pacjentów. Pragnął dobiec na skrzydło szpitala, gdzie znajdowały się zewnętrzne schody, służące do opuszczenia szpitala. Wystarczyło tylko rzucić się w okno i cały ten chaos pozostawić za sobą.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mali.
Gracz



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 7:09, 06 Lip 2013 Powrót do góry

Seria z karabinu zrobiła swoje. Hałas spowodowany wystrzeleniem kilkuset nabojów był wprost proporcjonalny do efektu jaki Al chciał osiągnąć. Ciało bestii porozrywane na strzępy spadło z sufitu na kozetkę i tak już pozostało. Rotenberg widząc to uśmiechnął się chytrze pod nosem i słysząc ostrzeżenia współtowarzyszy o pożarze wyszedł z sali na korytarz gdzie już panował chaos. Ruszył na koniec korytarza przyspieszając kroku. Pamiętał, że gdy tu przyjechali właśnie z tej strony powinny znajdować się schody pożarowe. Rozsunął okno i stawiając rozważnie kroki po schodach zszedł na dół, w najmniejszym stopniu nie brudząc sobie idealnie skrojonego garnituru.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 12:05, 08 Lip 2013 Powrót do góry

Nie było czasu do namysłu. Działali instynktownie. Mike z lekkim obłędem w oczach miał chyba wizję spłonięcia żywcem. Wyskoczył przez okno w ślad za czarodziejem i swoim bratem. Malkavianin i Ventrue wybrali ciut dłuższą drogę - przez schody p-poż. Obaj krzykacze i Tremere gdy tylko wylądowali, z różnym skutkiem, na ośnieżonym trawniku rzucili się biegiem do samochodu. Z piwnicznych okien szpitala dało się słychać hałas a para, która wydobywała się z uchylonych okien sprawiała, że szyby pękały a temperatura robiła się naprawdę gorąca. Śnieg topił się i wyparowywał tworząc mgłę. Ludzie wewnątrz krzyczeli, jedni w przestrachu inni poganiali drugich. Jakiś szalony pacjent sądząc, że wyjście oknem jest bezpieczne skoczył w ślad za wampirami. Odgłos łamanej nogi i krzyk bólu to ostatnie co słyszeli.
Albert i James byli już na dole i widzieli dobiegającą resztę towarzyszy gdy budynkiem targnęła pierwsza eksplozja.
- Chodu! - wrzasnął Mike, który nie czekał na resztę. Wpadł do szoferki i zaczął odpalać samochód. Silnik nie chciał zaskoczyć. - Korba! - ryknął do Warrena a ten szybko złapał korbę i począł nią kręcić. Silnik zapalił. Z początku chyba Brujah chciał zostawić Tremere tutaj, ale się rozmyślił. Chciał się dowiedzieć więcej o tym gównie w jaki wplątał ich Goblin a najwidoczniej Warren wiedział co nie co, jeśli nie wszystko. Pozwolił więc Tremerowi wsiąść do auta i ta chwila wahania mogła ich kosztować nie-życia. Gdy tylko ruszyli z miejsc szpitalem wstrząsnęła a ziemia pod kołami zafalowała. Odwrócili się mimowolnie aby obejrzeć tą mała apokalipsę. Od fundamentów buchnął ogień, poleciały cegły, kawałki szyb i drewna. Wybuchały po kolei kolejne piętra a budynek szpitala zamienił się w jedną wielką kulę ognia. Ktokolwiek tam był w tym czasie czy to człowiek, wampir czy jakakolwiek nadnaturalna istota... Ogień oczyścił to co Warren nazwał "eksperymentem Goblina"

Zajechali już wyraźnie uspokojeni do centrum Seattle. Mijali po drodze trzy wozy strażackie ciągnięte przez końskie zaprzęgi. Straż Pożarna w Szmaragdowym mieście nie miała jeszcze nowoczesnych ciężarówek. Zatrzymali się przed małą włoską knajpką, którą wybrał Warren twierdząc, że to jego własność. Wiedział, że będzie musiał odpowiedzieć na te czy inne pytania. Podczas jazdy Mike dał mu to jasno do zrozumienia. Zaproponował też im gościnę na dzień, gdyż na horyzoncie, poprzez szarawe od chmur niebo jaśniało. Gdy wchodzili do środka knajpy zaczął padać śnieg. W czerwonym blasku wstającego słońca miał szkarłatną barwę...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 6:14, 10 Lip 2013 Powrót do góry

Krew szybciej pulsowała w żyłach dając mu złudzenie życia, które jeszcze pamiętał. Przez chwilę poczuł tęsknotę za czymś co bezpowrotnie utracił. Był to jednak najgorszy czas na refleksję więc wspomnienie szybko uleciało, robiąc miejsce ekscytacji spowodowanej uniknięciem śmierci. Wpadł do samochodu, klapnął na kanapę z tyłu i postawił strzelbę między nogami, tak by zrobić miejsce reszcie. Wyszczerzył zęby w niewesołym uśmiechu patrząc na burdel jaki udało im się zrobić w tak krótkim czasie. Po chwili dojrzał swoje oblicze odbijające się w szybie i ochłonął. Nie był to piękny widok. Odbite płomienie tańczyły na szybie, a na to nakładał się obraz bladego, szczerzącego kły szaleńca. Oparł się wygodnie, schował kły i zamknął oczy. Mimo tego nie mógł pozbyć się powidoku ognia, który był cholernie blisko. Jeśli ktoś by go pytał, zbyt cholernie blisko.

„Uf. Tym razem się udało. Nigdy więcej ognia z takiej odległości. Cholernie mało brakowało. Pieprzony Tremere.”

Zgrzytnął zębami i przysłuchiwał się wymianie zdań miedzy Warrenem, a Mike’iem.

„Eksperyment Goblina? Hm, czyli zadanie ma drugie dno? No tak, mogłem się spodziewać. Dla tego my sprzątamy. Jak się coś nie uda to zawsze można nas sprzątnąć. Kto będzie płakał za młodymi. Kurwa mać, co tu jest grane. I do tego czarodzieje. Dla czego oni? Czyżby te plotki na temat Goblina były prawdziwe? Hm, ponoć czarnoksiężnicy to zazdrosne świry. Taaak. Układ sił się komplikuje. Musze pogadać z innymi. Może oni mają jakieś dodatkowe elementy układanki. Za dużo osób chce tu coś ugrać. Co byśmy nie zrobili ktoś będzie nam wrogiem. I będzie próbował przeszkadzać. Ot, świat.”

Zmęczonym spojrzeniem potoczył po przybytku Warrena. Zbliżający świt sprawił, że poczuł się senny. Musiał pogadać z resztą, ale postanowił przełożyć to na jutrzejsza noc.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 13:57, 11 Lip 2013 Powrót do góry

Wnętrze lokalu nie prezentowało się tak jak sądzili z początku. Już na pierwszy rzut oka widać było, że knajpa jest od dawna zamknięta. Zasłonięte żaluzje, stoły i krzesła zsunięte pod ściany i przykryte niedokładnie białą tkaniną. W powietrzu unosił się zapach zwietrzałej bazylii, ale kuchnia z pewnością była nieczynna.
Warren złapał jedno z krzeseł i zamierzał usiąść lecz Mike wyrwał mu je i odrzucił na bok. Nie dbał o to czy inni sądzą podobnie ale ryknął oskarżycielskim tonem:
- Koleś, co to kurwa miało być? Chciałeś nas tam pozabijać? A może tu w tym twoim lokum też coś planujesz, co?
Warren uniósł dłonie w pojednawczym geście i uśmiechając się trochę nazbyt zuchwale rzekł:
- Spokojnie, wy Brujah tylko wrzeszczycie i bijecie. Ty wrzeszczysz a więc twój brat bije tak? Wyjaśnię wam wszystko jutro. Fakt może nie jest tu najbezpieczniej, używam tego lokum w naglych wypadkach ale jak dotąd mnie nie zawiodło. Nadal żyjemy a to się liczy, prawda?
Nie sposób było się z tym nie zgodzić, szczególnie, że klątwa dawała już o sobie znać a ich jaźnie poczęły odpływać w niebyt. Poddał się nawet temu wybredny i schludny Ventrue, który jak inni zasnął na krześle, z głową wspartą na stole, niczym zmęczony uczeń w klasie.


<center>SCENA TRZECIA - SAMOTNY WILK I ŁOWCY
</center>


Seattle 14 grudnia 1932

Kolejna noc przywitała ich silnymi opadami śniegu. Z północy dął silny wiatr. Gdy wszyscy powrócili już w pełni do świadomości można było zacząć debatę, której początek miało stanowić przesłuchanie Tremera. O'Connel najwyraźniej sądził, że 'wykrzyczał' już za dużo i milcząc spoglądał na pozostałych w oczekiwaniu. Sam Warren również czekał nie kwapiąc się samemu zacząć dzielić wiedzą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Danaet dnia Sob 9:58, 13 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Czw 19:56, 11 Lip 2013 Powrót do góry

Carmichael usiadł na blacie stołu naprzeciw Warrena. Nie myślał za dużo nad tym, o co mógłby wypytać, ale nie był zainteresowany bezczynnością. Nie pragnął rozczulać się nad wampirem, który sam wprosił się na imprezę. -Jak myślisz, co robimy dalej? Wziąłeś się znikąd, wiec zaproponuj najlepsze rozwiązanie. - spytał krzyżując ręce. -Jeśli nie masz nic interesującego do powiedzenia, Twoje usługi nas nie interesują. - rzucił. Co prawda pomoc bardziej doświadczonego wampira byłaby przydatna, jednak jak dla Jamesa, mógł on działać nawet w pojedynkę. Tropienie i zabijanie - w tym był najlepszy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pią 14:20, 12 Lip 2013 Powrót do góry

Tremere mierzył wzrokiem Carmichaela. Jego oczy zwęziły się w dwie wąskie szparki niczym u węża. Zachichotał. Dosłownie jak mała dziewczynka zakrywając usta. Gdy umilkł wstał i wyszperał coś szeleszczącego za połą marynarki. Rzucił kartkę na stół. Była pomięta. Malkawianin wziął ją, rozprostował i gdy ujrzał jej zawartość podał reszcie a sam skierował pytający wzrok na Warrena. Na kartce widniały napisane atramentem, najwyraźniej w pośpiechu jakieś nieznane im symbole.
- To tylko moje przypuszczenia i jedyne co udało mi się ukraść Goblinowi z jego pracowni, a raczej skopiować. Nie jestem znawcą tego typu magii ale z całą pewnością jest to magia, która może wpływać na krew. Wampirzą krew. Nie mam całości tego rytuału ale już po tym fragmęcie - mężczyzna wskazał na kartkę - - mogę śmiało stwierdzić, że Goblin eksperymentuje z mocą krwi. Mój domysł jest taki, że chciał tak zmienić swoją krew aby tworzyć więź krwi już po jednym jej wypiciu a nie po trzech. Przyznacie, że nawet gdyby nie narobił przy tym tyle bałaganu i by mu się udało byłby jeszcze bardziej niebezpieczny. Podejrzewam, iż Dereck Cain jako outsider był idealnym królikiem doświadczalnym. Goblin jednak nie przewidział, że Gangrel jest zarażony wścieklizną, stąd cała afera.
Każdy z obecnych słuchał uważnie i choć dobrze wiedzieli, że Tremere nie chce albo nie może powiedzieć im wszystkiego to te wieści były wystarczająco niepokojące...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Domin
Gracz



Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 270
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Sob 12:28, 13 Lip 2013 Powrót do góry

James słuchał z uwagą. Słowa Warrena istotnie wzbudziły wyczuwalny w powietrzu niepokój, jednak Carmichael'a nie interesowały informacje pogłębiające temat, którym aktualnie się zajmowali. Malkawianin myślał typowo jak seryjny morderca - interesowało go tylko gdzie i kiedy, a wtedy działał i nigdy nie zawodził swego mrocznego pasażera. Wytropić, po cichu zabić - to było jego motto. -Goblinem zajmiemy się później. - odrzekł James, mając na myśli, że aktualnym zadaniem całej grupy pozostaje unieszkodliwienie Derecka Caina. -Mamy zająć się Cainem, tak? Wytropmy go i po sprawie. - oznajmił rzucając spojrzenie na otaczających go wampirów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
malkawiasz
Gracz



Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Pon 8:33, 15 Lip 2013 Powrót do góry

Słuchał wyjaśnień czarodzieja i ani trochę nie był przekonany. Od wczorajszej nocy wiele się wydarzyło i na sprawy wampirze spojrzał w całkiem innym świetle. Niestety nie wpłynęło to korzystnie na poprawę zdania jakie miał na temat Kainitów. Alek może nie był najmądrzejszy, ale cechował go zwierzęcy spryt, który podpowiadał, że siedzą w gównie po uszy. Pieprzony Tremere pogrywał z nimi w swoje gierki. I nawet nie można było mieć do niego pretensji bo każdy z pozostałych to robił. Plus oni sami mieli swoje zobowiązania i cele.

„Cholera jasna. Najgorzej, że nawet szczerze z resztą pogadać nie można.” – Jego wzrok zatrzymał się chwile na „bracie” lecz nie na długo. Wolf spojrzał na Malkawiana i potarł brodę w zamyśleniu. Może tamten byłby pomocny. Po chwili jednak stwierdził, ze ufanie świra do niczego dobrego nie może prowadzić. Westchnął zrezygnowany. Nie miał pojęcia czy krwiopijcy mogą odczuwać melancholie, ale jakoś smutno mu na duszy było. W poprzednim życiu przynajmniej miał kogoś komu mógłby zaufać.

„No może nie tak do końca.” – Zreflektował się szybko w myślach. W jego branży ci, którzy przeżywali dłużej dosyć szybko dochodzili do wniosku, że nawet sobie ufać nie można.

Przejął kartkę z „niby” dowodem. Spojrzał na nią obojętnie i podał kolejnemu. Tak jak się spodziewał nic mu te litery nie mówiły.

„Jakie eksperymenty? I jeden i drugi zdrowo pieprznięci. Po co bawić się jedzeniem.” – Zdusił pierwszą, tak ludzką myśl. Nie był może wampirem długie dekady, ale nawet on nauczył się, że ich krew daje siłę i moc, o jakiej śmiertelnym się nie śniło. Widocznie starsi wiedza na ten temat o wiele więcej.

„Ciekawe czego nam jeszcze nie powiedział nasz kochany tatuś. Czy w naszym Klanie też są jakieś tajemnice związane z krwią? Dobrze by było się dowiedzieć. Swoją drogą przewrotny sukinsyn z tego Goblina. Jeden łyk krwi i bylibyśmy jego psami. Trzeba uważać, bardzo uważać.”

Parsknął śmiechem słysząc Jamesa. – No. Ledwie ubiliśmy tą swołocz w szpitalu. Lepiej przygotujmy się na ciężkie polowanie. - Spojrzał na czubka by upewnić się, że tamten nie bagatelizuje zbytnio sprawy.

- Ubić go trza. Bez dwu zdań. Powęszyć potem chwilkę i spalić wszystko. Potem udawać, że o niczym nie wiemy. Lepiej udawać głupich i nie kłapać dziobem, że wiemy o tych machlojkach.

- Jak Pan Czarodziej chce iść na wojnę z Goblinem to droga wolna. - Spojrzał na Warrena. – Za Panem Czarodziejem stanie jego klan, a biednych Brujahów kołkiem w plecy i do piachu. Chyba, że Pan Czarodziej ma jakąś propozycje? – Spojrzał badawczo na gospodarza.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Danaet
Władca Domeny



Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 3085
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Gremlin (mężczyzna)

PostWysłany: Śro 7:41, 17 Lip 2013 Powrót do góry

Mike przysłuchiwał się wypowiedzi brata dłubiąc palcami w porwanym ubraniu.
- Nie wiem jak wy ale ja najpierw idę zjeść i to jak najdalej od tego zarażonego terenu. Co do samego Goblina to sądzę, że Nosferatu zabawia się nami. Niby wszystko z polecenia księcia a tak naprawdę sprzątamy burdel po nim. - O'Connel popatrzył nieprzyjemnym wzrokiem po zgromadzonych. Był głodny. Widać to było jak na dłoni. Nie można go rozdrażnić.
- A może się mylę Warren? Mogę ci tak mówić, jesteśmy przecież kumplami, nie? Jak dla mnie możemy rozwalić Gangrela, tylko co na to powie władza? I ten starszy Gangreli co to tak przestrzega prawa? Gdyby Frasier ogłosił Krwe Łowy na Caina... Ale jak się sparzymy to...
- To ogłosi Łowy na was - wszedł mu w słowo Warren Dale ignorując ciche warknięcie Mike'a - Mylisz się i ty i twój brat. Goblin ma wsoje winy, ale książę naprawdę dał polecenie przyprowadzenia do niego Derecka Caina aby mógł mu sam wymierzyć karę. Ostateczna Śmierć Gangrela z waszych rąk nie umknie mu i z pewnością jakoś się na was odbije. Cokolwiek postanowicie jestem z wami. Chcę tylko najpierw zdobyć próbkę krwi Gangrela.
Teraz wydało się im jasne po co Tremerowi krew Derecka. Skoro Goblin coś majstrował i mu się udało, wówczas klan Tremere musiał się dowiedzieć o tym wszystkiego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie GMT
 
 
Regulamin